CMI
WSTIT
Zmianę stosunku do Żydów dostrzega Rzecki, zastań jąc sic nad złośliwym traktowaniem Henryka Szlangb
przez kolegów-subiektów :
wyzysk i szachrajstwo. . . .
Śłuchając togo. czasem mysie, ze na ludzkość spada jakiś mrok duchowy, podobny do nocy (t. I, rozdz. X).
Ow ojciec to tradycjonalista wyposażony nrzez Prusa w ne-
Rzecki wie. że Szlangbaum .jest w całym znaczeniu p0. rządn>Tn obywatelem”, że swój udział w powstaniu styczniowym odpokutował na Syberii, a za odejście od ..żydo-stwa" płacił konlliktem z ojcem i biedował jako subiekt w sklepach chrześcijańskich, z których w końcu go wyrzucili. bo nastał czas szczucia na Żydów. Przygarnął go Wokulski. ale gdy ma się na to, że Wokulski sprzeda sklep, Szlangbaum już nie zaryzykuje ma dość poniewierki i niepewności. Na pytanie Rzeckiego tuż po pierwszych docinkach kolegów: „Bo dlaczego, panie Henryku, [...] raz się, do licha, nie ochrzcisz?...” — odpowiada: „Zrobiłbym to przed laty. ale nie dziś. Dziś zrozumiałem, że jako Żyd jestem tylko nienawistny dla chrześcijan, a jako meches [przechrzta] byłbym wstrętny i dla chrześcijan, i dla Żydów. Trzeba przecie z kimś żyć. Zresztą — dodał ciszej mam pięcioro dzieci i bogatego ojca, po którym będę dziedziczyć../* (t. I. rozdz. X).
CXIIl
ŻYDZI
wdzięczny za otrzymane przysługi. Na jego przykładzie Prus pokazuje, żc w przeciwieństwie do wielu utytułowanych amatorów cudzego szlachetnego gestu, którzy przysługi przyjmują jako coś im należnego, Zyd tradycyjny pamięta dobroczyńcę i nie pozostaje mu dłużny.
Rozumie Rzecki położenie Henryka Szlangbauma zawracanego przez atmosferę antyżydowską z drogi od lat kilkunastu przedeptywancj i szczerze martwi się ciemnościami, które ogarniają świat, ale niebawem sam zacznie ulegać zakażeniu antysemityzmem. Zaboli go, że jego ukochany sklep przechodzi w posiadanie Szlangbauma. Niby wie — bo i Wokulski mu to tłumaczy że Szlangbaum uczciwie nabył przedsiębiorstwo wystawione na sprzedaż, ale w gęstniejącym chaosie zdarzeń (definitywny krach nadziei politycznych, wiązanych z rodem Bonapartych, i fiasko planów zeswatania Wokulskiego z panią Stawską) myśl o żydowskim właścicielu firmy dolega mu dotkliwie. W zamęcie nieszczęść stary subiekt, któremu kiedyś kule nad głową „inne wyświstywały hasła", będzie bez protestu, a nawet z odruchem przyzwolenia, słuchał antyżydowskich pogróżek, zalatujących przyszłym pogromem.
Jeśli Rzeckiego może czytelnik usprawiedliwiać przygnębieniem, zagubieniem, rozżaleniem i postępującą chorobą, to autor Lalki nie podsuwa mu takich możliwości, gdy odnotowuje w Pamiętniku starego subiekta antyżydowskie mędrkowanie Węgrowiczów i Szprotów, i antysemicką ewolucję socjalisty Kleina.
Znamienne przy tym, że wirus antysemityzmu nie przeniknie do Wokulskiego. Chroni go przed zakażeniem nie tylko format intelektualny i moralny, lecz również doświadczenie człowieka dyskryminowanego. Nie idealizuje Żydów. Nie przeczy, żc mają wady — jak każda zbiorowość — tyle że w tych wadach widzi udział naszego tra
towania ich społeczności.