98 GERHARD RIEMANN. FRITZ SCHOTZE
wyłania się z bardzo aktywnego procesu biograficznego (dobrowolna emigracja możliwa jest tylko wtedy, jeżeli emigrant wykaże się niemałą aktywnością intencjonalnego działania i dalekosiężnymi planami). Taki proces trajektoryjny przynajmniej w początkach wtrąca jednostkę w stan szoku, bierności, a nawet niekiedy w stan swoistego paraliżu, zwłaszcza jeżeli chodzi o organizację codziennych czynności.
PODSTAWOWE CECHY TRAJEKTORII BIOGRAFICZNEJ
W obu narracjach występują odniesienia do dwudzielnego podziału zasad biograficznej organizacji i orientacji. Dalekosiężny biograficzny schemat działania zostaje przerwany i zniekształcony przez bardzo silną i niszczącą zasadę biograficznej trajektorii. Podstawowe właściwości biograficznej trajektorii mogą być scharakteryzowane w następujący sposób.
Po pierwsze, jednostka jest przytłoczona mniej lub bardziej nieoczekiwanymi, brzemiennymi w skutki wydarzeniami, nad którymi — przynajmniej na początku
— nie panuje. W toku codziennych spraw, w trakcie prób wypełnienia swych planów biograficznych, doświadcza raz po raz zawodu, konfrontując bieg zdarzeń z oczekiwaniami. Zmusza to ją do uświadomienia sobie, iż nie można już polegać na swych oczekiwaniach tak co do wydarzeń codziennych, jak i tych, które określają przebieg życiu. Po drugie, jednostka ma poczucie, że jest kierowana i uwarunkowana przez potężne, zewnętrzne siły, których nie może ^rozumieć ani kontrolować, przynajmniej w pierwszych fazach nawarstwiania się osobliwych wydarzeń. Doświadcza samej siebie jako ofiary przytłaczających mocy i staje w obliczu daleko posuniętej dezorganizacji życia codziennego. Nastrój i logika cierpienia stają się dominującym stanem jej umysłu. Po trzecie, źródła i właściwości tych potężnych, zewnętrznych sił pozostają, przynajmniej częściowo, nieznane. Doświadczane jako niepojęte, owe siły zyskują nawet na mocy w oczach osoby cierpiącej. Nie wiedząc dokładnie, co się dzieje, osoba taka nie jest w stanie
— przynajmniej na początku — planować przeciwdziałam Jej horyzonty życiowe zaciemnia (jak w Procesie Kafki) poczucie fatum i uogólnionej niepewności. Po czwarte, jednostka jest usidlona przez długotrwałe, systematyczne rozkojarzenie orientacji i przez utratę swej osobistej zdolności do systematycznego, kontrolowanego działania. Co najmniej w pewnych szczytowych fazach cierpienia pojawić się może przygnębiające uczucie, że jest się oddzielonym od zewnętrznego świata normalnej egzystencji i sparaliżowanym, jeśli chodzi o możność radzenia sobie z codziennymi sprawami. Uczuciu temu towarzyszą, po piąte, nieustannie przejawiające się odczucia stawania się obcym samemu sobie i próby zbadania tego własnego obcego wewnętrznego terytorium. Takie długotrwałe uczucie wyobcowania się z samego siebie popycha ku dramatycznym zmianom określenia osobowej tożsamości. Po szóste, osłabieniu ulega zdolność jednostki do nawiązania i organizacji stosunków społecznych. Zjawisko to jest w najwyższym stopniu problematyczne. gdyż podlegająca mu osoba staje się jednocześnie coraz bardziej zależna od znaczących innych jako pomocników, doradców i opiekunów. Rodzi się niebezpieczeństwo pogłębiającej się izolacji, poczucie skrępowania z powodu niezdolności do utrzymania równowagi wzajemnych świadczeń społecznych. Prowadzi to do rozwoju świadomościowych kontekstów (Glaser, Strauss 1965) podejrzeń, wzajemnego udawania, pretensji i (lub; obszarów zakonspirowanej, ukrytej wiedzy. Zaufanie — podstawowy