4
«
Ewangelia według św. Łukasza 24
Tej samej niedzieli dwóch innych uczniów Jezusa szło drogą z Jerozolimy do Emaus. Rozmawiali o smutnych wydarzeniach ostatnich dni. W pewnej chwili zrównał się z nimi jakiś nieznajomy. Zamiast ich wyprzedzić, zapytał:
- O czym tak rozprawiacie?
- Naprawdę nie wiesz, co się ostatnio wydarzyło w mieście? - zdziwił się jeden z uczniów imieniem Kleofas.
- Chyba jesteś jedyną taką osobą.
Zabito naszego Mistrza, Jezusa!
Byliśmy pewni, że to Mesjasz, a teraz nie ma już nadziei...
Nieznajomy lekko się uśmiechnął.
- Mylicie się, i to bardzo - rzekł.
- Przypomnijcie sobie, co mówili prorocy. Izajasz porównywał Mesjasza do niewinnego baranka prowadzonego na rzeź. On musiał umrzeć - nie
z powodu własnych występków, lecz za grzechy innych ludzi, aby sprowadzić na świat pokój i przebaczenie Boże.
Droga minęła im szybko, bo nieznajomy - powołując się na Stary Testament - wyjaśniał, jak zgodnie z planem Bożym Mesjasz miał zwyciężyć śmierć i zło przez swoją śmierć i zmartwychwstanie.
Uczniowie ani się spostrzegli, gdy znaleźli się u kresu drogi. Sądząc, że nieznajomy chce iść dalej, poprosili go, aby zjadł z nimi wieczerzę.
Nieznajomy przyjął zaproszenie.
Gdy posiłek był gotowy, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał
1 dał im.
Wtedy Go poznali. To był Jezus. Żywy Jezus! Rzucili się ku Niemu, ale On znikł.
- Nic dziwnego, że nasze serca pałały, kiedy mówił! - powiedział Kleofas. - Musimy wracać do Jerozolimy i powiadomić innych!
Ale kiedy przybyli, apostołowie przywitali ich słowami:
-Jezus żyje!
A gdy podnieceni rozprawiali między sobą, Jezus stanął pośród nich. Spożyli razem posiłek, a On wyjaśniał im wszystkie te niezwykłe rzeczy, o jakich mówił przedtem w drodze do Emaus.
380