SIO Część IV. Twoja śmierć
zawdzięczać to należy „cudownej mocy oczyszczającej, jaką posiada ziemia którą uznać można za stały filtr*1.
Daleko odeszliśmy od czasów, kiedy jarzyny w pobliżu cmentarza Nicwj. niątek natychmiast psuły się na powietrzu, kiedy grabarze marli jak muchy „Również grabarze [podobnie jak śmieciarze, garbarze i białoskórnicyj nj* tylko nie wykazują większej niż inni skłonności do jakichkolwiek chorób czy tM zarażania się przy wykonywaniu swojego rzemiosła jakimiś szczególnym; schorzeniami, ale nawet od nicpamiętych czasów uchodzą, niesłusznie lub słusznie, za specjalnie uodpornionych na choroby epidemiczne.'*65
Można więc bez obawy zbliżać się do skromnych krzyży wbitych w ziemię i przeczytać naiwne nieraz wyrazy smutku biedaka, nie perfumując chusteczki i nie wstrzymując oddechu, jak to mają zwyczaj czynić pewne delikatne osoby.”6*
Cmentarze nie zagrażają już zdrowiu: wykazali to „inżynierowie”. Zapewne pracowali z naukową bezstronnością. Ale tak się zdarzyło, że ich wiedza okazała się zgodna z ówczesną opinią publiczną, opinią nie tylko moralną, ale i religijną.
PRZYMIERZE POZYTYWISTÓW Z KATOLIKAMI W OBRONIE PARYSKICH
CMENTARZY
Polityka wokół projektu cmentarza w Mery wyjaśnia nam, czym stał się w ludzkiej świadomości kult zmarłych. Teksty te wyrażają dwie opinie sprzeczne, ale sprzymierzone w tej samej walce, opinię „pozytywistów'* i opinię katolików. Omówimy je kolejno.
Kim byli pozytywiści? Byli to uczniowie Auguste'a Comte'a, nie wyłącznie teoretycy, lecz inicjatorzy filozofii politycznej, która zwracała się jeśli nie do mas, to przynajmniej do elit ludowych i mieszczańskich, zachęcając je do działalności jednocześnie obywatelskiej i religijnej.
W roku 1869 jeden z nich, dr Robinet,67 odpowiedział Haussmannowi w książce pod znamiennym tytułem: Paris sans cimetiere (Paryż bez cmentarza). Wtedy „Paryż nie byłby już miastem, a Francja zostałaby pozbawiona głowy.” „Nie ma miasta bez cmentarza.” W roku 1874 Pierre Laffitte, „głowa pozytywistów”, wydał swoje Considerations generales a propos des cimetieres de Paris (Ogólne rozważania o cmentarzach Paryża), gdzie stwierdzał, że cmentarz „stanowi jedną z fundamentalnych instytucji każdego społeczeństwa”. „Każde społeczeństwo, będąc wynikiem stałej ewolucji ciągu łączących się z sobą pokoleń, zakłada, że istnieje przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.” Obok ratusza „cmentarz [a nie grób] jest wyrazicielem przeszłości” (Laffitte).
„Człowiek — mówi z pewnym wzruszeniem dr Robinet — przedłuża poza śmierć istnienie tych, którzy pomarli przed nim..., on dalej ich kocha, rozumie, podtrzymuje [moje podkreślenie], kiedy oni rozstają się z życiem, i na ich
pamiątkę ustanawia kult (inojc podkreślenie), poprzez który jego nerce i rozum usiłują zapewnić im trwanie... Ta właściwość ludzkiej natury sprawia* że jesteśmy dość wrażliwi i dość inteligentni, aby kochać istoty, których już nie ma, i w ten sposób wydobywać je z nicości i stworzyć im w nas samych to drugie istnienie, które na pewno jest jedyną prawdziwą nieśmiertelnością.” Uważam, że trudno lepiej wyrazić uczucia laickiej Francji w XIX i w początkach XX wieku. Intensywność wspomnienia, jego stale podsycanie stworzyło zmarłym w duszach żyjących drugą egzystencję, mniej aktywną, ale równic rzeczywistą, jak pierwsza. Laffitte podkreśla: „grób kontynuuje moralne oddziaływanie rodziny poza rzeczywistą egzystencję istot, które są jej członkami”.
Tak zrodził się kult grobów, „w swojej istocie niezależny od brzmienia dogmatów i formy rządów. Wyłonił się z najgłębszych pokładów naszej natury jako zasada, która najbardziej dzieli nas od zwicrzęcości..., jest znamieniem człowieczeństwa.” Następnie Robinet rozwija myśl, którą głosił już Vico.
Laffitte, podejmując jako popularyzator idee Comtek, przedstawia historyczne przemiany tego pierwotnego uczucia.
Pierwszym fundamentalnym etapem jest fetyszyzm. „Śmierć jest tylko przejściem od życia ruchliwego do nieruchliwego” [my powiedzielibyśmy: osiadłego]. „Wyłania się wtedy sprawa konserwacji zwłok..., nie widzi się tutaj śmierci, a trup nie wywołuje przerażenia, jak się to dzieje wśród społeczności teologicznych” i chrześcijańskich. Grób jest przedstawiającym i charakterystycznym znakiem tych, których utraciliśmy. W konsekwencji więc, jeżeli pamięć o naszych zmarłych jest warunkiem wszelkiej społecznej egzystencji, jako źe rozwija poczucie ciągłości, grób jest instytucją niezbędną.
Pewien spontaniczny fetyszyzm zawsze się w nas utrzymuje. To on sprawia, że „przechowujemy przedmioty, które przypominają nam kochane i szanowane osoby”, pamiątki, bransoletki z włosów, później fotografie... „W materialnym znaku zawiera się dlą nas i dla całego rodzaju ludzkiego [ale w szczególniejszy sposób dla chrześcijańskiego Zachodu w wieku XIX, i właśnie jako badacze tego odwiecznego i przemijającego uczucia interesują nas pozytywiści z lat 1860—1880] znak i życie tego znaku.” W jaki sposób grób albo wspomnienie wracają życie zmarłemu, bezcielesnemu? „Początkujący umysł badawczy zaprzecza temu wszystkiemu, lecz dojrzały i prawdziwy duch naukowy, który wszystko obejmuje i rozumie, uznaje i spożytkowuje tę zdolność naszej natury.”
Trzeba więc włączyć fetyszyzm do pozytywizmu. „Sankcjonuje on bowiem wielką myśl, która uczyniła grób instytucją nie tylko indywidualną łub rodzinną, ale również społeczną, a to przez zakładanie cmentarzy, które nadają jej zbiorowy charakter. Kult zmarłych nabiera publicznego charakteru, co ogromnie podnosi jego użyteczność, grób rozwija bowiem poczucie ciągłości w rodzinie, a cmentarz — poczucie ciągłości w mieście i w łonie ludzkości”