V" Taktyka Czartoryskich natomiast polegała, jak można mniemać, na przekonywaniu Rosji o nieprzezwyciężalności oporu Polaków przeciw ja-4umkolwiek koncesjom na rzecz dysydentów. Toteż dopuścili oni, aby posłowie na sejmie koronacyjnym w 1764 r., w innych wypadkach karnie słuchający ich dyrektyw, dokonali gwałtownej manifestacji na pierwszą wzmiankę o koncesjach na rzecz dysydentów. Podobnie nie starali się Czartoryscy przekonać o ich potrzebie swych stronników w okresie między sejmem koronacyjnym a sejmem 1766 r., jak również na samym sejmie, mimo że przyciśnięci do muru przez Katarzynę II i Repnina zapewniali o swej dobrej woli, nadając jednak zapewnieniom tym mgławicowy charakter. Wydaje się, że August Czartoryski bez przykrości patrzył, jak narasta rozdźwięk między Rosją a Stanisławem Augustem, obawiał się bowiem, że dążący do samodzielności król, w oparciu o protekcję rosyjską stworzy w kraju własne stronnictwo i usunie starych książąt na boczny tor. Umacniali oni też króla w przekonaniu o niemożności spełnienia zaleceń rosyjskich wobec postawy społeczeństwa, strasząc go, że podjęciem konkretnej współpracy z dworem petersburskim w tej sprawie narazi się na nienawiść swych poddanych i stanie się przyczyną rewolucji w kraju. Względy dworu petersburskiego chcieli natomiast sami zyskać powolnością jego życzeniom co do zaniechania reform, zwłaszcza w kwestii liberum veto i zgodą na rozwiązanie konferencji generalnej.
Stanisław August na sejmie 1766 r. postanowił najpierw przeforsować ustawę ograniczającą liberum veto, a następnie przystąpić do sprany dysydenckiej, którą postawić miało na porządku dziennym oficjalne żądanie dworu petersburskiego przedstawione sejmowi przez Repnina na uroczystej audiencji. Król, podsuwając projekt owej audiencji, chciał w ten sposób zaznaczyć, że żądanie to pochodzi od Rosji (popartej przez Prusy i pro forma również przez Anglię i Danię, jako państwa protestanckie), aby nie brać na siebie odium za jego wniesienie, i aby posłowie zrozumieli powagę sytuacji i zmiękli w swym dotychczasowym nieprzejednanym oporze. Rosja liczyła, że wysiłki króla i obiecane współdziałanie Czartoryskich, poparte odpowiednimi środkami pieniężnymi i groźbą interwencji zbrojnej, umożliwią przeprowadzenie na sejmie jej żądań, które sprowadzały się do swobody wyznania i do dopuszczenia dysydentów do poselstw sejmowych, deputacji trybunalskich i stanowisk starostów grodowych. W zamian za to obiecywano królowi zgodę na zachowanie konfederacji generalnej (a więc na prowizoryczne trwanie zasady większości głosów) „dla przeprowadzenia wszelkich pożytecznych dla jego ojczyzny projektów”1. Instrukcja Panina przewidywała nawet ewentualność nieprzeprowadzenia wszystkich żądań rosyjskich, ale w
razie ich całkowitego odrzucenia nakazywała doprowadzenie do zawiązania konfederacji dysydentów, którzy wezwaliby pomocy Rosji i Prus. Gdy jednak przed samym sejmem okazało się, że na istotne współdziałanie króla i Czartoryskich Repnin nie może liczyć, z Petersburga przyszły polecenia rozwiązania konfederacji i wejścia w porozumienie z wrogami króla i Czartoryskich, stronnikami saskimi z dawnego obozu „patriotycznego”.
Ludzie ci zwątpiwszy w protekcję państw systemu południowego, pozornie jedynie pogodzili się z istniejącym stanem rzeczy. Ich malkon-tenctwo kierowało się nie przeciw podporządkowaniu Polski systemowi północnemu, lecz przeciw reformom rozpoczętym na konwokacyjnym sejmie, a kontynuowanym za nowego panowania znienawidzonego „Ciołka” i przeciw odsuwającej ich od królewskiego rozdawnictwa łask dominacji Czartoryskich. Podburzając przeciw nim opinię szlachecką, jednocześnie z satysfakcją obserwowali rosnące zaniepokojenie Rosji, a zwłaszcza Prus, reformami godzącymi w polską „wolność”. Hetman Branicki oburzony uchwałami sejmu koronacyjnego pisał 11 grudnia 1764 r. do przebywającego na emigracji Karola Radziwiłła: „Stąd już jaśniej poznawać można przedsięwzięte zamysły na wprowadzenie nowej regiminis formy z wywróceniem praw i swobód dawnych Rzeczypospolitej, z ofiarą fortun i urzędów naszych. W takowym niepomyślnym rzeczy stanie obiecywać sobie przecie jeszcze możemy ... tych samych nawet dotąd nam uciążliwych somsiedzkich potencji przyjaźniejszego z własnego ich interesu na konserwację wolności Rzeczypospolitej względu. Jako już i teraz ichmość panowie posłowie pruski i rosyjski oświadczyli w Warszawie te dworów swoich intencje, że Rzeczpospolitę przy dawnych kardynalnych prawach zachowaną mieć chcą”2.
Branicki i inni malkontenci, a również obrażeni na Czartoryskich dawni ich sprzymierzeńcy z czasów bezkrólewia hetman wielki litewski Michał Massalski i jego syn Ignacy biskup wileński denuncjowali reformy jako szkodliwe dla Rosji (Massalscy dotarli za plecami bardziej liberalnego Panina do zwolenników twardego kursu Grigorija Orłowa i Czernyszewów), a podskarbi koronny Teodor Wessel ofiarowywał Rep-ninowi przed sejmem 1766 r. współpracę całego obozu. W Dreźnie zgłosił się do posła rosyjskiego Karol Radziwiłł z submisją i ofiarowaniem usług. Jednocześnie malkontenci, przede wszystkim biskup krakowski Kajetan Sołtyk, prowadzili propagandę pod hasłem obrony „wiary” przeciw jakimkolwiek ustępstwom na rzecz dysydentów. Na sejmie 1766 r. Sołtyk wygłaszał gwałtowne mowy i składał demagogiczne wnioski przeciw dysydentom. Ale po cichu, wraz z głównym działaczem „patriotów’ na tym sejmie posłem wołyńskim Michałem Wielhorskim, zwalczał ra-
507
A. Kraushar, Książę tiepnin i Polska, t. I, Kraków 1898, s. 131.
* J. Michalski, Mentalność polityczna konfederatów barskich, [w:] Przemiany tradycji barskiej. Kraków 1972, s. 14.