wyobrażeniowy czy halucynacyjny. Podstawą halucynacji muzycznych są wiedza muzyczna i muzyczne wspomnienia danej osoby, a jej upodobanie w określonym rodzaju muzyki też musi odgrywać istotną rolę. Sama intensywność i częstotliwość wykonywania pierwotnej muzyki są istotne, a często nawet istotniejsze od osobistych gustów: większość muzycznych halucynacji to najczęściej popularne piosenki i tematy muzyczne (a więc dla starszej generacji głównie hymny i pieśni patriotyczne), co dotyczy nawet profesjonalnych muzyków i bardzo wyrobionych melomanów35. Muzyczne halucynacje bardziej oddają gusta danej epoki niż jednostek.
Nieliczni lubią swoje halucynacje, chociaż jednak dla większości są one zrazu utrapieniem, z czasem osoby takie przyzwyczajają się do nich i jakoś dochodzą z nimi do ładu. Niekiedy przybiera to formę wzajemnego oddziaływania, jak to pięknie opisują Timothy Miller i T.W. Crosby w przypadku swojej pacjentki, starszej, głuchej damy, która „zbudziła się pewnego ranka, słysząc kwartet gospel śpiewający stary hymn, który zapamiętała z dzieciństwa”. Upewniwszy się, że muzyka nie pochodzi z radia ani telewizji, dość spokojnie przystała na to, iż „musi mieć ją w głowie”. Repertuar zespołu poszerzał się: „była to najczęściej przyjemna muzyka, a pacjentka lubiła nucić wraz z kwartetem. [...] Okazało się zresztą, iż potrafi go uczyć nowych utworów, podrzucając jakiś fragment, który zespół uzupełniał o brakujące wersy”. Miller i Crosby stwierdzili, że rok później halucynacje nie ustąpiły, a pacjentka „całkiem do nich przywykła, uznawszy
35 Co nie zawsze ma miejsce, jak pokazuje przykład znakomitego wiolonczelisty, Davida Sterna, obdarzonego wspaniałą pamięcią muzyczną- Gdy towarzysząc rosnącemu niedosłyszeniu, pojawiła się muzyka halucynacyjna, stanowiły ją niemal całkowicie koncerty wiolonczelowe oraz inne utwory smyczkowe, które sam grał i których mnóstwo wysłuchał. Stern, obdarzony również talentem literackim, opisał muzyczne halucynacje w opowiadaniu Fabrikant’s Wdy.
l<‘ za »krzyż«, który przyszło jej dźwigać”. „Krzyż” nie musi mieć zresztą negatywnych konotacji; może też wyrażać uprzywilejowanie czy uhonorowanie. Zetknąłem ,ię ostatnio z bardzo interesującą starszą damą, u której niedosłyszeniu zaczęły towarzyszyć halucynacje, naj częstej w postaci hymnów. Uznała je za rodzaj „daru” i tak „wytrenowała”, że pojawiają się tylko w kościele czy podczas modlitwy, a nigdy na przykład w trakcie posiłków. Swoje muzyczne halucynacje wkomponowała w kontekst głębokiej religijności.
Takie osobiste wpływy są zupełnie możliwe, a nawet potrzebne i w modelu Konorskiego, i w modelu Llinasa. Kragmentaryczne muzyczne wzorce mogą zostać wyrzucone z jąder podstawy jako „surowiec” muzyczny, bez żadnego emocjonalnego zabarwienia i bez żadnych asocjacji (muzyka, by tak rzec, bezsensowna), docierają jednak potem do systemu wzgórzowo-korowego, który stanowi podstawę świadomości i Ja, i tutaj materiał ten odziany zostaje w znaczenia, uczucia i najróżniejsze asocjacje. Kiedy więc te fragmenty docierają do świadomości, są już znaczące i emocjonalnie zabarwione.
Być może najgłębszą analizę muzycznych halucynacji, a także ich wpływu na osobiste doświadczenia i uczucia, ich stałego oddziaływania z umysłem i osobowością, przedstawił wybitny psychoanalityk Leo Rangell, który przez ponad dekadę studiował je na własnym przykładzie.
Doktor Rangell po raz pierwszy napisał mi o swoich muzycznych halucynacjach w 1996 roku:!6.
Zaraz po tym, jak obudziłem się na oddziale intensywnej
terapii, posłyszałem śpiewy, które sprawiły, że powiedzia-
36 Dziewięćdziesięciotrzyletni obecnie doktor Rangell jest ciągle praktykującym psychoanalitykiem i pisze właśnie książkę na temat swoich muzycznych halucynacji.
105