542 Część IV. Twoja śmierć
O ile cmentarza nie przeniesiono w sensie fizycznym, to jednakże w Scnj. moralnym został on odsunięty, odgrodzony od życia codziennego Pr. nowe uczucie szacunku, z jakim się do niego odnoszono. Nie śmi^J już tańczyć, jak dawniej, koło hal targowych, bo były za blisko zmarły^0 „To niedobrze, trzeba ich uszanować.” Starzy dziwią się tą obcą im $urQ wością. Jak pisze Franęoise Zonabend: „Zamiast spokojnego sąsiedztw pojawił się powód do konfliktów [jeżeli sala zabaw znajduje się za bli^ cmentarza], a zażyłość z sacrum przedzierzgnęła się w p. łen szacunku dystans [podkreślenie moje].,> W Paryżu, w dużych miastach kult zmarłych pojawił się po długim i niejasnym okresie przejścio. wym, kiedy średniowieczna poufałość niepostrzeżenie zmieniła się w szorstką obojętność. Tutaj nastąpiło bezpośrednio przejście z okresu familiamości do okresu poszanowania, jeżeli działalność proboszczów-reformatorów w wiekach XVII—XVIII uznamy za zbyt powierzchowną. Temu poszanowaniu w wiekach XIX—XX towarzyszyło poczucie dystansu i obawa: stary dom koło cmentarza przez długi czas nie znajdował nabywcy. „To za blisko cmentarza” — mówiono. Szacunek malał, strach rósł... Ale nie uprzedzajmy faktów. „To odosobnienie zmarłych — zauważa Franęoise Zonabend — ta niejasna chęć odsunięcia ich w przestrzeni... nie łączy się z zaniedbywaniem cmentarza ani z obojętnością wobec pamięci o zmarłych.” Powiedziałbym więcej: nawet wprost przeciwnie! Dawna familiamość nie znała kultu wspomnień, odwiedzania grobów. „Codziennie [moje podkreślenie] starzy ludzie przychodzą podumać nad grobem współmałżonka albo dziecka... W niedzielę albo czasem w piękne letnie wieczory przechadzają się tutaj kobiety... Chodząc od grobu do grobu, starsi czytają napisy i wspominają zmarłych: właśnie podczas tych przechadzek wykuwa się pamięć wspólnoty, przekazując wszystkim historię wiejskich rodzin.”
Teren zmarłych dzieli się bowiem na „części rodzinne”, według słów pewnego nauczyciela, wypowiedzianych w roku 1912 i przytoczonych przez Franęoise Zonabend. Każdy grób jest jakby odbiciem domu. Mówi się „chez nos tombes” (do naszych grobów), jak „vers chez nous” (do nas), albo „chez la maison” (u nas w domu). Zespół grobów jakiejś rodziny określa się tym samym ogólnym terminem „chez”, co „dom”. Ja również zrobiłem to samo spostrzeżenie.75 Stara praczka w małym mieście podparyskiego okręgu wystawiła piękny grobowiec dla siebie i swojej rodziny, która być może nie miała nawet własnego domu. Gdy któregoś dnia pokłóciła się z zięciem, wypędziła go ze swojego grobu, jak gdyby ze swojego domu.
„Czasami — pisze Franęoise Zonabend — w akcie sprzedaży domu figuruje klauzula, która zobowiązuje nowych właścicieli do dbałości o grób ich poprzedników.” Te groby-domy grupowały się według rodzin i zazwyczaj według rodów. Cmentarz jest więc schematycznym obrazem społeczeństwa podzielonego na grupy rodzinne. Taka organizacja obszaru jest bardzo
znamienna, gdyż stanowi absolutną nowość: cmentarz ancien rćgime’u nie znal związków pokrewieństwa, wszystkich zmarłych przekazywano bez różnicy Kościołowi i świętym.
Wiejska wspólnota miała zatem dość siły, aby stworzyć system symboli tak podobny do kodów kultur tradycyjnych, że skłonni jesteśmy identyfikować go z nimi i uważać za równie stary, mimo że pochodzi dopiero z XIX wieku.
W tej wsi z okolic Chatillon rozpoznajemy więc nasz paryski model kultu zmarłych, który nie ograniczył się do wielkich miast, lecz ogarnął całą wieś, przybierając tak tradycyjny charakter, że z trudem uświadamiamy sobie, iż jest tak nowy. Pozytywizm ze swoją teorią fetyszyzmu i kultu zmarłych nadał konceptualną spójność zbiorowi banalnych uczuć i popularnych opinii, które panowały w naszych społeczeństwach od końca wieku XVIII i głęboko je przeniknęły.
Jest wszakże w opisie pogrzebowych obyczajów z Minot coś, co wcale nie odpowiada już naszemu paryskiemu modelowi, a mnie wydaje się nawet sprzeczne ze słynnym dekretem z prairiala: w Minot nie przestano kłaść zwłok jedne na drugie, tyle że nie w stosach wspólnego grobu, lecz w intymności grobów rodzinnych, z którą ludzie oswajali się od dziecka. „Mamę położono na babce, Alberta [syna] na mamie, a kiedy dziewczyna [wnuczka] Hermana umarła, położyli ją na wierzchu.’* Ten piękny stos mógłby przyprawić o dreszcz strachu filozofów-higienistów roku 1800.
Drugą wielką różnicą w stosunku do sytuacji stworzonej przez dekret z prairiala jest to, że w Minot miejsc na groby nie przyznaje się indywidualnie. Są one własnością gminną, z której każdy korzysta czasowo; mamy więc stan z okresu ancien regime’u, z tym że merostwo i urząd gminny pełnią rolę proboszcza i rady kościelnej. Jak przedtem, grób nie jest własnością wieczystą, a właściwie w ogóle nie jest własnością. Spotkaliśmy więc na tym cmentarzu z XIX—XX wieku cechy bardzo stare, współistniejące bez żadnych trudności z nowościami XIX wieku. Podobnie jak dawne cmentarze, i ten ciągle podlega zmianom. Przy następnym pochówku „podwyższa •się grób”
(w czasie gdy przeprowadzano badania, nie było jeszcze murowanego grobu), co jest przez prawo zabronione. Grabarz wyjaśnia: „Aby grób podwyższyć, otwieram go i jeżeli natrafię na nietkniętą trumnę, niczego nie ruszam i kładę na niej drugą [zgodnie z wolą zmarłego]. Najczęściej jednak znajduję kości i różne kawałki metalu i drewna, układam więc to na boku w mały stos, a kiedy opuszczą nową trumnę, układam na wierzchu.” Mama nie leży zatem, mówiąc dokładnie, na wierzchu, lecz na spodzie. Takie przemieszczanie szczątków było łatwiejsze, gdy rozkład ciała następował możliwie szybko, toteż w Minot mówi się aż do wieku XVII językiem średniowiecza. „Niepożądaną rzeczą jest pozostać nietkniętym, bo oznaczą to, że rytuału pogrzebowego nie dopełniono w należyty sposób, albo świadczy o jakimś niezwykłym losie: zmarły jest albo świętym, albo potępieńcem. ”