obiektu i narcystyczni identyfikacja z nim. Uwolnione libido podmiotu nie zostaje zatem skierowane na inny obiekt, lecz do wewnątrz ja, powodując jego identyfikację z tym, co pierwotnie porzucone. W retroaktywnym ruchu melancholii każdy kolejny wybór obiektu przeradza się w chęć jego pożarcia. Ambiwalencja uczuć mełancholiczki wobec zin-temalizowanej Rzeczy oznacza więc w istocie ambi walencję uczuć wobec samej siebie, a przypływy narcystycznego zachwytu przeplatają się z masochistyczną autodestrukcją. Dlatego właśnie zazwyczaj kobieta boleśniej przeżywa utratę partnera w dorosłym życiu, a jego odejście odbierane jest jako zamach na jej dało i psychikę, prowadzący niekiedy do dezintegracji, całkowitego rozpadu. Z psychoanalitycznego punktu widzenia miłość i melancholia są dwiema stronami jednej monety - nierozłączne, pozbawione osobnego istnienia, warunkują się nawzajem.
Z jednej strony miłość, konstytutywna dlań groźba utraty obiektu, jej radość i smutek sprawiający, że zakochany podmiot doznaje nagłej iluminacji: „oto «ja», nie jestem nikim innym1”. Z drugiej strony melancholia ze swoim tańcem na granicy między śmiercią mowy a artystyczną kreacją, gdzie rezygnacja melancholijnego podmiotu, który mówi .to nie ma sensu', odmawia uczestnictwa, powtarza .nie, nie chcę, nie ma mnie1, może nagle przeistoczyć się w sublimację. Melancholia jako kobiecy sposób opłakiwania utraconego obiektu różni się od żałoby właśnie owym ciągłym zawieszeniem na granicy dwóch porządków, blisko-kią Rzeczy, która mówi do nas z naszego wnętrza, kusi i przyzywa, grożąc śmiercią, jednocześnie jednak ów kobiecy podmiot melancholii, nadal połączony z Rzeczą, znajduje się w szczególnej pozycji, która daje mu możliwość aktów transgresji wobec porządku symbolicznego.
W momencie wejścia w porządek symboliczny obiekt przestaje być dostępny w swojej cielesnej materii, bowiem -byt języka jest niebytem obiektów111. Rekompensatą za utraconą preedypalną jedność są „symboliczne ekwiwalenty rzeczy1, a zamiast Matki, którą musieliśmy porzucić, dostajemy możliwość wyboru zastępczych obiektów miłości i sublima-cji. Porządek symboliczny oznacza zatem możliwość symbolicznego zaprzeczenia pierwotnej straty, zastąpienie owej Pramatki symbolem, opłakiwanie utraconej miłości w słowach. Ruch metonimii napędzany jest właśnie przez to pragnienie znalezienia dla niej, dla Rzeczy, najwłaściwszego .ekwiwalentu symbolicznego1. Nigdy jednak nie jest to .to
samo", każdej próbie nazwania towarzyszy pewien niedosyt, a część tego, co chcemy nazwać, opiera się symbolizacji. Z lej niemocy języka wobec pierwotnie utraconej milotei rodzą się różne rodzaje melancholii, której jednym biegunem jest asymbolii, czyli całkowite porzucenie porządku symbolicznego, drugim zaś trangresywna tublimacja artystyczna, polegająca - jak pisze Kristeva - na przemianie Rzeczy w Pieśń.
Asymbolia stanowi pochodną radykalnego sprzeciwu wobec okrężnej i niedoskonałej drogi do Matki, jaką oferuje porządek symboliczny (Julia Kristeva mówi tu o .zaprzeczeniu negacji'), Skrajną postacią analizowanego przez Kristovą w Soleil noir .zespołu melancholijno-depre-syjnego' jest wlainic „śmierć mowy', oznaczająca niemożność językowej kompensaty utraconego obiektu, symboliczne samobójstwo: takie, jakie popełniła uciekająca Dafne zamieniając się w drzewo, Melancholii pragnąc bezpośredniego połączenia i tym, co utracone, z Rzeczą, pierwszym obiektem miłości, odmawia posługiwania się językiem, zamyka w sobie, niekiedy też popełnia rzeczywiste samobójstwo. W asymbolii podmiot mówi: .nie chcę, nic mnie to nie obchodzi', język wydaje mu się obcy, wrogi, słowa nie mają dla niego żadnego znaczenia, w niczym mu nie pomagają, a nawet on urn wydaje się sobie martwy, niezdolny do żadnej aktywności. Kristeva w Soleil noir przytacza przykłady kobiecej melancholii, z jakimi zetknęła się w czasie swojej praktyki psychoanalitycznej, jedna z jej pacjentek, występująca pod imieniem Hćl*n, mówi: .jestem jakby martwa, ale nawet nie myślę o tym, aby się zabić, bo ja już odeszłam'. Podmiot w asymbolii nie pragnie niczego, nie poszukuje obiektów zastępczych, jest podmiotem, który już odszedł. Inne drogi melancholii polegają na włączeniu w porządek symboliczny, pewnego rodzaju konformizmie wobec jego wymogów. Dla kobiety takim podstawowym wymogiem jest zastąpienie pierwotnego obiektu erotycznego wtórnym, czyli mężczyzną, który powinien jej wystarczyć.
0 ile więc podmiot asymbolii rezygnuje z porządku symbolicznego
1 prób odnalezienia Rzeczy w obiektach zastępczych, o tyle podmioty w pełni godzące się na nią tracą swoją kobiecą specyfikę. W takim wypadku można być żoną Don juana albo donną Giovanną. Ta pierwsza -jak pisze Kristeva - realizuje nieświadoma tęsknotę za tym, co utracone, w sposób masochistyczny, wraca do kobiecej pra-Rzeczy za pośrednictwem kochanek swojej niewiernej miłości. Druga, donna Ctwanna, porzucając kolejne obiekty zastępcze, mści się w ten sposób za konieczność porzucenia pierwszej miłości. Drogi żony don juana i donny Ciovanny nie wykluczają wprawdzie kreacji tak, jak wyklucza ją asymbolia, ale twórczość taka nie będzie miała charakteru transgresywnego.
Ostatnia kobieca droga melancholii, najtrudniejsza i nie do końca jeszcze zdefiniowana, to z kolei kreacja polegająca na takim włączeniu pierwszego obiektu w porządek symboliczny, który owemu porządkowi
ft>f. Roland Barthcs. FrBjmmiy dyskursu miłosnego. Tłum. M. Bieiiczyk, Wuszaua:.KR' 1999. " łbr. Im Bcrthcrał. Freud z Lśanern, czyli nauka i psychoanalityk, {w:J Wiek XX- przekroje, Kraków, 1991.