Bonsem. Malinowskim, Mcmi, l;irlhcm i innymi tn /.m nuliopolod/.y zazwyczaj po/.osiawali w domu, obrabiając inlbnnacjc etnogoilii /m pi/Ysyłane przez „ludzi na micjscir, którzy wywodzili się spośród wy/e| wymienionych kategorii postaci przebywających w terenie. Jeżeli uczeni z metropolii odważali się opuścić dom, to udawali się na krótkie inspekcje lub z ekspedycjami związanymi z tworzeniem kolekcji muzealnych. Jakiekolwiek zdarzały się odstępstwa od tego wzoru, interaktywna głębia i wspólne zamieszkiwanie nie były jeszcze wówczas wymogiem profesjonalizmu.
Kiedy intensywne badania terenowe zyskały obrońców w zwolennikach i uczniach Boasa czy Malinowskiego, pojawił się problem związany z odróżnieniem rodzaju wiedzy stworzonej przez tę metodę od tej uzyskanej przez innych długoterminowych mieszkańców terenu badań. ("Przynajmniej trzy typy „innych w obrębie dyscypliny” znalazły się na wyciągnięcie ręki: misjonarze, urzędnicy kolonialni i pisarze podróżnicy (dziennikarze i amatorzy egzotyki)} Wiele można powiedzieć na temat napiętych relacji pomiędzy antropologią a owymi trzema rodzajami zawodowego alter ego, których rzekomo amatorskie, interwencyjne i subiektywne relacje na temat życia tubylczego miały zostać „pokonane przez naukę”, jak się wyraził Malinowski1. Skoncentruję się tu na granicy pomiędzy antropologią a podróżami związanymi z literaturą i dziennikarstwem. Nie zakładam aulodefinicji dyscypliny jako zasady metodologicznej, ani w sensie pozytywnym („dysponujemy szczególną praktyką badawczą i rozumieniem ludzkiej kultury”), ani negatywnym („nie jesteśmy misjonarzami, urzędnikami kolonialnymi, autorami piszącymi o podróżach”). Zakładam raczej, że takie definicje muszą być aktywnie tworzone, negocjowane i renegocjowane z uwagi na zmieniające się relacje historyczne. Czasem łatwiej powiedzieć jasno, kim się nie jest, niż kim się jest. We wczesnych latach nowoczesnej antropologii, kiedy dyscyplina stale jeszcze tworzyła swoją wyróżniającą się tradycję badawczą i autorytatywne wzory, decydujące znaczenie miały definicje negatywne. jW czasach niepewnej tożsamości (takich jak obecne), najbardziej skutecznym sposobem tworzenia definicji jest nazwanie tego, co iui zewnątrz, a nie próba zawężenia wnętrza, które zawsze jest urozmaicone i hybrydalne, do stabilnej jedności. Mniej czy bardziej stały proces dyscyplinowania obrzeży podtrzymuje rozpoznawalne granice w coraz bardziej poplątanym pasie granicznym.
Anlropolodzy-podróżnicy zajmujący się badaniami oczywiście stale byli uzależnieni od misjonarzy (w kwestii podstawowych zasad, transportu, wprowadzenia, a w pewnych przypadkach w związku z chęcią uzyskania bardziej zaawansowanych przekładów językowych i rozumienia zwyczajów, niż pozwoliłby na to roczny lub dwuletni pobyt). Profesjonalna różnica między badaczem terenowym a misjonarzem, związana z niezgodnością programu i nastawienia, musiała się manifestować na tle realnych obszarów zachodzenia na siebie
I mIi*^ilości owych postna.' Podobnie i • < / ,ię iii.i w odniesieniu do i/;|dow koloiiiulnych (i ncokolonialnych): clnogtnlowle /n/wyc/.aj twierdzili, /,c ich celem |i '.I rozumiane, a nic rządzenie, wspólpint.t. a nic wykorzystywaniu. Jednak odmijdywali oni drogę w społeczeństwie doniiiitijiicym, często ciesząc się przywi Ir lotni zarezerwowanymi dla białych i fizycznym bezpieczeństwem w terenie zagwarantowanym przez uprzednie ekspedycje karne i nadzór (Schneider I99.S: l Naukowe badania terenowe separowały się od rządów kolonialnych twierdząc, ze są apolityczne. Rozróżnienie to obecnie kwestionuje się i renegocjuje pod v\ pływem ruchów antykolonialnych, które mają skłonność nie uznawać owego deklarowanego przez antropologów dystansu wobec kontekstów dominacji i uprzy
u dejowania.