stosunek w społecznych oddziaływaniach — podlega zagrożeniu. Osoba cierpiąca staje wraz ze swymi pomocnikami w obliczu zamęt w sferze artykulacji i podziału czynności dotyczących organizacji życia codziennego, który upośledza opanowywanie przemożnych, zewnętrznych wydarzeń. Po siódme, nawet w tych fazach cierpienia, które nie mają charakteru dramatycznych, krańcowych sytuacji, egzystencjalny świat osoby cierpiącej będzie wykazywał tendencję do kurczenia się, zanikania. Będzie ona traciła część zdolności do działania w rozmaitych, kulturowo różnych światach społecznych, które poprzednio znajdowały się w jej zasięgu. Po ósme, dynamika aktywnego potencjału owych przemożnych sił zewnętrznych z jednej strony i zdezorientowane, bierne reakcje osoby cierpiącej z drugiej strony pospołu wyzwalają kumulatywny proces rozstroju zarówno w sferze życia codziennego, jak i stosunku osoby cierpiącej do rożsamości i biografii. Między tymi siłami i reakcjami osoby cierpiącej zachodzi wzajemne oddziaływanie, którego skutkiem jest narzucenie dynamiki dezorganizacji w sytuacjach życiowych. Po dziewiąte, przygniatający i długotrwały proces cierpienia otwiera przed jednostką szansę systematycznej refleksji, szansą odnalezienia głębokiego stosunku do samej siebie, do świata i do znaczących innych, szansę rozwinięcia pracy biograficznej i kreatywności. Jej efektem mogą być dobrze uporządkowane schematy działania biograficznego służące opanowaniu dynamiki bezładu, może być nim też odnalezienie i rozwój niedostrzeganych dotąd osobistych możliwości, czyli twórcza metamorfoza stanu tożsamości biograficznej.
Zarysowane tu, podstawowe cechy trajektorii biograficznej odnaleźć można w dowolnym jej rodzaju: w cierpieniu pacjenta psychiatrycznego, w przebiegu życia alkoholika, w systematycznych i degradujących niepowodzeniach szkolnych ucznia czy studenta lub — jak w omawianych tu przykładach — w trudnych okresach życia imigrantów i w kłopotach pacjentów chorych na raka. Aby ukazać to w sposób empiryczny, skoncentrujemy się na szczytowej fazie przebiegu cierpienia pani Jackson i pani Yolnay.
CIERPIENIE PANI JACKSON
Jedną z faz szczytowych jej cierpienia jest sytuacja, gdy dzw'oni do niej jej lekarz i informuje ją, że cierpi ona na raka. ,,I gdy mi to powiedział, to cały mój świat jakby się zapadł. Ugięły się pode mną kolana i... rozpłakałam się, a moj szef tam siedział i nie spuszczał ze mnie wzroku, i wtedy on (lekarz) powiedział: pani Jackson, tak strasznie mi przykro”. Ów lekarz jest szczególnie zmartwiony, gdyż wskutek defektu swej aparatury diagnostycznej popełnił on wcześniej błąd informując pacjentkę, iż nie choruje ona na raka. Pod wpływem pierwszego szoku pani Jackson objawia natychmiast zatroskanie brakiem ubezpieczenia i jakichkolwiek oszczędności, co powoduje lęk, iż nie będzie mogła poddać się odpowiedniej kuracji. Szef pani Jackson obiecuje, że załatwi ten problem, po czym pozwala mu ona zadzwonić do opiekującego się nią lekarza. Rozmówczyni mówi dalej: ^Poszłam do poczekalni, to było około dwunastej lub pierwszej, gdy on tam wszedł (szef pani Jackson). Weszłam w stanie szoku. Od czasu, gdy lekarz zadzwonił do mnie o piątej, do dwunastej czy pierwszej następnego dnia, nic nie pamiętam. Usiadłam w poczekali i mogłam słyszeć, jak mój szef rozmawia; to było jakby jego głos był gdzieś, gdzieś z oddali... I... łimm... słyszałam go jak w omdleniu. Powiem panu, ja nigdy, nigdy mnie, wie pan. pamięć tak nie opuściła. Nie było mnie, przez sześć srodzin”.