sa; i widzieliśmy tam wielu mężczyzn i niewiast bez głowy, ale mających ogromne oczy w piersiach, resztę zaś członków podobną do naszych>. [...] Solinus, tyle razy wspomniony Autor, pisze, że na górach indyis-kich znayduią się ludzie z głowami psiemi y głosem psim, alias szczekaniem. Marcus Polus, który zlustrował Indyę, twierdzi, że na Insule Angamen są ludzie o psich głowach y zębach; toż świadczy Odoricus Aelianus lib. 10, naznacza takowym ludziom pustynie y Knieie Egipskie. Te monstra ludzkie Pliniusz nazywa Cynanalogos, Aulus, Gellius, Isidonus nazy-waią ie Cynocephalos, toiest, psie głowy. (...] Xsiążę Mikolay Radziwiłł w swoiey Peregrynacyi w Liście 3 świadczy, że miał z sobą dwóch Cynocephalos, toiest z psiema głowami ludzi, y prowadził do Europy.
Tandem oritur questio <W końcu powstaje py-tanie>: Takowe Ludzie monstrosi czy są capaces <Sposóbni> do zbawienia? Na tę odpowiada kwestyą Katedry Hypponeńskiey Oraculum Augustyn Święty; że człowiek gdziekolwiek się rodzący, byle byl prawdziwy człowiek, rozumne stworzenie, rozumną maiący duszę, luboby miał inną postać od nas, kolor, głos, chodzenie, nie trzeba wątpić, że iest z pierwszego ludzkiego Rodzica Adama pochodzący, a zatym capax zbawienia”.
Drugim przewodnikiem jest „Moby Dick” Mel-ville'a.
I gdy się ma od czasu do czasu dostęp do Wikipe-dii, to zupełnie wystarczy.
Wydaje mi się najuczciwszym projektem poznawczym człowieka. Przypomina wprost, że cała wiedza o święcie pochodzi z jego głowy, jak Atena z boskiej głowy. Ludzie wnoszą do Wikipedii wszystko, co sami wiedzą. Jeżeli projekt się uda, to encyklopedia, która wciąż powstaje, będzie największym cudem świata. Znajdzie się w niej wszystko, co wiemy, każda rzecz, definicja, wydarzenie, problem, którym zajął się nasz mózg; będziemy cytować źródła i podawać linki. W ten sposób zaczniemy dziergać swoją wersję świata, otulać kulę ziemską naszą własną opowieścią. Umieścimy w niej wszystko. Bierzmy się do roboty! Niech każdy napisze choć jedno zdanie o tym, na czym się zna najlepiej.
Czasami jednak wątpię, czy to się uda. Bo przecież może tam być tylko to, co potrafimy wypowiedzieć, na co istnieją słowa. W cym sensie taka encyklopedia wcale nie będzie zawierała wszystkiego.
Powinien więc dla równowagi istnieć jakiś inny zbiór wiedzy — to, czego nie wiemy, spodnia — lewa strona, podszewka, nie do ujęcia żadnym spisem treści, taka, której nie poradzi żadna wyszukiwarka; przez jej ogrom nie stąpa się bowiem po słowach, lecz stawia się stopy między słowami, w przepastne otchłanie między pojęciami. Za każdym razem noga obsuwa się i spadamy.
Wydaje się, że jedynym możliwym ruchem jest ruch w głąb.
Materia i antymateria.
Informacja i antyinformacja.
83