DSC01470

DSC01470



[jo] Bo ber dał światło pozostaje demne.

Gała s<j jego źródłem, im urodę daje I tylko dało mu na drodze staje.

Dlatego wkrótce, taką mam nadzieję.

Razem z dałami sczeźnie* i sczernieje. FAUST

j5| Wiem teraz już. czemu tak godnie służysz! Nie mogąc psuć niczego w sprawadi dużych. Próbujesz w małym wymiarze coś zdziałać. MEFISTOFELES

Toteż i moja skuteczność jest mała.

Ten świat prostacki, to coś. co nicości [40] Na drodze staje w swojej bezczelnośd -Choć się już wielu sposobów imałem.

Niczego przeciw niemu nie wskórałem.

Ileż burz. trzęsień, pożarów, powodzi -Wszystko na próżno, światu to nie szkodzi!

[45] A ten przeklęty pomiot zwierzęta, d ludzie -Na nich w ogóle już nie ma sposobu!

Tyłu wysłałem już do grobu.

A wdąż się nowa, świeża krew gdzieś budzi.

1 tak bez końca, można dostać kota!

[50] Z powietrza, wody, ziemi, piasku, błota,

Tysiące kiełków się ku żydu grzebie,

Sucho czy mokro, upały czy zima,

I gdybym ognia sobie nie zatrzymał,

To w końcu nigdzie nie byłbym u siebie.

FAUST

[55] Więc chcesz powstrzymać wieczne żyda tętno,

Tę moc zbawienną, pożytecznie twórczą,

Swą dłonią, lodowatą i jaszczurczą,

W bezsilnej złośd w kułak zaciśniętą?

Radzę a, spróbuj czym innym się zająć,

[60] Synu chaosu, osobliwy stworze!

MEFISTOFELES

Zastanowię się nad tym nie zwlekając,

Następnym razem pogadamy może!

(tłum. Jacek St. Buras)

iSaeźnie-


aD0 ^Pstwansabo),™,

Określ, w jaki sposób charakteru bohatera eksponuje cerhv!i-P?aci Mefistofelesa. Wyjaśni 9h bieli na twarzy bóESgSymbol,C2W


znśzaeje.

P R E RO M A NT Y Z

34S


Lichaił Bułhakow

Mistrz i Małgorzata (fragment)

hlOHfóalu *9- Przesądzone zostają losy Mistrza i Małgorzaty ji) Ale nagle coś kazało Wolandowi zwrócić uwagę na okrągłą wieżę, znajdującą się za nim, na (Jachu. Z muru tej wieży wychynął obdarty, u mazany gliną posępny czarnobrody człowiek w chitonie’ i w sandałach własnej roboty.

L Ba! - zawołał Woland, patrząc na przybysza z ironicznym uśmieszkiem. - Wszystkiego się mogłem spodziewać, tylko nie ciebie! Co dę sprowadza, nieproszony gośdu?

-    Przybyłem do debie, duchu zła i władco deni - odparł przybysz, nieprzyjaźnie patrząc spode łba na Wolanda.

-Skoro przybyłeś do mnie, to dlaczego mnie nie pozdrowiłeś, były poborco podatków? - surowo powiedział Woland.

-    Bo nie życzę a dobrze, wcale nie chcę, żeby a się dobrze wiodło -hardo odpowiedział mu przybysz. I [2]-Będziesz się jednak musiał z tym pogodzić - odparł na to Woland i uśmiech wykrzywił mu twarz. -Zaledwieś się zjawił na dachu, a już palnąłeś głupstwo. Chcesz wiedzieć, na czym ono polega? Na intonacji twego głosu. To, co powiedziałeś, powiedziałeś w sposób zdający się świadczyć, że nie uznajesz Qeni ani zła. Bądź tak uprzejmy i spróbuj przemyśleć następujący problem - na co by się zdało twoje dobro, gdyby nie istniało do i jak by wyglądała ziemia, gdyby z niej zniknęły deme? Przedeż rienie reucają przedmioty i ludzie. Oto tień mojej szpady. Ale są również deme drzew i deme istot żywych. A może chcesz dupie całą kulę ziemską, usuwając z jej powierzchni wszystkie drzewa i wszystko, co żyje, ponieważ masz taką fantazję, żeby się napawać niezmąconą światłością? Jesteś głupi.

