218
rozbroiła w północnych Włoszech oddziały sabaudzkie. Wówczas Wiktor Amadeusz uwięził ambasadora Francji, Raymonda de Phćlypeaux1, i złośliwie go szykanował, a zwolnił dopiero po ośmiu miesiącach2.
Czy inaczej wygląda zagadnienie, gdy władca posła sam pogwałcił właśnie prawo poselstw? Zdania są podzielone, choć wszyscy powołują się na ten sam przykład antyczny. Posłowie Kartagińczyków, którzy sami źle obeszli się z posłami rzymskimi, wpadli przypadkowo w ręce Scypiona Afrykańskiego Starszego. Oczekiwano, że wywrze na nich zemstę, on tymczasem puścił ich wolno, powiadając z dumą, że nie postąpi z nimi jak Kartagińczyk. Otóż wedle wcześniejszych autorów, był to tylko szlachetny gest, do którego Scypion wcale nie był obowiązany. Konkluzja Gentilisa (którą w niemal identycznych słowach spotkamy potem u Warszewickiego3) brzmi: „Niech nie spodziewa się poszanowania własnych posłów, kto sam skrzywdził cudzych**4. Pasąuale zaś wyraża zdanie, że posłów gwałciciela poselskich praw spotyka „zemsta, świadomie oczekiwana i skwapliwie wyzyskana”5. Kategorycznie wypowiada się też Zuftiga6.
Ale tymczasem pojawiły się i oględniejsze wypowiedzi. Krośnicki na pytanie, czy wolno targnąć się na posłów tego, kto poprzednio targnął się na twoich, tak odpowiada: „Wydaje się, że wolno, jeżeli zechcesz zastosować się ściśle do prawa. Przystojniej będzie jednak zwrócić się ku słuszności, nie odmierzając gwałtu gwałtem ani podstępu podstępem, zwłaszcza gdy nie są osobiście winni ci, którzy zostali wy-^sł^ni”7. Winni są najczęściej władcy, na nich więc należy szukać pomsty69.
Dla Krośnickiego „pomsta”, choć jej nie zaleca, jest jednak prawem. Zupełnie inaczej Grocjusz, którego wypowiedź stanie się punktem zwrotnym w dyskusji nad tym problemem. Posła nieraz zabito lub źle potraktowano tytułem odwetu, jednakże „historia opisuje czyny nie tylko sprawiedliwe, ale również niesłuszne, dokonane pod wpływem gniewu i nieopanowania. Prawo narodów strzeże nie tylko godności osoby wysyłającej posła, ale również bezpieczeństwa osoby posła. Dlatego istnieje milcząca umowa także z posłem. Jemu zatem stałaby się krzywda, jeśliby nawet nic było to krzywdą dla wysyłającego”. Scypion więc postąpił „nie tylko kierując się wielkodusznością, ale opierając się na prawie narodów”70.
Dla Grocjusza zatem poseł posiada własne prawa, których nie mogą umniejszyć, chyba że sam zawinił, bezprawia popełnione przez jego władcę. Koncepcja ta oczywiście zapewnia posłowi bezpieczeństwo w stopniu znacznie wyższym niż sztywne lub niejasne wypowiedzi poprzedników Grocjusza. Niemniej, choć wpływ jego był ogromny, jeszcze i w XVIII w. spotykamy zdania wątpiące, i to ze strony takich empiryków, jak Bynkershoek czy Moser71. Z wszelkich wątpliwości najtrafniej wybrnął Yattel. Nie dopuszcza w zasadzie i on represaliów na pośle za to, że jego władca źle potraktował innego posła. Zasada ta nie ma jednak absolutnego zastosowania:
„Jest wszakże jeden wypadek, gdy najzupełniej wolno uwięzić ambasadora, byleby mu poza tym oszczędzić złego traktowania; kiedy monarcha, gwałcąc prawo narodów, kazał uwięzić naszego ambasadora, możemy zaaresztować i zatrzymać jego ambasadorów, aby tym zastawem zabezpieczyć życie i wolność naszego”71.
