Bardzo długi kwadrans
W samolocie między godziną 8.45 a 9.00. Na oko trwał godzinę albo i dłużej.
Apulejusz osioł
Zwierza! mi się hodowca osłów.
Sprawa z osiołkami wygląda tak, że są raczej kosi-towną inwestycją, która zwraca się długo i wymaga I pracy. Poza sezonem, gdy nie ma turystów, trzeba mieć za co je nakarmić, zadbać o ich sierść, mimą być schludne. Ten ciemnobrązowy to samiec, ojciec c Jej rodziny. Nazywa się Apulejusz — tak go nazwala jedna turystka. Ten zaś ma na imię Jean-Jacques, chociaż co samica, a ten najjaśniejszy to Jean-Paul. Mam jeszcze kilka po drugiej stronie domu. Teraz poza sezonem pracują tylko dwa. Ale kiedy zaczyna się ruch o świcie, przyprowadzam je na miejsce, zanim jeszcze przyjadą autokary.
Najgorsi są Amerykanie, bo większość z nich ma nadwagę. Są często zbyt ciężcy nawet dla Apulejusza. Ważą dwa razy tyle, co inni ludzie. Osioł jest mądrym stworzeniem, od razu potrafi ocenić wagę i najprawdopodobniej denerwuje się, widząc ich wychodzących z autokaru, zgrzanych, z wielkimi plamami potu na koszulkach, w spodniach sięgających kolan. Mam wrażenie, że rozróżnia ich wręcz po zapachu i potem są kłopoty, nawet jeżeli ich rozmiary okazują się
przyzwoite. Zaczyna się wierzganie, wrzaski, jawne uchylanie się od pracy.
— Jednak moje zwierzęta są dobre, wychowałem je sobie. Zależy nam, żeby nasi klienci mieli dobre wspomnienia. Ja sam nie jestem chrześcijaninem, ale rozumiem, że dla nich to jest w końcu kulminacyjny punkt wycieczek. Przyjeżdżają tutaj, żeby na moich osiach odwiedzić miejsce, gdzie jakiś Jan ochrzcił ich proroka wodą z rzeki. Skąd wiedzą, że to akurat tutaj? Podobno tak jest napisane w ich księdze.
Przedstawiciele mediów
Rano byl zamach. Zginęła jedna osoba, a kilka zostało rannych. Ciało już zabrano. Policja otoczyła miejsce biało-czerwoną plastikową taśmą, za którą widać było na ziemi ogromne plamy krwi; kręciły się przy nich muchy. Leżał motocykl, a w jego pobliżu opalizowała kałuża benzyny; obok siatka z owocami, rozrzucone mandarynki, brudne, osmalone, dalej jakieś szmaty, sandał, czapka z daszkiem w nieokreślonym kolorze, część telefonu komórkowego; tam, gdzie był kiedyś ekran, ziała teraz dziura.
Sporo ludzi stało przy taśmie i patrzyło ze zgrozą. Mówili rzadko, półgłosem.
Policja czekała z uprzątnięciem miejsca, bo miał przyjechać dziennikarz z jakiejś ważnej stacji telewizyjnej, żeby nagrać relację. Podobno szczególnie zależało mu na plamach krwi. Podobno byl już w drodze.