Odkryli z Kampem — bo to on przyniósł mu pewnego ranka ten okaz — coś niezwykłego, nad czym potem Blau pracował przez kilka miesięcy, aby dokładnie zrozumieć skład i działanie konserwujące, go płynu. Było to mianowicie ramię, męskie, potężne (biceps w obwodzie miał 54 centymetry), o długości 47 centymetrów, równo wycięte ewidentnie po to, by pokazać tatuaż — wielokolorowy, z dużym wyczuciem proporcji przedstawiony wieloryb, który wyłaniał się z morskich fal (białe grzywy ujęte z barokowym wdziękiem i precyzją), parskający fontanną w niebo. Rysunek był perfekcyjnie wykonany, a szczególnie niebo, które od zewnętrznej strony ramienia wydawało się intensywnie błękitne — lecz im bliżej pachy, tym bardziej ciemniało. Ta gra barw doskonale się zachowała w przezroczystym płynie.
Okaz nie był opisany. Słój przypominał te, które robiono w Niderlandach w siedemnastym wieku, a więc miał kształt walcowaty, nie potrafiono bowiem jeszcze wtedy wykonać szklanego prostopadłościanu. Preparat, podczepiony do przykrywki z łupka końskimi włosami, zdawał się wisieć w płynie. A najdziwniejszy wydawał się sam płyn... Nie był to już alkohol, choć na pierwszy rzut oka Blau sądził, że chodzi o początek siedemnastego wieku, Niderlandy. Była to mieszanka wody i formaldehydu z dodatkiem niewielkiej ilości gliceryny. Skład, można powiedzieć, bardzo nowoczesny, zupełnie jak używana dzisiaj mieszanka Kaeserling 111. Zamknięcie nie musiało być już szczelne, bo mieszanka nie parowała tak jak
alkohol. Na wosku jako tako uszczelniającym pokrywę znalazł odbicie linii papilarnych i bardzo go to wzruszyło. Wyobraził sobie, że te drobniutkie faliste krcseczki i naturalna pieczątka w kształcie labiryntu należą do kogoś takiego jak on.
Zadbał o to ramię i ten rysunek, można powiedzieć. z miłością. Nie dochodził już, do kogo należało i kto wyprawił to ramię z tatuażem w czas.
Przeżyli też obaj moment grozy-o czym potem
Blau opowiedział pewnej studentce z pierwszego roku i z satysfakcją obserwował, jak jej oczy robią się okrąglejsze ze zdziwienia, a źrenice czernieją i matowieją, co według socjobiologów jest oznaką erotycznego zainteresowania.
W drewnianych skrzyniach na jednym ze ślepych korytarzy znaleziono wypchane mumie, w bardzo złym stanie. Skóra była zupełnie poczerniała, sucha, popękana, przez ponadrywane szwy wysypywała się trawa morska. Ciała skurczone, zeschnięte, poubierane były na dodatek w zapewne niegdyś bogate
i barwne stroje-teraz wszystkie koronki i kołnierze
przybrały ten sam kolor kurzu. Ich zdobienia, fałdy i falbanki straciły wyrazistość-stały się kłębem
nadpsutej materii, z której gdzieniegdzie wystawał jakiś perłowy guzik. Przez rozciągnięte, otwarte od wysychania usta wychodziła trawa.
Znaleźli dwie takie mumie, niewielkie, wyglądające na dziecięce, lecz po starannych oględzinach Blau
stwierdził, że są to - chwała Bogu - wypchane
szympansy, bardzo źle wypreparowane, zupełnie nie-
157