1 wszystkie są banko punktualne -bttkilewiany.bci notatek, bez pugilaresów,
Czy znacie leniwą Mgję, czy podziwialiście jak ja silne psy, zapczążone do wózka rojnika, ndeczatki albo piekarza? Ich triumfalne szczekanie oznajmia, że dumne są i rade rywalizując z koturn.
K oto dwa psy, które należą do klasy jeszcze bardziej \ cywilizowanej. Pozwólcie, że wprowadzę was do pokoju i nieobecnego linoskoka, łóżko z malowanego drzewa bez \ firanek, kołdry wlokące się po ziemi i popslrzone przez \ pchły, dwa wyplatane krzesła, piecyk żelazny i kilka usfto- \ dzonych instrumentów muzycznych. Smutne umeUowarńel \
Mc spójrzcie, proszę, na le dwie osoby inteligentne, w sito- \ jach wystrzępionych, ale świetnych, w czapkach trubadurów l albo żołnierzy, które ze skupieniem czarowników czuwają nad rzeczą bez imienia, gotującą się wolno na piecyku; z garnka wystaje długa łyżka, niby żerdź na dachu, która oznajmia, że tobola murarska skończona.
Czyż nie jest słuszne, aby ci gorliwi aklony nie ruszali w drogę, póki nie napełnią żołądków gęsią i krzepiącą zupą?
Czy nie wybaczycie lej odrobiny zachłanności hic- | dakom, dzień w dzień stawiającym czoło obojętnej wi-downi i niesprawiedliwemu dyrektorowi, który zgarnia wszystko i sam zjada więcej zupy, rui czterech komediantów razem?
lłe to my, uśmiechnięty i wzruszony, przyglądałem tym czworonożnym niewolnikom, usłużnym, ulc$ym i oddanym , których słownik republikański mógłby równie dob-• nt nazwać słu ga mi, gdyby republika,zbyt zajęta szczęściem łudzi,miała czas,by zadbać o honor psów.
Ile razy myślałem, że jest może gdzieś ikto wie? j specjalny tajdla dobrych psów,biednych,htudnychimeszczęśhwych, który byłby nagrodą za tyle odwagi, cierpliwości t trudu. Przecież Swedenbotg twierdzi, że jest oddzielny raj d\a Turków i oddzielny dła Holendrów'.
Pasterze Wergilego i Teokryta spodziewali się w darze za składane pieśni — dobrego sera, albo fletni doskonałej roboty, albo kozy o pełnych wymionach. Poeta, który opiewał biedne psy, otrzymał w darze piękną kamizelkę w kolorach bogatych i zgaszonych, która przywodzi na myśl jesienne słońce, urodę dojrzałych kobiet i babie lato.
Żaden z obecnych w tawernie przy ulicy Yilła-Hermosa nie zapomni, z jakim wylaniem malarz oddal swoją kamizelkę poecie, zrozumiał bowiem, że rzeczą dobrą i słuszną jest opiewać biedne psy.
Tak w dawnych pięknych czasach boski Aretino, za cenny sonet albo ciekawy wiersz satyryczny, dostawał od wspaniałego tyrana włoskiego sztylet zdobny w drogie kamienie lub paradny płaszcz.
I za każdym razem, kiedy poda wkłada kamizelkę malarza, nie może nie pomyśleć o dobrych psach, o psach filozofach, o babim kecie i urodzie dojrzałych kobiet.
117