[jo] Bo ber dał światło pozostaje demne.
Gała s<j jego źródłem, im urodę daje I tylko dało mu na drodze staje.
Dlatego wkrótce, taką mam nadzieję.
Razem z dałami sczeźnie* i sczernieje. FAUST
j5| Wiem teraz już. czemu tak godnie służysz! Nie mogąc psuć niczego w sprawadi dużych. Próbujesz w małym wymiarze coś zdziałać. MEFISTOFELES
Toteż i moja skuteczność jest mała.
Ten świat prostacki, to coś. co nicości [40] Na drodze staje w swojej bezczelnośd -Choć się już wielu sposobów imałem.
Niczego przeciw niemu nie wskórałem.
Ileż burz. trzęsień, pożarów, powodzi -Wszystko na próżno, światu to nie szkodzi!
[45] A ten przeklęty pomiot zwierzęta, d ludzie -Na nich w ogóle już nie ma sposobu!
Tyłu wysłałem już do grobu.
A wdąż się nowa, świeża krew gdzieś budzi.
1 tak bez końca, można dostać kota!
[50] Z powietrza, wody, ziemi, piasku, błota,
Tysiące kiełków się ku żydu grzebie,
Sucho czy mokro, upały czy zima,
I gdybym ognia sobie nie zatrzymał,
To w końcu nigdzie nie byłbym u siebie.
FAUST
[55] Więc chcesz powstrzymać wieczne żyda tętno,
Tę moc zbawienną, pożytecznie twórczą,
Swą dłonią, lodowatą i jaszczurczą,
W bezsilnej złośd w kułak zaciśniętą?
Radzę a, spróbuj czym innym się zająć,
[60] Synu chaosu, osobliwy stworze!
MEFISTOFELES
Zastanowię się nad tym nie zwlekając,
Następnym razem pogadamy może!
(tłum. Jacek St. Buras)
iSaeźnie-
aD0 ^Pstwansabo),™,
Określ, w jaki sposób charakteru bohatera eksponuje cerhv!i-P?aci Mefistofelesa. Wyjaśni 9h bieli na twarzy bóESgSymbol,C2W
znśzaeje.
P R E RO M A NT Y Z
34S
hlOHfóalu *9- Przesądzone zostają losy Mistrza i Małgorzaty ji) Ale nagle coś kazało Wolandowi zwrócić uwagę na okrągłą wieżę, znajdującą się za nim, na (Jachu. Z muru tej wieży wychynął obdarty, u mazany gliną posępny czarnobrody człowiek w chitonie’ i w sandałach własnej roboty.
L Ba! - zawołał Woland, patrząc na przybysza z ironicznym uśmieszkiem. - Wszystkiego się mogłem spodziewać, tylko nie ciebie! Co dę sprowadza, nieproszony gośdu?
- Przybyłem do debie, duchu zła i władco deni - odparł przybysz, nieprzyjaźnie patrząc spode łba na Wolanda.
-Skoro przybyłeś do mnie, to dlaczego mnie nie pozdrowiłeś, były poborco podatków? - surowo powiedział Woland.
- Bo nie życzę a dobrze, wcale nie chcę, żeby a się dobrze wiodło -hardo odpowiedział mu przybysz. I [2]-Będziesz się jednak musiał z tym pogodzić - odparł na to Woland i uśmiech wykrzywił mu twarz. -Zaledwieś się zjawił na dachu, a już palnąłeś głupstwo. Chcesz wiedzieć, na czym ono polega? Na intonacji twego głosu. To, co powiedziałeś, powiedziałeś w sposób zdający się świadczyć, że nie uznajesz Qeni ani zła. Bądź tak uprzejmy i spróbuj przemyśleć następujący problem - na co by się zdało twoje dobro, gdyby nie istniało do i jak by wyglądała ziemia, gdyby z niej zniknęły deme? Przedeż rienie reucają przedmioty i ludzie. Oto tień mojej szpady. Ale są również deme drzew i deme istot żywych. A może chcesz dupie całą kulę ziemską, usuwając z jej powierzchni wszystkie drzewa i wszystko, co żyje, ponieważ masz taką fantazję, żeby się napawać niezmąconą światłością? Jesteś głupi.
“ zamierzam z tobą dyskutować, stary sofisto - odparł Mateusz Lewita.
- Nie możesz ze mną dyskutować z powodu, o którym już wspomniałem - albowiem jesteś głupi
- odpowiedział Woland i zapytał: - No, mów krótko i nie zawracaj mi głowy. Po coś tu przyszedł?
- On mnie przysyła.
- Cóż a polecił przekazać, niewolniku?
~ Nie jestem niewolnikiem - odpowiedział coraz bardziej rozwścieczony Mateusz Lewita. -Jestem jego uczniem.
- Mówimy, jak zawsze, różnymi językami - powiedział Woland. - Ale rzeczy, o których mówimy, nie ulegną od tego zmianie, prawda?
[3] - On przeczytał utwór Mistrza - zaczął mówić Mateusz Lewita - i prosi dę, abyś zabrał Mistrza do siebie i w nagrodę obdarzył go spokojem. Czyż trudno d to uczynić, duchu zła?
- Nic dla mnie nie jest trudne - odpowiedział Woland - i ty o tym dobrze wiesz. - Milczał przez chwilę, po czym dodał: - A dlaczego nie weźmiecie go do siebie, w światłość?
_ On nie zasłużył na światłość, on zasłużył na spokój - ze smutkiem powiedział Lewita.
- Możesz powiedzieć, że zostanie to zrobione - odpowiedział Woland i dodał, a oko mu przy tym błysnęło: — 1 opuść mnie natychmiast
- On prosi, abyśde zabrali także tę. która go kochała i która przez niego cierpiała - po raz pierwszy Lewita zwrócił się do Wolanda błagalnie.
_ Gdyby nie ty. nigdy byśmy na to nie wpadli. Odejdź.
(tłum. Irena Lewandowska i Witold Dąbrowski; O by ||| Estate of Michaił Bułhakow) .
t Chiton (gl) - okrywę {run* w sUfołytrwj Cr«qi; roffełj pektyny spitej <*» iimontch-