Pogląd ten73 tym bardziej godny jest uwagi, że on to właśnie najlepiej odpowiada praktyce. Ta bowiem od dawna iuż szła w tym kierunku, aby posła traktować ewen-tualnie pTrrzakładnika. póki nasz nosd nie wydobędzie się z opresji.
Przykłady można odnaleźć już w XVI wieku. Gdy w r. 1528 rozgniewany K3tt>l V uwięził ambasadora francuskiego biskupa Gramont, który obwieścił mu wypowiedzenie wojny, Franciszek I zatrzymał ambasadora cesarskiego Granvellę, ale gdy Karol V wypuścił Francuza, Franciszek poszedł za jego przykładem, a nawet przeprosił więźnia, tłumacząc się, że był to jedyny sposób uwolnienia jego własnego ambasadora74. Podobnie postąpił ten sam król w r. 1543, czekając aż wróci z Anglii molestowany przez Henryka VIII Marillac; obu ambasadorów wymieniono w końcu w połowie drogi między Boulogne a należącym wtedy do Anglii Calais75. Gdy po dalszych 20 latach (1563 r.) uwięziono z kolei we Francji angielskiego posła Throg-mortona, Elżbieta uwięziła ambasadora francuskiego de Foix. Ale we Francji przebywali wtedy dwaj posłowie angielscy. Skoro uwięziono i drugiego (Smitha), Elżbieta, mając tylko jednego zakładnika, musiała zadowolić się uzyskaniem na razie wolności dla jednego Anglika, tak że Throgmorton pozostał jeszcze w więzieniu przez pół roku76. Henrykowi III za zakładnika posłużył też wysłaniec angielski, póki Elżbieta nie uwolniła aresztowanego pod zarzutem udziału w spisku sekretarza ambasady francuskiej, Destrappes (1587 r.)77.
^Praktyka uważania posłów za zakładników, ale tylko w warunkach takich, jak
j opisane, była uważana za zgodną z prawem narodów, gdyż stanowiła najpew
niejszą i najbardziej proporcjonalną sankcję przestrzegania immunitetu poselskiego. Stosowano ją też skutecznie i nadal. Zatrzymaniem posła sabaudzkiego, hrabiego de Vemon, uzyskał Ludwik XIV uwolnienie w końcu przez Wiktora Amadeusza Sabaudzkiego ambasadora Phćlypeaux, a Karol XII, zatrzymawszy posła angielskiego Jacksona w Sztokholmie, uratował swojego posła w Anglii — Gyllenborga. Zatrzymanych dyplomatów wymieniano z reguły na granicy; wymiana Gyllenborga i Jacksona nastąpiła na pełnym morzu. Nie doszło do wymiany w wypadku Cellamarcgo, bo ambasador Francji w Madrycie w porę się wymknął i zmylił pogoń; Hiszpana jednak i tak odstawiono do granicy z wszelkimi honorami.
71 Bynkershoek, XXII; Moscr, Ul, XVI, § 4.
71 Yattel, IV, VII, § 102. . .
73 Podziela go Rćal, 249 n. Zbieżna z nim była już wypowiedź Fredry SF, 116.
74 Adair, 43 i 60. 73 Tamże, 60.
76 Tamże, 61. 77 Tamże, 132 n. . r
/
Pisownia wg Larousse’a; u Martcnsa: Phelippeaux.
43 (Ch.) Martens CC, H, 35 n.
Warszcwicki, 43 („qui alterius legałoś laeserit, non speret stare ius legationis suis").
Gentilis, K, 6 (,,Qui alterius laesit legatos, suis non speret stare ius legat ionis").
44 Pasąuale, XXVIII (176). *7 Zufliga, I, f. 58*.
44 Krośnicki, teza 55. 69 Tamże, teza 59.
70 Grocjusz, n, XVIII, VII; podobnie Rachel, § LXXU.