Literatura dla najmłodszych obywa się bez podziału na gatunki. Wystarczają tu terminy obiegowe uogólniające: wierszyk, piosenka, bajeczka, historyjka. Częściej stosuje się do niej nazwy rodzajów: liryka, epika, dramat („komedyjka”), przy czym praktycznie są to najczęściej małe. formy, pisane językiem zrytmi-zowanym i o charakterze strukturalnie mieszanym. Może i warto 'by zająć się bliżej sprecyzowaniem „bajki”. Terminem tym w literaturze dla dziecka ogarnia się chętnie i bajkę zwierzęcą, i baśń, stosując go wymiennie z „bajeczką”, „bajdurką” itp. „Bajką” nazywa się w ogóle wszystko to, co zostało napisane dla dzieci i zawiera jakieś elementy fantastyki.
Przypatrzmy się więc bliżej „takiej sobie bajeczce”, nie mając zamiaru. — który w tym wypadku nie jest istotny — dokładniejszego sprecyzowania jej formy, za to więcej miejsca poświęcając jej treści.
Wanda Grodzieńska pisze niewątpliwie bajkę „klasyczną” Wół i mucha. „Ciężką dolę masz, wole, pomogę ci w pracy”. Siadła na jego rogu i przespała dzień cały. „No, skończona praca, dziś gospodarz nas pochwali, bośmy dzielnie zaorali calusieńkie pole”.
Podobnie jest z „bajką” Brzechwy Kijanki... „Gdybym była taką żabą. Nie mów, robi mi się słabo...” A przypomnijmy inną żabę Brzechwy, której lekarz zalecił odwadniającą kurację... wiemy, co z niej zostało — garstka proszku. A morał? ...Nie słuchaj lekarza?... Oczywiście nie, taki morał byłby zbyt przewrotny w utworze dla dzieci. Nie postępuj w niezgodzie ze swą naturą?... Tak. Ale Brzechwa kończy bajkę przysłowiem tu zastosowanym w funkcji kalamburu, żartu: „Nie uszło jej to na sucho”. I oto przykład literackiej trawestacji bajki zwierzęcej, w której morał — jeśli jest w ogóle morał — uwolniony został od dydaktyki, zin-74