412 Część IV. Twoja śmierć
412 Część IV. Twoja śmierć
bardziej oddalają% ranicy... MożcJS jak przedmie .N
zakonnicę, czy on jeszcze cierpi, ona zaś odpowiedziała: «Już nic pozwoliłam mu odejść bez żalu — tak mi się przynajmniej Wyda^Ss bierzmy tego dosłownie. Nie ma tu nic z dawnej spokojnej rezyg^* [ty1 protestu, ani rezygnacji. Przyswojona w doskonały sposób żałoba, ^ się drugą naturą.) Tylko bardzo spokojnie zamknęłam te oczy zawszę ^ ^ i pozbawione mocy widzenia, a może i wrażliwości, i wyszeptałam mu również z bardzo bliska, całkiem bliska, jego ukochane imię: Alberei, % chciałam, aby wśród tych ostatnich chmur, w tym os ściu, które prowadzi do światłości, słyszał mój coraz głos, mój głos i mnie samą, która muszę pozostać u g mnie jak z wolna cichnący dźwięk, może mnie widzia powoli zanikał w wieczności.” 0r)
Na mszy — ciągnie Aleksandra swoją długą spowiedź przed Pauli^ podczas Podniesienia miała pewnego rodzaju wizję: „Zamknęłam oczyj moją wypełniła słodycz równa tej, z jaką słucham muzyki [organowej; 3 bardzo dobrze i muzyka towarzyszyła jej wielkim wzlotom uczuciowym j r^/ gijnym], i wyobraziłam sobie (właśnie tak, dobrze słyszysz, nie było w tym/ nadzwyczajnego), wyobraziłam sobie moją śmierć: chwila zupełnej ciemno^ i w tej ciemności wyczuwałam obecność anioła, a także widziałam niewyra^ jakąś biel i tego anioła prowadzącego mnie do Alberta... A nasze ciała byjJ przejrzyste i złociste.” Bezcielesne.
Aleksandra, chcąc jasno zdawać sobie sprawę ze swoich przeżyć, wraca d0 dziennika i 4 lipca pisze: „Chciałabym dokładnie zbadać, co się we mnie dzieje. Wydaje mi się, że naprawdę pragnę śmierci.” Ona, która tal lubiła stosunki towarzyskie, tak kochała życie, muzykę, teatr, sztukę, przyrodę; „obojętnie traktuję wszelkie ziemskie sprawy; ważna jest tylko czystość, woda do której pasja mi pozostała”. Czystość! Ta wielka zdobycz epoki wikto. Hańskiej, zakorzeniona tak głęboko, że mimo ogólnej obojętności na ziemskie sprawy ostała się wraz z Bogiem i Miłością. Woda intymnych zabiegów około ciała i bezgraniczne ukochanie drogich istot, miłość, która żąda od nich wszystkiego i wszystko chce z siebie ofiarować, miłość, która zabiera, ale również oddaje...
A jednak ta nieobecność jest tak ciężka do zniesienia! „Niekiedy czuję pisze Aleksandra do Pauliny — bolesną chęć wyjścia z siebie, zniszczenia się, uczynienia czegoś, aby odzyskać minutę szczęścia, które utraciłam, jedną minutę, jego głos, uśmiech, spojrzenie.” Chroni się w pokoju Alberta: „Tam I jest mi dobrze. Ach, jakżebym chciała tam umrzeć!” Mała Eugenia niepokoi I się, nie wie, co właściwie należy sądzić o tej wielkiej zapamiętałej żałobie: „Mam I nadzieję, że Bóg nie pogniewa się o ten nadmierny ból”, byle oczywiście I pozostał on chrześcijański! „Podsycanie go przynosi pociechę.”
O ile inni nie chcą się pogodzić z tym, że „przez resztę życia będą ją wi* I dzieć w smutku”, Eugenia myśli, że taki będzie los tej młodej wdowy: „Moż- I
na jej pozwolić na smutek, który coraz bardziej będzie się stawał jej na-»»
turą.
Ale jest jeszcze sprawa żałosnych szczątków Alberta. Czekają na cmentarzu Montparnasse, skąd mają być przewiezione do Boury w Normandii, do rodzinnego zamku. Zajmuje się tym hrabia de La Ferronays: „W tej chwili przygotowujemy [w Boury] cmentarz, gdzie, jeśli Bóg pozwoli, za jakiś czas i my spoczniemy.” Będzie tam również miejsce dla Aleksandry. „Tą myślą jesteśmy dziś zajęci, o tym mówimy, takiej przyszłości się spodziewamy. (Jak widać, klasyczną rozwagą nikt w rodzinie de La Ferronays nie grzeszy!) Wszystko to dla wielu osób byłoby smutne. Ale nie dla nas... Dobre, drogie dziecko [Paulino], kiedy twoja matka i ja spoczniemy koło twojego świętego brata, przyjdziesz nas odwiedzić i odmówisz za nas szczere modlitwy [odwiedzanie grobu]. A potem któregoś dnia, ach tak, moje dziecko, któregoś dnia, miejmy nadzieję, któregoś dnia twoje urocze marzenie urzeczywistni się w całej pełni.” Jakież to urocze marzenie? Paulina wyjaśnia w przypisie: chodzi
0 jej śmierć. „Kiedyś skreśliłam coś w rodzaju marzenia (w rodzinie de La Ferronays pisze się mnóstwo: listy, pamiętniki itd.] o życiu pozagrobowym i opisałam bezgraniczne szczęście z odnalezienia tam osób, które kochało się na ziemi.”16
Wreszcie cmentarz w Boury jest gotowy. W któryś październikowy dzień przybywa wóz ze zwłokami, towarzyszy im Aleksandra i na pewno pan de La Ferronays: „Przy krzyżu u wjazdu do wsi czekały na nas moja matka i siostry,
1 na widok wozu uklękły.” Ksiądz Gerbet, wielki przyjaciel Alberta, stawił się również, „z procesją, w której szła cała wieś. Otwarto wóz, ksiądz pobłogosławił trumnę. Mama i Aleksandra (jest to list Eugenii do Pauliny] ucałowały ją”: ucałowanie trumny przypomina nam fantasmagorie z końca wieku XVIII, obrazy związane z erotyzmem śmierci. Pocałunki matki i żony wolne są od zmysłowości, zawierają wszakże poczucie fizycznego kontaktu i, w przypadku żony, głębokiego zjednoczenia ciał i dusz, całej istoty.
Nabożeństwo w kościele. Pogrzeb na cmentarzu, tak pieczołowicie przygotowanym. Aleksandra „patrzyła z pewnego rodzaju radością na ten pusty dół”, który przeznaczono i dla niej: jedna płyta przykryje dwa groby, „bo w grobie obydwie trumny będą do siebie przylegać, jak chciała nasza biedna siostrzyczka”.
W parę dni później rozgrywa się scena niezwykła, niepojęta dla kogoś, kto nie zna wszystkich historii, wszystkich wątków z powieści grozy, opowiadań o pozornej śmierci, o miłości w grobowych lochach. Jest to erotyzm śmierci wieku XVIII, ale realny i wzniosły, oczyszczony, w którym seksualności w ogóle nie ma albo zostaje stłumiona. „Od dnia przeniesienia zwłok dół tymczasowo przykryto deskami; wczoraj je zdjęto i Aleksandra mogła wykonać plan, który wpierw sobie ułożyła. Powierzam ci to w tajemnicy [Olga Paulinie], gdyż ona przed nikim się z tym nie zdradziła, w obawie, że wyda się to