OBJA8NIKNIA PCWTY
słownie prawie z Danta tłumaczonych, abym o zupełną kradzież literacką nie był posądzony.
A pień zaś krzyknął... Czemu ty mię łamiesz?
Tu znowu ucichł i na ranę białą Krew czarna wyszła kroplami z parości.
I znowu krzyknął: Czemu rwiesz mi ciało?
Człowieku! nie masz ty w sercu litości!
Byliśmy ludźmi, dziś drzewami piekła;
Lecz czyliż przeto dłoń twoja tak cięży?
Czyliż nas łamać i karcić ma wściekła,
Choćbyśmy w korze miały dusze węży?...
Jako gałązka, gdy z liściem ucięta,
Kiedy ją ogień od końca kaliczy.
To drugą stroną skarży się i syczy;
A wilgoć razem z powietrzem zamknięta Płaczliwie z ciasnej wymyka się więzi:
Tak właśnie z owej uciętej gałęzi Krew ze słowami jedną wyszły drogą.
Rzuciwszy gałąź stałem zbladły trwogą... etc.
Las Dantyszka napełniony jest zapewne duszami oficerów, którzy zhańbieni przez W. Księcia szli zabijać się w Sa-_ skim ogrodzie i strzałem pistoletowym często płoszyli słowiki, spokojnie w ciemnych kasztanach zamięszkałe. Znajome jest mieszkańcom Warszawy wzgórze i urna kamienna, oblana nieraz krwią tych nieszczęsnych.
s. 329, w. 1036
Oddzieram płótno, ciało sią oddziera.
Centaury tratujące Wielkiego Księcia nieznani są z nazwiska Dantyszkowi, nieświadomemu rzeczy mitologicznych; również nie wiedział, że płótno nakrywające trupa jest koszulą Dejaniry, którą raz wdziawszy, z kawałkami ciała oderwać tylko można było od kości.
g. 334, w. 1206
Nie ma imienia już — herby się lamią.
Posępna i poetyczna ceremonia u dawnych Polaków łamania herbów po wygaśnieniu jakiej familii odbywała się w kościele, do którego wlatywał rycerz konny i drzewcem w tarczę uderzał. Po śmierci hetmana Branickiego odbył się ten obrzęd podobno po raz ostatni
g. 340, w. 1406
1 rozsypała się na niej symara.
W narodach, które już zniewieściały albo wcale nie mają egzystencji politycznej, dziwna jest obojętność względem umarłych. I tak w Toskanii nie znajdzie podróżny tych cmentarzów, które taką wonią kwiatów obwiewają wzgórza miasteczek niemieckich. Bogatsi Toskańczycy chowani są pod zimnymi murami -kościołów, ubożsi zaś wywożeni o cztery mile za miasto na cmentarz Trespiano i rzucani razem bez trumien w jeden grobowiec, który co dnia piętnaście ciał pożera. Hamleta trzeba nad takim grobem! Hamleta, który by Ofeliją swoję widział pomieszaną z ohydną zgrają umarłych w jednej mogile. — Z tego zwyczaju Florencji urodził się zapewne ów wymysł matczynej czułości, godny prawdziwie serca jaskółek: że kiedy jakie biedne ciałko dziewicze lub dziecięce przymuszone są powierzyć czarnym grabarzom Trespiano — bojąc się, aby go ci chciwi ludzie przed wrzuceniem w dół z ostatniej koszuli nie obnażyli — ubierają martwego w długą białą symarę i pod fałdami rozcinają tę szatę w długie aż do dołu wstążki, tak że się wydaje całą, a złodziejom już na nic przydatną być nie może. Biedny Dantyszek. będąc jeszcze żołnierzem legijonistą i wygnańcem, nie miał zapewne dość grosza, aby dzieweczkę swoją w Santa Croce obok Danta pochować, i musiał ją na równinie Trespiano zostawić. — Jeżeli który z wojażerów rozczuli się nad przygodą złotej młodości Dantyszka, niechaj zmówi Ave Maria
Słowacki. Dzieła u — 23 353