422 Część IV. Twoja śmierć
była bardzo piękna... Usadowiona znowu na poduszkach, powiedziała a mnie głosem bardzo wyraźnym i bardzo spokojnym: <*Podaj mi krucyfijJ twojego ojca.* Był to ten sam, który on umierając trzymał w rękach.” ąci* krucyfiks umierających!
Ty byłeś na jej ustach, co milkły śród męki,
Gdy tchem ostatnim „żegnaj” mówiła bez trwogi,
O znaku święty, darze konającej ręki,
Boga obrazie drogi.
Jedno ramię spływało z żałobnej pościeli,
Drugie sięgało serca milknącego,
Jakby pragnąc przycisnąć do ust chłodnych bieli Obraz Zbawcy naszego.
Jej wpółotwarte stale szukały go wargi,
W pocałunku niebiańskim duch wzleciał śród cienie,
Jak powiew, który ginie w ogniu bez słów skargi,
Nim rozświetli płomienie. *21
„Moja matka wzięła krucyfiks i dopiero w tej chwili ręka jej upuściła małe etui z portretem naszego ojca, z którym się nigdy nie rozstawała [romantic love historyków rodziny]. Na noc wkładała go pod poduszkę... trzymała go w rękach aż do ostatniej chwili. Teraz wzięła krucyfiks, ucałowała go tkliwie [nie czas już na temporalia, choćby najbardziej uzasadnione, trzeba myśleć o Bogu, to stara tradycja utrwalona w artes moriendi, a zaniedbywana przez katolików epoki romantycznej]. Odmówiła parę modlitw, które kiedyś zachwyciły ją u Olgi: <*Chciałabym umierając mówić jak ona.*>” Ale śmierć ociągała się z przyjściem, zaczęto więc po raz drugi od sceny pożegnania: „Raz jeszcze zrobiła nam wszystkim trojgu znak krzyża na czole, kładła rękę na naszych głowach i mówiła: «Błogosławię was wszystkich, nieobecnych i obecnych, dorosłych i dzieci.*” Potem znowu wzięła krucyfiks i patrząc nań powiedziała: „wkrótce”. Powrócili więc do aktów strzelistych i innych modlitw, do Pater, do Ave. Ale ona była niezmordowana. „Odmówiła modlitwy ze mną, a potem zaczęła sama Credo i wyrecytowała je do końca... Następnie zdrzemnęła się, po czym obudziła się trochę podniecona mówiąc: «Mój Boże, mój Boże*, jak ktoś cierpiący. Znowu zaczęliśmy się za nią modlić; szybko się uspokoiła i powtarzała to, co mówiliśmy. Podczas litanii do Matki Boskiej zamilkła, ale jej ręka ściskała jeszcze rękę Augusta przy każdej odpowiedzi, i tak aż do chwili, gdy to drogie życie bez wysiłku zgasło w moich ramionach.” Recit d'une soeur urywa się na śmierci matki.22
W tych tekstach nie przeznaczonych do publikacji, pisanych dla siebie albo dla braci lub sióstr, dla krewnych albo dzieci, na pewno uderzają nas nie tylko same fakty, ale i staranność, z jaką je przekazano, oraz precyzja szczegółów. Dla kobiety, która je zebrała, stanowiły skarbnicę wspomnień; wszak Aleksandra powiedziała: „Mieszkam stale w pokoju wspomnień.”
Przełożyła Krystyna Osińska.
ALEKSANDRA DE (iAlX
Mimo że rodzina de La Ferronays odznaczała się taką oryginalnością, w jej stosunku do śmierci nie było nic wyjątkowego. Oto inne świadectwo, niemal współczesne, ale nie pochodzące z kosmopolitycznego i ultramontań-skiego środowiska arystokracji. Znajdujemy się koło Castres, w roku 1824, w rodzinie de Ga'ix.23 Caroly de Ga'ix, licząca lat dwadzieścia cztery, pisze o swojej siostrzyczce, chorej zapewne na gruźlicę. Spotykamy tutaj tę samą obojętność wobec lekarzy, ale okazywaną jeszcze wyraźniej: „Nie bardzo wierzyliśmy lekarzom.” Zresztą nie mówi się o samej chorobie, o jej objawach, tylko o tym, że mała Aleksandra (ona również nazywa się Aleksandra!) cierpi. Rodzina zwraca się nie tylko do lekarzy, ale i do Boga. Nowenny, msze w okolicznych kościołach. „Napisaliśmy w jej sprawie do księcia Hohenlohe w Niemczech [jezuita-cudotwórca]; gazety pełne są cudownych uzdrowień uzyskanych dzięki jego modlitwom. Pokładam również wielką ufność w Najświętszej Pannie... Ale z drugiej strony bardzo się boję, że moja biedna siostra mogłaby wyzdrowieć tylko cudem, a my nie będziemy godni cudu [1824].”
Mała Aleksandra wic, że jest bardzo chora. Nie przejmuje się tym, nawet żartuje ze stanu swego zdrowia. „Kiedy się kąpała i opierała na rękach, ciało jej nie dotykało niczego. «Patrz — powiedziała do mnie ze śmiechem — trzymam się ziemi tylko na nitce.»”
Otrzymuje ostatnie namaszczenie w nocy z 16 na 17 listopada 1824 roku. „«Moje dziecko, ten sakrament przywraca zdrowie chorym. Proś Pana Boga, aby cię uleczył.»Na te słowa zwróciła się do mnie z pogodną twarzą: *Nie boję się śmiercią odpowiedziała. "Jeżeli nie dla siebie, módl się o to dla twojego ojca, dla matki, dla nas...»”
Po ceremonii: „No i jak — zapytałam — czy powtórzyłaś Panu Bogu, o co go proszę? «Tak — odrzekła — trochę prosiłam go, aby mnie uzdrowił.* A potem, po chwili milczenia: «Boże, spraw, abym nie musiała pić z tego kielicha, ale niech się stanie Twoja wola, a nie moja.*”
Caroly nie mówi od razu o grobie ani o pogrzebie. Powraca do tematu w przeszło dziesięć lat później (w tym czasie, kiedy umiera Albert de La Ferronays), w napisach na krucyfiksie, krucyfiksie tajnych mszy w okresie Terroru, krucyfiksie zmarłych z jej rodziny. „Parę linijek o uroczej prostocie, które napisała w dzień pierwszej komunii [jak Eugenia, jak Olga], wyjawiło nam jej tajemnicę: «Kocham świętych, którzy pomarli młodo*, pisała. "Spraw, mój Boże, abym umarła młodo, jak oni.* Aleksandra miała piętnaście lat, gdy zabrała ją naszej miłości przewlekła i bolesna choroba, na którą długo cierpiała nic nie mówiąc [i której nikt nie zauważył]... Tak, była szczęśliwa, uśmiech zawsze gościł na jej wargach, a gdy jej powiedziano, że śmierć jest blisko, twarz jej rozpromieniła się... Nazajutrz zwłoki naszej Aleksandry