i wciąż do mnie jeszcze przemawia. Na jaki los zostałem zro, dzony? Na jaki los? Stara melodia powtarza mi: — "Ażeby ,po, żądać miłośnie i ażeby umrzeć! Ażeby umrzeć z pożądania!«"
Bohater może przeklinać swe gwiazdy, swój dzień urodzin, ale muzyka jest zaiste podniosła i opiewa na ogromną skalą piękną tajemnicę: to on sam pragnął swego przeznaczenia.
„Ten straszliwy napój, który skazuje mnie na mękę, ja sam stworzyłem... I piłem go długimi haustami z rozkoszą!...”
11. MIŁOŚĆ NAWZAJEM NIESZCZĘSNA
/.Pasja to znaczy cierpienie, sprawa zależności od przewagi i,. I)losu nad wolną i odpowiedzialną za czyny jednostką. Kochać r \J miłość bardziej niż przedmiot miłości, kochać pasję namiętną »' dla niej samej, od czasów a m a b a m amare Augustyna aż ti do nowoczesnego romantyzmu oznaczą to kochać cierpienie ” u .poszukiwać go.\ Miłość-namietność to pożądanie, które rani, k przez swój.tryumf unicestwia] Zachód nigdy nie tolerował .: otwartego wyznania Jej tajemnicy i me zaprzestał spychania
jej poza świadomośćTwystrźegania się jej. Mało jest sekretów bardziej tragicznych i uporczywe trwanie przy nim skłania do bardzo pesymistycznego sądu o przyszłości Europy. | Zaznaczamy tu nawiasowo coś, co później będzie wymagało | rozwinięcia; jest to sprawa związku czy wspólnoty namiętności, smaku śmierci, który się w niej ukrywa, z pewnym sposobem poznania, który sam mógłby wystarczyć jako definicja naszej zachodniej psyche.
Dlaczego człowiek Zachodu pragnie poddać się namiętności, która go rani i którą jego rozum potępia? Dlaczego pragnie miłości, której realizacja równa się samobójstwu^/ Dlatego, że poznaje sam siebie i doświadczą pod ciosami zagrożeń życiowych, w cierpieniu i na progu śmiercO Trzeci akt dramatu Wagnera opisuje coś więcej niż romansęwą katastrofę; przedstawia najbardziej zasadniczą przygodę naszego sadystycznego geniuszu, odpychający smak śmierci, smak poznania siebie samego na krawędzi, smak rewelacyjnej sprzeczności, która jest bez wątpienia najbardziej nie do wyrwania korzeniem instynktu wojny^J
Z kręgu tego tragicznego maksymalizmu, ilustrowanego i ujawnionego w pierwotnej czystości mitu, zejdźmy w dzie-
dżinę takiej miłosnej namiętności, jaką przeżywają dzisiejsi ludzie.
Nadzwyczajny sukces Dziejów Tristana świadczy, czy chcemy to przyznać, czy nie, o naszej Intymnej skłonności do nieszczęścia. Czy to nieszczęście, zależnie od stopnia hartu psychicznego, będzie „przyjemnym smutkiem” i spleenem dekadencji, czy przeistaczającym cierpieniem, czy wyzwaniem, które rozum rzuca światu, to, czego szukamy, jest tym, co nas doprowadza do wzniesienia się ponad siebie aż do wejścia w sferę — nawet wbrew świadomemu dążeniu — „prawdziwego życia”, o którym mówią poeci. Ale to prawdziwe życie jest życiem niemożliwym. To niebo przesadnie chmurne, zmierzch zabarwiony purpurą heroizmu, nie oznajmia Dnia, lecz Noc. „Prawdziwe życie jest gdzie indziej”, powiada Bim-** baud. Ono jest tylko jednym z imion śmierci, jedynym imieniem, którym odważamy się ją wzywać — zwodniczo udając, że ją odpychamy. V
Dlaczego przekładamy ponad wszelkie inne opowiadania historię niemożliwej miłości? Bo kochamy rany,' a świadomość tego pali się w nas. Głęboki jest związek cierpienia yĄ świadomości, wspólnictwo poznania i śmierci (Hegel na tym ! Tundamencie zbudował ogólną teorię umysłu i historii) .^hęt-, nie bym zdefiniował zachodniego romantyka jako człowieka,
p
: dla którego ból, a w szczególności ból miłosny, jest uprzywi->j / lęjowanym środkiem do zdobycia wiedzy o świecie.j \ ^Zapewne — dotyczy to tylko^afwybTthiejszych Jednostek.^' I Masy mało troszczą się o poznanie świata i poznanie siebie, j L"Szukają po prostu miłości najtkliwszej. Ale nawet to jest formą miłości, w której przeszkody mogą opóźnić szczęśliwą realizację. Kto więc pragnie miłości w pełni świadomej lub mi4 j łości w pełni intensywnej, pragnie w sekrecie jakiejś prze-\ szkody. W razie 'potrzeby stwarza ją lub wyobraża ją sobie, j Wydaje się, że to wyjaśnia znaczną część naszej psycholog gii. Bez przeszkód w miłości nie ma opowieści romansowej. Tym zaś, co się kocha, jest narracja romansowa, a więc świadomość, intensywność, wariacje i retardacje uczuciowe, crescendo miłości aż do katastrofy — a bynajmniej nie nagłe rozbłyśnięcje jej płomienia. Proszę zastanowić się nad naszą literaturąLSzczęście kochanków nie wzrusza nas, jeżeli nie oczekujemy zagrażającego im nieszczęścia. Potrzebujemy groźby i okoliczności wrogich, które oddalają moment szczęścia. Tęsknota, wspomnienia, a nie bezpośrednia chwila, wzru szają nas. Chwili bieżącej nie da się wyrazić, nie posiada wy
A