Ale już nadciąga burza; pan bóbr luoła srogim głosem:
pozbierajcie te rupiecie, bo na śmietnik je
wyniosę!
Pada śnieg, w radiu
muzyka; dobrze, że to dziś sobota, lecz boberki się krzątają, wielka czeka je robota.
Pozbierały już zabawki rozrzucone w całym
domu,
lecz wyrzucić trochę
szkoda,
może się przydadzą
komu?
Bobrzynka swą lalkę
trzyma, której trzeba przyszyć głowę,
miś pęknięte ma na
grzbiecie
śliczne futerko
pluszowe.
Więc już miga igła
z nitką
i nożyczki żwawo kroją, zaraz biedne, stare lalki w nowe suknie się
ustroją.
Boberek zbiera do bazy samochody i ciągniki i pilnie bada usterki: tu pogięte są błotniki, tam brak koła,
kierownicy, gdzieś zgubiła się
przyczepa, statek maszt ma
połamany, żagiel zwisa cały
w strzępach.
Tu już remont jest
trudniejszy, bez narzędzi nie da rady, więc boberek zatroskany zagląda do swej
szuflady.
Nie najlepsze jednak
poszukiwań tych wyniki, tylko młotek, trochę
gwoździ, jakieś blaszki i druciki.
A tu trzeba maszt
wystrugać, dorobić koło lub śmigło a bobrzynka
uśmiechnięta wciąż wesoło macha
igłą.
— Chcesz? uszyję ci
żagielek
a ty lepiej idź do taty, właśnie przerwał swoją pracę,
fajkę kurzy przed
warsztatem.
No to siadaj pan bóbr rzecze,