Przelotne i literackie zainteresowanie pisarzy podróżników, zdecydowanie odrzucane w procesie dyscyplinowania badań terenowych, nadal kusiło i zamęczysz « /ido praktyki naukowego opisu kulturowego. Antropolodzy są zazwyczaj ludźmi, którzy opuszczają teren i piszą. Badania terenowe, postrzegane w długiej perspektywie historycznej, są wyróżniającą się zbitką praktyk podróżniczych (przede wszystkim, choć nie wyłącznie, ludzi z Zachodu). Podróży i dyskursu podróżniczego mc powinno się sprowadzać do stosunkowo świeżej tradycji literatury podróżniczej, ograniczonej koncepcji, która pojawia się w końcu dziewiętnastego i na początku dwudziestego wieku. Takie pojęcie „podróży” ukształtowało się na tle pojawiającej się etnografii (i innych form „naukowych” badań terenowych) z jednej strony i turystyki (praktyki, która została zdefiniowana jako ta, która nie jest w stanie wytwarzać poważnej wiedzy) z drugiej. Przestrzenne i tekstowe praktyki związane / tym, co obecnie można by nazwać „podróżą wyrafinowaną” - wyrażenie zaczerpnięte z dodatków do „New York Timesa” zajmujących się „niezależnym" podróżnikiem 2 - funkcjonują w obrębie elity i wysoce zróżnicowanego sektora turystycznego, który definiuje zdanie: „Nie jesteśmy turystami”. (Jean-Didier Urbain w l/icliot clii voyage [1991] dogłębnie zanalizował ową tradycję dyskursywną. Zob. także Buzzard 1993 oraz rozdział 8 w: Clifford 1997.) Literacka tradycja „podróży wyrafinowanej”, nad której zanikiem rozpaczali tacy krytycy, jak Daniel Boorstin czy Paul Fussell, została powtórnie wynaleziona przez tworzących długą listę pisarzy współczesnych, takich jak Paul Theroux, Shirley Hazzard, Bruce Chatwin, Jan Morris, Ronald Wright i inni3.
Pojęcie „podróży”, tak jak go tu używam, jest terminem całościowym obejmującym wachlarz mniej czy bardziej dobrowolnych praktyk opuszczania „domu” po to, by udać się na jakieś „inne” miejsce. Przemieszczenie owo odbywa się w celu uzyskania korzyści - materialnej, duchowej, naukowej. Zakłada ono
Malinowski (1986: 11). History of Ethnological Theory Lowie’ego (1937) zaczyna się od osiicgo rozdzielenia etnografii antropologicznej od egzotycznej, „literackiej” podróży W sprawie krytyki tego dyskursywnego posunięcia zob. Pratt (1986).
Dodatki Sophisticated Traveler, które zawierają eseje podróżnicze pióra znanych pisarzy, są wraz z cotygodniową ukazującą się w niedzielę częścią poświęconą podróżom - poważnym /.ródłem dochodów z reklam. Napisane przez wydawców „New York Times” A. M. Rosenthala i Arthura (ielba wprowadzenie do pierwszej serii antologii oparte na owych dodatkach, domaga się uznania ekwiwalencji między wrażliwym dziennikarstwem a literaturą podróżniczą (Rosenthal, Gelb IÓ84).
Wiele „dolnych" księgarń uświęca podział na turystykę i podróże, utrzymując odrębne dobrze zaopatrzone, d/.ialy przewodników oraz książek podróżnic/ych