100 GERHARD RIEMANN. FRITZ SCHOTZE
Analizując tę trudną sytuację, odnajdujemy w niej większość wspomnianych wcześniej ogólnych cech trajektorii:
(1) trwałe załamanie się oczekiwań: matka pacjentki i lekarz zdołali ją przekonać, że nie ma raka; (2) podporządkowanie przemożnym, zewnętrznym silom: w obliczu potrzeby natychmiastowej interwencji medycznej pani Jackson musi znaleźć dojście do systemu opieki medycznej nie mając żadnego ubezpieczenia ani pieniędzy (istotnie, poprzednio odłożyła ona badania diagnostyczne na dwa bezcenne miesiące, ponieważ musiała na nie najpierw zarobić); (3) konfrontacja z czymś nieuchronnym i nieznanym: słysząc głos swego lekarza, który nie może uniknąć roli pierwszego, najważniejszego uczestnika, pierwszej osoby kształtującej jej trajektorię — pani Jackson poczyna drżeć. Mówi ona później, że — owładnięta niepewnością, nieustannie zapytując samą siebie, czy jej los jest przesądzony — odczuwa ogromną pociechę, gdy lekarz i znaczący inni przejawiają niezachwianą szczerość wobec jej oczekiwań w związku z kuracją: „Poprosiłam lekarzy, żeby... proszę, bądźcie ze mną szczerzy. Jeśli mam jutro umrzeć, proszę, powiedzcie mi, że mam umrzeć. Zanim stąd odejdę, mam jeszcze coś do zrobienia. Nie pozostawiajcie mnie w niepewności”; (4) głęboka dezorientacja, oddzielenie od świata i psychiczny paraliż wobec jakiejkolwiek linii działania. Taki stan trwał w przypadku pani Jackson jedynie kilka godzin, lecz jest on rdzeniem doświadczenia trajektorii. Oznacza on przede wszystkim to, że jednostka jest wyrwana — w pewnym przynajmniej stopniu — z normalnego toku spraw wspólnego, potocznego świata i że jej tożsamość nie jest jeszcze przygotowana, by stawić czoła radykalnie zmienionemu biegowi wydarzeń i nowej, niezwykłej sytuacji życiowej. Przekreśleniu ulegają podstawy postrzegania samego siebie ze swojskiej, rutynowej perspektywy. Człowiek uświadamia sobie, że doznanie tego rodzaju może spaść nań znienacka w każdej chwili (pani Jackson doznaje ponownego załamania tego typu po powrocie do domu z zabiegu chirurgicznego, gdy — patrząc w lustro — widzi obraz swego ciała z odjętą piersią. Możność zastosowania kategorii „pojęcie ciała biograficznego’ (Corbin, Strauss 1988) jest tu oczywista; (5) uzależnienie się od biograficznego opiekuna, który nie jest całkowicie godny zaufania (gdyż nie udzielił on pani Jakson trafnej informacji o tym, że nie istnieje ubezpieczenie zdrowotne, którego składki odpisywane są od miesięcznych zarobków, ani nie załatwił jej środków pieniężnych na badania diagnostyczne natychmiast gdy — dwa miesiące wcześniej — powiadomiono go o niepokojącym stanie organizmu pani Jackson); pani Jackson jest skazana na kontakt z systemem opieki medycznej bez normalnego, dobrowolnego kontraktu między pacjentem i lekarzem, kontraktu, który jest podstawą wzajemnego zaufania; plan szefa pani Jackson zakłada poddanie jej leczeniu w ramach programu badawczego, co oznacza, iż pewne standardowe metody (jak chemioterapia) zostaną zastąpione nową, lecz nie sprawdzoną do końca terapią immunizacyjną; (6) kumulatywny proces narastania bezładu: proces ów rozpoczyna się, zanim trajektoria staje się dominującym problemem pani Jackson; zauważywszy niepokojące zmiany cielesne, uświadamia ona sobie, że nie posiada polisy ubezpieczeniowej i odkłada z tego powodu badania diagnostyczne na dwa brzemienne w skutki miesiące; po szoku wywołanym wiadomością o chorobie powierza swemu szefowi zadanie zebrania informacji dokąd się udać, szef zaś kieruje ją do zespołu badawczego poszukującego nowych metod leczenia itd.
