skanuj0091

skanuj0091



—    Zostanę zjedzony przez twojego papę i ty też.

Uważał to raczej za życzenie, niż za propozycję.

—    Mój ojciec będzie w sklepie.

—    A mama?

—    Mama jest u wariatów.

—    Kucharka?

—    Ma dziś wychodne.

—    Liza?

—    Wyślę ją do koleżanki.

—    Więc ty to myślisz naprawdę? Mieszkańcy twojego domu mają przecież ogromne uszy i oczy.

—    Nie pójdziemy zwykłą drogą. Do naszego domu jest też wejście od tylu, od podwórka. Są drewniane schody prowadzące na... na rodzaj ganku. Tam wychodzą okna mojego pokoju.

—    Więc będziemy włazić przez okno?

—    Tak.

—    To jest nieco głupawe.

Przestraszył się tego, co powiedział; przestraszył się i spocił. To ją musiało urazić, i trzeba będzie przynajmniej przez trzy dni tarzać się w prochu itd. Widział już tę męczącą perspektywę, ale jej punkt wrażliwości przesunął się niespodziewanie.

—    Chcę, abyś przyszedł do mnie. Nie boisz się chyba, jeśli ja się nie boję?

Teraz ta cała historia wydała mu się dziwna i podejrzana. Poza tym odezwała się w nim ta strona, która była ciekawością i niesłychaną czułością równocześnie, chęcią zobaczenia i dotknięcia jej jeszcze jednej strony. Wyobrażał sobie, że pokój pachnie nią ostro, jak klatki dzikich zwierząt w ogrodzie zoologicznym. (To było to samo, co noszenie jej zapomnianych majtek i pończoch w kieszeni, które — wiedział

0    tym — znalazła w jego płaszczu matka i włożyła jak gdyby nigdy nic, z powrotem.)

A chciał dotknąć wszystkiego, co było choć trochę nią, ustami, chciał dotknąć samego dna, i było mu trudno przełknąć ślinę.

Poruszył głową. Uśmiechnął się i pogłaskał ją po włosach. Od myśli, że ona może czuć to samo, drgały mu ręce. Był wzruszony, ukląkł i pocałował ją w kolano małej dziewczynki.

Ale zobaczył, że jest sucha i surowa. Patrzyła na niego, ale poprzez niego.

—    Więc nie chodzi tylko o to — pomyślał — gdybym jej nie kochał, wiedziałbym, o co chodzi.

Był wieczór i prowadziła go przez ulice, które lubił, przez podwórza, przez ganki półśredniowieczne, wsparte na drewnianych słupach. Nie było w niej dziś strachu człowieka, którego się ściga, natomiast on był przesadnie ostrożny

1    zwracał jej uwagę:

—    Ten typ gapi się na ciebie.

Nie odpowiadała.

Różni ludzie z okien nad ziemią i z okien pod ziemią patrzyli na nich. Śmietniki, dużo kotów, przemknął szczur. W końcu drewniane, wytarte schody, zapach klozetów, obskurny ganek.

—    Przez to okno?

—    Tak.

O mało nie upadł i był zły. Ona skakała, jak młoda koza. Światło nocnej lampki, łóżko niebieskie, ściany popielate,

189


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
skanuj0187 361 Fleksja przez e spółgłoska i. Jeżeli w 1 os. 1. p. rażę występuje ż to jest ono odzie
skanuj0128 274 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ Poszukałem na biurku. Był to raczej pakiet niż list. Przed k
Magazyn8201 Michał Anioł przez cały ciąg życia swego uważał siebie tylko za rzeźbiarza, a jednak
skanuj0466 (2) Rozdział 18. ♦ System zbierania opinii 483 W przypadku gdy skrypt zostanie wywołany p
44469 skanuj0001 (478) KORONKA JEDNOŚCI Odmówić na dużych paciorkach: Boże Ojcze Niebieski* przez Tw
Uważał, że tak jak kapitaliści obalili feudalizm, tak też oni zostaną wyparci przez inny
32822 skanuj0016 (200) W Polsce właśnie Adam Ważyk najwięcej zawdzięczał poetom-kubistom. Przez całe
36 4 Dzieci poznały zasady bezpiecznego przechodzenia przez jezdnię. Ty też na pewno je znasz. Ponum
skanuj0012 (413) ^-¥c) o Q O O O CT“ O” O — TY 4ty^ 1.Ł+• Ita* = VI v c c\a <P O G? o> O O<

więcej podobnych podstron