ŚMIERĆ CESARZA
Na lewo ode mnie stał nowy cesarz. Dziwna w nim w tym momencie nastąpiła zmiana. Nie był to ten sam carewicz Aleksander Aleksandrowicz, który lubił zabawiać małych przyjaciół swego syna Nikiego, rozrywając całą talię kart albo związując w węzeł żelazny pręt. W ciągu pięciu minut całkowicie się przeobraził. Coś niepomiernie większego niźli świadomość swych monarszych obowiązków rozświetliło jego przysadzistą postać. Jakiś płomień zapłonął w jego spokojnych oczach. (Ze wspomnień wielkiego księcia Aleksandra Mi-chajłowicza)
Tak, to było „cesarskie spojrzenie", ciężkie, bezwzględne spojrzenie Mikołaja I. Jakże czekali oni wszyscy na ten bezwzględny wzrok. Jakże wierzyli, że przywróci krajowi spokój i odrodzi wielkie, silne samowładz-two.
Dał znak ręką Marii Fiodorownie, i wyszli razem. Jej miniaturowa figurka podkreślała potężną posturę nowego cesarza.
Z jakąż nadzieją patrzyli wtedy przez okno gabinetu zmarłego Aleksandra II wielcy książęta... Jak kroczył gigant - Aleksander III, rozsuwając tłum, ku swoim saniom. Szedł wielkimi krokami, a za nim z trudem podążała jego malutka żona.
Tłum krzyczał: „Hura!". Jednak nowy car posępnie odpowiadał na powitania ciżby, on był groźny.
Żaden z Romanowów nie był tak bliski wyobrażeniom ludu o carze, jak ten mocarz z rudą brodą i groźnym spojrzeniem.
Otoczone już sotnią dońskich kozaków ruszyły jego sanie. Kozackie spisy czerwonym odblaskiem płonęły w marcowym słońcu.
Z pokoju zmarłego cesarza wyniesiono bezwładną księżnę Juriewską do jej komnat.
Kiedy wszyscy się rozeszli, do pałacu przywieziono słynnego malarza Konstantina Makowskiego. Był to ulubiony artysta Aleksandra II.
W dogorywającym marcowym dniu przystąpił do pracy. Wpatrywał się w twarz cesarza - cała była w drobnych rankach...
Przez łzy rysowałem jego ostatni portret. (Konstantin Makowski)
Dwór głośno okazywał smutek... i po cichu wspominał. Wspominano wiele złowieszczych przepowiedni towarzyszących panowaniu: złotą kulę z krzyżem, która wypadła z rąk Gorczakowa podczas koronacji, i koronę, która zsunęła się z głowy cesarzowej. Wspominano, jak jakieś dwa tygodnie przed śmiercią Aleksander każdego ranka na parapecie
467