32
tragiczny smutek i owo tragiczne współczucie wraz z właściwą im ciszą i spokojem ducha, o których była mowa, owo zwalenie tego, Co straszliwe, na wszechświat, 'które nas godzi właśnie z ograniczonością czynów i zdarzeń, ze współdziałającymi po-; szczególnymi ludźmi i ich wolą.
W ten sposób to, co tragicznie złe, leży poza możliwą do określenia „prawością" lub „nieprawością", poza tym, co „zgodne" lub „sprzeczne z obowiązkiem".
Lecz poszczególne indywidua mają całkiem różne mikrokosmosy wartości odpowiednio do pełni ich moralnego poznania i to tego moralnego poznania, jakie jest dla nich możliwa
I według tego dopiero ustala się miara ich możliwych „obowiązków" i „zakresów obowiązków" — całkiem jeszcze aiezawiśle od wszelkich szczegółów ich empirycznej sytuacji życiowej. Jeżeli każde indywiduum spełnia swój „obowiązek", to wszyscy czynią niewątpliwie moralnie to samo w tym stopniu, w jakim to czynią; nie czynią jednak przez to niczego, co miałoby taką samą wartość, ani też nie są przez to sami równowartościowi. To, że każde indywiduum czyni w myśl swego obowiązku „to, co „najlepsze" w zakresie danej mu dziedziny wartości, to wcale jeszcze nie rozstrzyga sprawy, jak głęboko Sięga jego spojrzenie w makrokosmos wartości moralnych, który zawiera w sobie w całej rozciągłości dziedzinę możliwego dobra i zła. Nie rozstrzyga też sprawy, jaką część tego makrokosmosu dane indywiduum spostrzega. Nie obowiązek i jego spełnienie jest tym, co „uszlachetnia" — jak to mniema zbyt krótkowzroczna etyka Kantowska — lecz noblesse obligc: to pierwotna szlachetność ludzi zakreśla przed nimi całkiem różne granice możliwych obowiązków, przez które są w zupełnie różnej mierze związani ze światem moralnym i inną w nim odgrywają rolę.
Zachodzi różnica, czy „obowiązek" swój spełnia jakiś sklepikarz, czy też ktoś, kto jest prawdziwym królem; podobnie istnieje różnica, czy ktoś, rozporządzając w ogóle bardzo niewieloma odmianami wartości moralnych, spełnia swój „obowiązek" za pomocą swych kilku mizernych treści woli, czy też kto inny, kto żyjąc w pełni tysiąckrotnie ustopniowanych łódzkich i innych stosunków moralnych, mając przed oczyma subtelnie zróżnicowane państwo wartości moralnych i z góry widząc wyższe wartości niż inni, spełnia przez to swój „obowiązek", że wartości, które mu są dane jako najwyższe, przenosi nad inne i urzeczywistnia je w aktach woli T w działaniu. Taki człowiek musi tym samym działaniem jeszcze godzić w obowiązek, którym kto inny, mniej czuły na wartości moralne, jeszcze całkowicie spełnia swój obowiązek. Jeżeli więc powiedzieliśmy, że w prawdziwie tragicznym zdarzeniu każdy musi spełniać swój „obowiązek", lub że przynajmniej musi być oczywistym, aż gdyby nawet każdy spełnił swój obowiązek, musiałoby mimo to dojść do zniszczenia wartości, a przez to do zmniejszenia ogólnej wartości moralnej świata — to przez to nie chcielibyśmy wcale wyłączyć tego całkiem innego wymiaru różnic pomiędzy wartościami moralnymi, które przysługują uczestniczącym w tragedii indywiduom i ich bytowi. Jest to właśnie szcze-
3