CIERPIENIE PANI YOLNAY: KILKA UWAG O „MOCY UJAWNIANIA I PRZYPOMINANIA",
TKWIĄCEJ W SPONTANICZNYM OPOWIADANIU O OSOBISTYCH DOZNANIACH
Jedną ze szczytowych faz cierpienia doznawanego przez Firette i Pierre’a Volnay w ich imigranckim życiu jest sytuacja' w której czują się zmuszeni do powrotu do Francji, ponieważ nie wyobrażają sobie, by mogli uporać się z trudnościami, jakie niesie życie w obcym kraju. Cytowaliśmy wcześniej wypowiedź pani Volnay, że pierwszy rok pobytu w Stanach Zjednoczonych by! bardzo przygnębiający. W trakcie swej spontanicznej, nieprzerwanej opowieści nie chciała, by przypominano jej tamte kłopoty, gdyż po dziś dzień odczuwa je boleśnie i pewnie nawet się tego wstydzi. Toteż stara się rozwijać niedrażliwy wątek stwarzający Wrażenie, że oboje zdolni byli mimo wszystko do intencjonalnego i aktywnego układania swych działań i biograficznych okoliczności; „Ach, to było bardzo, bardzo przygnębiające. Tak więc potem on (Pierre) wrócił...(!)... potem wróciliśmy do Francji'’ (cytat 1). Podczas opowiadania rozmówczyni uświadamia sobie, że dla jej słuchacza rozwijająca się opowieść stałaby się niewiarygodna, gdyż kłopoty, O których dotąd opowiedziała, wydają się zwyczajnymi trudnościami związanymi z imigracją, które zazwyczaj nie powodują porzucenia długo planowanego schematu działania biograficznego, zmierzającego do osiągnięcia finansowo godziwych warunków życia w Stanach Zjednoczonych. Słuchacz mógłby mieć ponadto trudności ze zrozumieniem motywacyjnej i emocjonalnej podstawy emigracji Pirette i Pierre’a do Stanów Zjednoczonych po raz drugi po ponad dwóch latach. Tu właśnie widzimy przejaw mocy spontanicznego opowiadania o osobistych doznaniach, występującej w sferze przedstawień i „przypomnień” jako narracyjne ograniczenie opisu szczegółów. Owo ograniczenie zmusza narratora do przerwania opowieści i wprowadzenia autokorekty zawierającej swego rodzaju teoretyczne objaśnienie, dlaczego oboje zdecydowali się na powrót do Francji. „Tak więc potem on wrócił (nie)... żyliśmy tak przez rok, i potem...”. Ponownie obserwując tak własnych przedstawień, rozmówczyni uświadamia sobie, że uczuciowo beztroskie wyjaśnienie teoretyczne, które pozwoliłoby jej obejść faktyczne przypomnienie i retrospektywne odtworzenie skrajnie trudnego okresu jej życia, nie zostałoby uznane przez słuchacza za wiarygodny wątek opowieści, ponieważ zapewne coś naprawdę ważnego, coś rozstrzygającego musiało się stać, by ktoś poczuł się zmuszony do zaniechania swych życiowych planów. Narratorka przerywa więc ponownie i zaczyna w końcu opowiadać, co się naprawdę zdarzyło:
„... żyliśmy tak przez rok, i potem (och) Claudine bardzo się rozchorowała... (!).. I Claudine bardzo się rozchorowała w szpitalu. . i musiała zostać, i często się bała... i (moi rodzice byli) natychmiast zwróciliśmy się do moich rodziców, we Francji, ((gardłowe dźwięki)) ... (!)... I wtedy mój ojciec... Claudine wyszła ze szpitala, wszystko było świetnie. A potem musieliśmy zapłacić rachunek, musieliśmy im zapłacić. I mój ojciec przysłał nam pieniądze . trwało to trzy lub cztery miesiące, i musieliśmy zapłacić. A polem wróciliśmy do Francji" (cytat 2).
Technicznie rzecz biorąc, w wątek zaplanowany pierwotnie jako niedrażliwy (zob. pierwszy cytat), rozmówczyni wplotła złożoną narracje dotyczącą tła wydarzeń (backgrouncl narrcuive) (zob. drugi cytat; w cytacie pierwszym miejsce włączenia konstrukcji wiążącej (backgrouncl construction) oznaczone jest symbolem „... (!) ...”). W spontanicznej narracji o osobistych doznaniach „chaos” opowiadania (np. przejawy wahania się, liczbie niedokończone zdania, paraiing-wistyczne oznaki emocji, narracyjne autokorekty i złożone konstrukcje wiążące,