padkami nie powir'~ ode mnie nie wyms był uczciwy. Reguł
lązywac w stosunku do Żydów — choć w praktyce nie zawsze tg bywało osiągane. Ale nieuczciwość wobec Żyda spotykała gj. j z potępieniem kasty, czego nie było w stosunku do nie-Żyda ! Drobny handel w Polsce był pod znakiem tej podwójnej morał. ! nosci, zrodzonej w kaście. Choć przypisywano jej pochodzenie I mentalności żydowskiejt Thlmudowi, cechom rasowym itp., była I ona w rzeczywistości produktem systemu kastowego i jego men- I tajności. Jest rzeczą interesującą, że w Stanach Zjednoczonych I Żydzi — wolni od ram kastowości — mają jako kupcy bardzo I dobrą opinię. O „szachrajstwach” żydowskich tu się nie sł™ 1
Znacznie natomiast gorszą w tej dziedzinie opinię mają nieli kupcy murzyńscy.
IV
Wszędzie, gdzie istnieje system kastowy, jest on związanyze sztywnym i tradycyjnie utrwalonym układem ocen społecznych. Kasta jest przedmiotem określonych wartościowań, których wpływ na życie zbiorowe jest kolosalny.
W polskim systemie stanowym szlachta tworzyła kastę odgórną, uprzywilejowaną, niosącą na sobie charyzmę. Szlachcic był potomkiem Jafeta, płynęła w nim krew lepsza, był pod każdym względem wyższego gatunku. Folklor szlachecki wytworzył swoistą antropologię, w której elementy rasizmu nie były bez znaczenia.
Wszystko, co nie było szlacheckie, było podlejszego gatunku. Chłop wywodził się od Chama (antropologia południowej funda-mentalistycznej Ameryki czyni z Chama praojca Murzynowi), byl nic tylko społecznie, ale i antropologicznie istotą kondycji niższej. Żyd oczywiście wywodził się od Sema. Antropologia szlachecka zbyt mało interesowała się mieszczaninem, by znaleźć dla
niego odpowiedni rodowód. Ale i on oczywiście był gatunku gorszego.
'Ih antropologia łączyła się ściśle z socjologią, jaką przyjmował świat szlachecki. Zamykała się ona w zwięzłych definicjach, jakim poddawane były „podłe kondycje” społeczności polskiej. Chłop był „chamem”, mieszczanin — „łykiem”, Żyd — „parchem". „Cham”, „łyk” i „parch” tworzyli układ wartości, w którym szłachcic polski zamykał warstwy nieszlacheckie.
W takich definicjach mieścił się zarazem moment kastowego traktowania przez szlachtę świata nieszlacheckiego. Słowa „cham”, „łyk” i „parch” oznaczały sztywne układy, zamknięte grupy społeczne, umiejscawiały je w ramach określonej organizacji społeczno-politycznej, ekonomicznej i kulturalnej, i poddawały każdą z nich określonemu wartościowaniu. Nie były to nazwy pochlebne czy pochlebiające. Przeciwnie — były wyraźnie poniżające, pogardliwe.
Dopóki system kastowy w Polsce był mocno zakorzeniony i przyjmowany jako coś oczywistego i naturalnego, dopóty nazwy te i odpowiadające im treści były w powszechnym obiegu i nie budziły zastrzeżeń. Chłop godził się z tym, żc jest „chamem”, mieszczanin — że jest „łykiem”, Żyd — że jest „parchem”. Każda z tych grup traktowała swoją kastowość jako coś oczywistego i każda z nich godziła się z tym miejscem, jakie system kazał jej zajmować. Oczywiście niekiedy zdarzały się bunty, częściej indywidualne niż zbiorowe, choć i z tymi ostatnimi można się było spotkać. Najwięcej oporu wykazywało mieszczaństwo, zamożniejsze zwłaszcza, w którym aż do końca Rzeczypospolitej żyły tradycje dawnego patrycjatu i wspomnienia minionego znaczenia. Chłop i Żyd — dwie grupy o szczególnie wyraźnych cechach kastowych— w całości przyjmowali definicje „chama” i „parcha”.
Definicje tc i oceny były stosowane nie tylko w stosunkach między szlachtą i nicszlachtą. Stały się one wyrazem stosunków między warstwami niższymi. Dla mieszczanina chłop był „cha-