358 Paul Rieoeur
wersum podniesione zostają do paroksyzmu - a negowaniem na drodze różnicy. Otóż Plotyn i w ślad za nim wszyscy neoplatoni-cy, stawiając jedno ponad Bytem, zachęcają do podporządkowania drogi pozytywnej drodze apofatycznej. W tym miejscu Dionizy najmocniej różni się od Augustyna. Tam, gdzie ten ostatni w dalszym ciągu nazywa Bytem najwyższy cel postępującego wzwyż poszukiwania, zapewne wspominając swą własną walkę przeciw manichejczykom, którzy godzili Byt ze złem, Dionizy mówi o czymś ponad Bytem i najmniej nieadekwatne poznanie Boga nazywa nieznajomością (agnósia): „Jednak sposób poznania Boga, najbardziej jego samego godny, to poznanie na sposób nieznajomości, w zjednoczeniu, które przekracza wszelkie zrozumienie”, i jeszcze: „To właśnie ta doskonała nieznajomość, wzięta w najlepszym znaczeniu tego słowa, stanowi prawdziwe poznanie tego, który przekracza wszelkie poznanie”1.
Nie należy wszelako nadmiernie przeciwstawiać teologii pozytywnej teologii apofatycznej. Droga eminencji, wyznaczona przez analogię, nie obywa się bez negacji niższych atrybutów; droga apofatyczna z całym jej ładunkiem negacji nie odróżniałaby się od czysto prywatywnej nieznajomości, gdyby nie była odwróconą afirmacją2.
To zastrzeżenie posiada ogromne znaczenie dla właściwego zrozumienia późniejszych interpretacji Wj 3,14, szczególnie u myślicieli średniowiecznych. Nazwa „który jest” orzekana o podmiocie „jam” (jest) traktowana bywa na przemian, czy wręcz jednocześnie, już to jako nazwa negująca, eliminująca wszystko, co nie jest godne określenia Bytu, krótko mówiąc nazwa niewiedzy, nieznajomości — oraz - jako nazwa twierdząca, która pozytywnie wypowiada Byt par excellence, sam Byt, ipsum esse. Ostatecznie tylko niuans dzieli te dwie lektury: w pierwszej daje się słyszeć plotyńska transcendencja Jednego względem Bytu, uważanego za miejsce inteligibiliów; w drugiej do głosu dochodzi transcendencja Bytu samego względem bytów. Można powiedzieć, że to na jedno wychodzi: logicznie - zapewne tak, duchowo -z pewnością nie. Via negatwa wykazuje ostatecznie większe pokrewieństwo z jednoczącą mistyką niż z prowadzącą dowody spekulacją; via eminentiae bardziej świadczy o upartym trwaniu na służbie zrozumiałości wiary.
Uwzględniwszy to wszystko, być może żadna z tych dwu lektur docelowo nie może być prowadzona jedna bez odwołania do drugiej, pomimo owego pozornego paradoksu, jaki występuje przy „negowaniu pewnej cechy u Boga i równoczesnym orzekaniu jej u niego w stopniu najwyższym”3. Lecz czyż nie ten sam paradoks odczuwamy podskórnie przy lekturze Wj 3, 14, przynajmniej w wersji łacińskiej, wspólnej Augustynowi, Dionizemu i myślicielom średniowiecznym? Można się zastanawiać: czy kiedy powiadamy ąui est, znaczy to, że twierdzimy coś... Byt? Czy też wypowiadamy w ten sposób wycofanie się Boga poza... wszystko, co naprawdę nie jest?
Wydaje się, że ten hebrajski werset w łacińskim przekładzie nie otworzył żadnej innej alternatywy poza alternatywą pomiędzy apofazją a ontologizmem. Nie dało się postawić pytania, czy istniała możliwość innych odczytań hebrajskiego wersetu, najpierw zaś przekładów, innych niż te, które zostały wytyczone poprzez historię filozoficznego użycia greckiego einai i łacińskiego esse. Tym bardziej nie dało się postawić pytania o to, czy takie odczytania należałyby do innej historii, do takiej historii słowa być, która nie byłaby ani grecka, ani łacińska, lub też czy wymagałyby one zerwania z wszelkimi możliwymi znaczeniami słowa być...
)
3. ŚREDNIOWIECZE
Gdyby jednym skokiem przenieść się na koniec XII i do XIII stulecia, złotego wieku scholastyki, uderzyłyby nas trzy cechy. Po pierwsze cały postęp w orzekaniu o racjonalności Bytu sprawia, że wezwanie do samoafirmacji Boskiego Bytu z Wj 3, 14 staje się poniekąd zbędne. Odwołanie doń staje się niejako tylko zewnętrznym potwierdzeniem, w momencie kiedy doctrina sacra wynie-
Tamże, s. 211.
Tamże.
Tamże, s. 189.-