1-^amięłnik straszliwego lato
Samuel Pepys pozostał w mieście, zajmując się codziennymi sprawami podczas trwania epidemii dżumy. Z jego znanego pamiętnika możemy dowiedzieć się, jak wyglądało życie w tych straszliwych dniach:
7 czerwca - Najgorętszy dzień, jakiegom w życiu zaznał. Tego dnia wbrew temu, czego bym pragnął, widziałem na Drury Lane dwa lub trzy domy naznaczone czerwonym krzyżem na drzwiach i napisem „Boże zmiłuj się nad nami”; to był pierwszy od niepamiętnych dla mnie czasów tego rodzaju widok.
15 czerwca—Zaraza szerzy się w mieście i ludzie są bardzo strwożeni.
17 czerwca - Jadąc najętym powozem, postrzegłem, że mój woźnica jedzie coraz to wolniej, a na koniec stanął i zeszedł na ziemię, i ledwie na nogach się trzymając, rzecze mi: że bardzo zachorzał i zgoła oślepł, tak że nic nie widzi; tedy wysiadłem i wziąłem inny powóz, okrutnie zatrwożony i o tego człowieka, i o siebie, jeśli to zaraza na niego padła.
21 czerwca - Wszyscy wyjeżdżają z miasta, powozy i karety są pełne ludzi zmierzających na wieś [tzn. uciekających].
22 czerwca - Pepys odsyła swoją matkę Margaret Pepys, która spóźniając się, straciła miejsce w zatłoczonej karecie i „chętnie pojechała powozem”.
29 czerwca - Do Whitehall, gdzie dziedziniec pałacu pełen wozów i ludzi gotujących się do wyjazdu z miasta. Zaraza szerzy się coraz bardziej. Rejestr śmiertelności wzrósł do 267 wypadków.
22 lipca - Przyjechałem do domu powozem, mijałem jedynie furmanki; na ulicach widać znacznie mniej ludzi.
30 sierpnia - Poszedłem na spacer do Moorfields, żeby zobaczyć (Boże wybacz moją zarozumiałość!), czy wiozą jakieś ciała, ale ich nie było. Lecz Boże! Jak ludzie wyglądają, na śmiertelnie opustoszałych ulicach mówi się, że miasto jest zapomnianym miejscem pełnym cierpienia.
3 września - Założyłem nową perukę kupioną dość dawno, ale której nic ważyłem się nosić, bo zaraza była koło Westminsteru, gdym ją tam kupował; i ciekaw jestem, jaka też będzie moda po tej
zarazie co do noszenia peruk, bo nikt nie chce kupować włosów, bojąc się, czy nie były zdjęte z umarłych na zarazę.
6 września — W południe do Londynu, by zabrać więcej rzeczy; widziałem ognie palące się na ulicach z rozkazu Lorda Majora.
14 września — Mój biedny goniec Payne stracił dziecko i sam umiera. Słyszałem, że pracownik, którego wysłałem do Dagcnham. aby sprawdził, jak im się wiedzie, zmarł na dżumę: mój przewoźnik, z którym jeszcze ostatniego piątku byłem na wodzie, zaraz potem zachorował i umarł. Kapitanowie Lambert i Cuttle zginęli, dragi syn milorda - Sidney Montague chory na febrę leży u lady Carteret w Scotthall, kolejna córka Mr Lewesa jest chora, a na koniec - moi obaj chłopcy; Will Hewer i Tom Edwards, stracili ojców, obaj zmarli na zarazę. Wpędza mnie to w melancholię.
20 września — Do Lambeth. Co za smutne czasy, że nie widzi się nawet barek na Rzece, a trawa porasta dziedziniec królewskiego pałacu.
16 października — Stamtąd pieszo poszedłem do Tower Ach. mój Boże, jaka pustka i melancholia na ulicach, tyle się widzi chorych biedaków, pełnych boleści. I opowiadali mi, że w Westminsterze nie ma żadnego lekarza i tylko jeden aptekarz, bo inni wymarli12.
Thomas Vincent, poprzedni pastor St. Magdalen z Milk Street, też pozostał w Londynie w czasie epidemii. Jest autorem pracy Gods Terrible Voice in ihe City, która obrazowo opisuje zaistniałe okoliczności:
W sierpniu jakże straszliwie przybrała na sile! Czarne chmury przesłaniają niebo, a ostry deszcz pada na wszystkich. Śmierć tryumfalnie jedzie na swoim białym koniu przez ulice, wdzierając się do prawie każdego domu, gdzie znajdują się mieszkańcy trzęsący się pod nawałem potężnego wiatru. Ulice Londynu są posępne w swojej pustce; każdy dzień przypomina dzień szabasu obchodzony z większą powagą niż to miało miejsce wcześniej. Pozamykano sklepy, ludzie tak rzadko się przechadzają, że trawa zaczyna gdzieniegdzie wychodzić, a wszędzie panuje cisza: nie ma py szatkowaty ch koni terkoczących powozów, wzywania klientów, oferowania specjalnych produktów, w uszach nie rozbrzmiew a krzy k Londynu. Jedy-
12 Samule Pepys. Dziennik Samuela Pępysa. przekład Mani Ossowskiej, część da-maczenia pochodzi od tłumaczki.