Czarna burza stoi na zachodzie. Nieruchoma: coś z Golema. Cisza zawisła między wodą a niebem.
Palce Ewy sypią iskry w oczekiwaniu, oczy jej są nieruchome. Cisza nakrywa ją, jak dzwon.
Odetchnęło niebo głęboko, jak człowiek, mówiący „nareszcie”, i wtedy wiatr zerwał się z uwięzi i unosił mewy i jastrzębie, jak liście, i ciskał je o wodę i ciskał je o ziemię.
„Kraby wyrzuca morze, ryby rozbijają głowy o skały, delfiny uciekają w głąb, co robią meduzy?”
Wtem błyskawica rozpruła chmury, jak nóż pierzynę, i obnażyła ich macice z ognia.
I stało się.
Marynarz w gumowym płaszczu i gumowych butach zniósł ją półutopioną z mola na brzeg.
Ewa, jako sześcioletnia dziewczynka, była brzydka i chuda. Same tylko oczy. Bawiła się z zasmarkanymi dziewczynkami na ulicy, bez względu na porę roku. W zimie przychodziła z ulicy z nogami posiniaczonymi i odmrożonymi. Bawiła się też z zasmarkanymi gówniarzami. Owi zasmarkańcy rysowali na płotach olbrzymie genitalia obojga płci. W ten sposób dostawała pierwsze lekcje anatomii.
Gówniarz 1, Gówniarz 2, Gówniarz 3 (szczególnie zasmarkany), Ewa.
G. 1. — Bawmy się w srólki.
G. 2. — (turla się przez całą długość jezdni w śniegu. Wygląda jak bałwan ze śniegu).
G. 1. — (głośniej) Bawmy się, no, no, no.
Ewa — Bawmy się.
G. 3. — (szczególnie zasmarkany. Opiera się o płot i patrzy w niebo).
G. 2. — (wstając) Co...?
(Potem przebiega jezdnię, siada na ziemi, wyjmuje srólki.)
Ewa i G. 1. (siadają też).
G. 3. (marzycielskim tonem) — Róbmy ślizgawkę.
75