w I uni, u i (nM rnuuy I ««*»« w (nyt h,unjitfk
woływanie się na reakcję przeżyciową, będącą obsesją naszej techniki i teorii, albowiem fundamentalna historyczno^ zdarzenia zachowanego w naszej pamięci wystarcza, aby pojąć możliwość subiektywnego odtworzenia przeszłości w teraźniejszości.
Co więcej, przykład ten pozwala nam na uchwycenie tego, jak regresja psychoanalityczna implikuje ów progresywny wymiar w historii podmiotu, którego brak Freud podkreśla w jun* gowskiej koncepcji regresji neurotycznej, my zaś rozumiemy, w jaki sposób w samym doświadczeniu ta progresja się przetwarza, zapewniając następstwo.
Wreszcie odwołanie się do lingwistyki wprowadzi nas w metodę, która rozróżniając w mowie uscrukturowania synchroniczne od dia-chronicznych, może nam pozwolić na lepsze rozumienie różnicy w wartości naszej mowy interpretującej opory i interpretującej przeniesienie, albo odróżnić skutki procesu wypierania od struktury jednostkowego mitu w nerwicy natręctw.
Znana jest lista dyscyplin, na które Freud wskazał jako na nauki pomocnicze należące do programu idealnego Wydziału Psychoanalizy. Znajdują się tutaj, w pobliżu psychiatrii i seksuologii, „historia cywilizacji, mitologia, psychologia religii, historia i krytyka literacka”.
Zespół tych tematów, określający cursus kształcenia w technice psychoanalitycznej, wpisuje się bez zakłóceń w omówiony przez nas trójkąt cpiscemologiczny, kcór>’ mógłby nam dać własną metodę zaawansowanego uczenia teorii i praktyki psychoanalizy.
Co do nas, dorzucimy chętnie do tego zestawu: retorykę, dialektykę w technicznym sensie, jaki ma ten termin w Topikach Arystotelesa, gramatykę i zwieńczenie estetyki mowy: poetykę obejmującą także zaniedbywaną technikę dowcipu.
A choćby te rubryki niektórym kojarzyły się z czymś niemodnym i staroświeckim, my nie będziemy się wzdragać przed obarczaniem się nimi, bo oznacza ono powrót do naszych źródeł.
Psychoanaliza bowiem w swoim początkowym rozwoju, związanym z odkryciem i badaniem symboli, miała wspólną strukturę z tym, co w średniowieczu nazywano „sztukami wyzwolonymi”. Pozbawiona jak one prawdziwej formalizacji, jak one budowała siebie w postaci korpusu wyróżnionych problemów, przy czym każdy z nich wypływał w jakiejś szczęśliwej relacji pomiędzy człowiekiem a jego własną miarą, z tej właściwości brał się czar i człowieczeństwo, mogące zrównoważyć w naszych oczach nieco rozrywkowy charakter ich prezentacji. Nie gardźmy tą stroną początków psychoanalizy, jest ona bowiem wyrazem wytchnienia ludzkiego sensu po jałowym czasie sejentyzmu. Gardźmy tym mniej, że psychoanaliza nic podniosła swego poziomu wchodząc na fałszywe drogi teoretyzacji sprzeczne z właściwą jej strukturą dialektyczną.