110 "tony i min-KUM w fnyckojitjljiłt
działania, z której żaden podmiot nie uwolni go jako symbolu samej komunikacji.*5
Forma, w której wyraża się mowa, samoistnie określa subiektywność. Mówi: „Pójd/icsz tędy, a kiedy zobaczysz tamto, pójdziesz tamtędy". Inaczej mówiąc, mowa odnosi się do dyskursu innego. Podmiot jako raki jest uwikłany w najistotniejszą funkcję mówienia: wciąga ona swego autora, wyposażając jego odbiorcę w nową rzeczywistość, na przykład, kiedy w: „Jesteś moją żoną”, podmiot pr/.ypieczętowujc swoje bycie żonkosiem.
l aka jest w rzeczy samej zasadnicza forma, i wszelkie ludzkie mówienie raczej wywodzi się z niej, niż do niej dochodzi.
Stąd bierze się paradoks, króry jeden z najbystrzejszych słuchaczy uważał za możliwe przeciwstawić nam, kiedy zaczęliśmy przedstawiać nasze poglądy na analizę jako dialektykę, sformułowany przezeń następująco: mowa ludzka stanowiłaby zatem komunikację w które) nadawca otrzymuje od odbiorcy swój własny przekaz w postaci odwróconej; tę formułę wystarczy nam wyjąć z ust naszemu oponentowi, aby roz-
41 To na użytek kogoś, kto może jeszcze to zrozumieć, chociaż szukał w słowniku I.ittrćgo uzasadnienia teorii czyniącej z mówienia „działanie obok", na podstawie tłumaczenia z gteki wyrazu Jtaubolt" (ale dlaczego nie „działanie ku"r), nic zauważając przy tym, żc jeśli to słowo znaczy czasem to. co znaczy, to ze względu na uzus homiletyczny, zastrzegający od X wieku wyraz HVerbum", „słowo", na oznaczenie wcielonego Logosu.
poznać w niej odbicie naszej własnej myśli, że, mianowicie, mówienie zawsze subiektywnie zawiera odpowiedź, żc „Nic szukałbyś mnie, gdybyś mnie nie znalazł" jedynie potwierdza tę prawdę, i żc stanowi to powód, dla którego w paranoicznej odmowie rozpoznania wstydliwe uczucia wyłaniają się w formie negatywnej werbalizacji dzięki „interpretacji" prześladowczej.
Podobnie gdy cieszycie się ze spotkania kogoś, kto mówi tą samą mową co wy sami, to nie chcecie powiedzieć, że spotykacie się z nim w dyskursie wspólnym dla wszystkich, ale że łączy was z nim odrębne mówienie.
Znajdujemy w tym antynomię iinmancnt-na dla relacji występujących pomiędzy mówieniem a mową. W miarę jak mowa staje się bardziej funkcjonalna, przestaje nadawać się do mówienia; kiedy staje się zbyt osobista, traci swoją funkcję mowy.
Znany jest zwyczaj posługiwania się w tradycjach ludów pierwotnych tajnymi imionami, z którymi podmiot do tego stopnia identyfikuje własną osobę lub swoich bogów, żc ujawnienie tych imion oznacza bądź własną zgubę, bądź zdradę wobec bogów, a poza tym zwierzenia naszych podmiotów, a może i własne nasze wspomnienia uczą nas, iż przypadki, kiedy dziecko odnajduje spontanicznie wartość tego zwyczaju, nic są rzadkie.
Ostateczna miarą w mowie jej wartości mówienia jesi intersubiektywność związana z „my”, którą mowa przyjmuje.