Szaty cesarza zrobiły karierę chyba największą. Powiedzenie „król (cesarz) jest goły” stało się ogólnie znaną metaforą. Ale baśń ta zrobiła największą karierę wśród dorosłych. Podobnie jak mądrość zawarta w Alicji w Krainie Czarów służy za chwyt polemiczny politykom, pisarzom i intelektualistom.
Dla młodego odbiorcy piękniejszymi były te, które posiadały więcej poezji i wzruszenia. Jakżeż bardzo mocno przeżywało się tragedię małej syreny zakochanej w człowieku oraz dramat i cichy triumf słowika cesarza chińskiego.
Małej syrenie postawili Duńczycy pomnik wprost na morzu. Na samotnym kamieniu w porcie kopenhaskim siedzi syrena i patrzy na daleką północ. Posąg jest dziełem jednego z najwybitniejszych rzeźbiarzy — Thordwaldsena. Thord.wTaldsen i Andersen to zresztą dwaj Duńczycy, których sława daleko przerosła granice ich małej ojczyzny.
Pomnik wystawiony postaci, stworzonej przez pisarza, która żywszą i prawdziwszą jest od niejednej postaci prawdziwego i wielkiego w swym czasie człowieka — to chyba największy triumf artysty.
Czasami myślę, czy na taki pomnik w Warszawie, na dziedzińcu pałacu Kazanowskich, nie zasłużył Zagłoba, który stoczył tam swoją he-roiczno-komiczną batalię z małpami. Sienkiewicz nie doczekał się (zresztą i Prus) pomnika w Warszawie. Jeśli koncepcja pomnika autora, np. Rodziny Połanieckich, natrafiła na pewne opory, to na pewno nie natrafiłaby na nie postać samego Zagłoby. Przecież za jedną z najpiękniejszych akcji uważało się wmurowanie tablic w ściany kamienic, w których „mieszkali” Rzecki i Wokulski. A przecież Zagłoba jesf od nich popular nie jszy.
Osobną, niepowtarzalną karierę zrobiła Dziewczynka z zapałkami. W tej baśni bez królów i księżniczek zatriumfowały elementy, które nigdy przedtem nie miały miejsca w literaturze dziecięcej.
Gdy byłem w jednej z ostatnich klas gimnazjum, nauczycielka zadała wypracowanie na konwencjonalny temat: „Moja ulubiona książka”. Wtedy trochę na przekór sobie (rozczytywałem się w Prouście), a bardziej na przekór jej oczekiwaniom, napisałem o baśniach Andersena: o brzydkim kaczęciu i o księżniczce śpiącej na ziarnku grochu. Dziś dopiero widzę, ile było szczerości w tej, jak mi się wtedy zdawało, zamaskowanej przenośni. Tym brzydkim kaczęciem byłem ja (zawsze brzydki, ale wtedy, w siedemnastym roku życia, specjalnie na to uczulony). Wiadomo, z kaczęcia, poszturchiwanego przez wszystkie ptaki na podwórzu, urodził się pewnego dnia łabędź (kto wtedy nie wierzył w taką cudowną metamorfozę!). Księżniczką był ktoś, kto był właśnie bardzo zwyczajny, ale v/ kim przeczuwało się wielką wrażliwość, wielką subtelność. Przeczuwało się i pragnęło wierzyć, że prawdziwą księżniczkę (oczywiście duchową) właśnie ja odnajdę, po owej mnie tylko znanej próbie z ziarnkiem grochu.
187