“ zamierzam z tobą dyskutować, stary sofisto - odparł Mateusz Lewita.

-    Nie możesz ze mną dyskutować z powodu, o którym już wspomniałem - albowiem jesteś głupi

-    odpowiedział Woland i zapytał: - No, mów krótko i nie zawracaj mi głowy. Po coś tu przyszedł?

-    On mnie przysyła.

-    Cóż a polecił przekazać, niewolniku?

~ Nie jestem niewolnikiem - odpowiedział coraz bardziej rozwścieczony Mateusz Lewita. -Jestem jego uczniem.

-    Mówimy, jak zawsze, różnymi językami - powiedział Woland. - Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegną od tego zmianie, prawda?

[3] - On przeczytał utwór Mistrza - zaczął mówić Mateusz Lewita - i prosi dę, abyś zabrał Mistrza do siebie i w nagrodę obdarzył go spokojem. Czyż trudno d to uczynić, duchu zła?

-    Nic dla mnie nie jest trudne - odpowiedział Woland - i ty o tym dobrze wiesz. - Milczał przez chwilę, po czym dodał: - A dlaczego nie weźmiecie go do siebie, w światłość?

_ On nie zasłużył na światłość, on zasłużył na spokój - ze smutkiem powiedział Lewita.

-    Możesz powiedzieć, że zostanie to zrobione - odpowiedział Woland i dodał, a oko mu przy tym błysnęło: — 1 opuść mnie natychmiast

-    On prosi, abyśde zabrali także tę. która go kochała i która przez niego cierpiała - po raz pierwszy Lewita zwrócił się do Wolanda błagalnie.

_ Gdyby nie ty. nigdy byśmy na to nie wpadli. Odejdź.

(tłum. Irena Lewandowska i Witold Dąbrowski; O by ||| Estate of Michaił Bułhakow) .

t Chiton (gl) - okrywę {run* w sUfołytrwj Cr«qi; roffełj pektyny spitej <*» iimontch-


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
scandjvutmp10501 13 — A co? Mówiłem, że nie da. A co? moja prawda ! Długo nie wraca, a więc nie dał
skanuj0043(1) Powiedz, jak nazywają się te przedmioty. Do czego one służą? Co trzeba zrobić, aby każ
Wesoła matematyka klasa V7 Porównaj ułamki, wstaw znak < lub >. 0,25
scandjvutmp19201 nie - bo nam dał ?    A - niel-ski Chle-bie, wł - ta - my Cie - bie
kotek z sercem ie napoił Azorka, bo za dal ie nakarmił kanarka, bo^ !T!TTNji Śc kol.uiyAts 
DSC01415 232 bo ta ciemność teraz i ta ciemność potem (ro) to są wszystko rzeczy nie do pogodzenia z
DSC01436 [jo] Nuż wpłact rud królem Janem: “Król Jan był zwycięski!* - Krzyczy Wojciech: - “Nieprawd
kwpi 02 ._l.Lv Jsk wytańczyć w Design View środek c:ą ikoś ci wi e Jo bo ku oraz i.rne 0r<; metry
(-) . li^h W. !<>bO/IA3 DAL YATICANO, 29 Octobre 1939 Monsieur 1 Ambassadeur,PHy J*ai 1 honneu
CCF20121104009 zLsOJHgaJ    rt    e^CćLo>A^LJ *jO bo^ejo®. fr
158 szlachetny UGzeń; bo to była tóż wielka, a prawdziwa radość jego! Widziałem na oblicza ś. p.
254 Powstanie i rozwój rodu ludzkiego. pozostałych. Nader potężne jego kły słabo są skrzywione, a ce
img11301 djvu 112 próbuje, a wzdycha ciężko, bo stary i znużony. Posłyszał głos dzieci na drodze. —

więcej podobnych podstron