dłońmi, których biel nosiła czerwony ślad potwornego uścisku hrabiego, i dał się spod nich słyszeć cichy, żałosny skowyt, który sprawił, że tamten straszny krzyk wydał się jedynie pierwszym wyrazem bezgranicznej boleści. Van Hel-sing podszedł i delikatnie nakrył ją kołdrą, Artur zaś, wpatrzywszy się z rozpaczą w twarz pani Miny, jak oszalały wypadł z pokoju. Van Helsing zwrócił się do mnie szeptem:
- Jonathan znajduje się w stanie otępienia, jaki potrafi sprowadzać wampir, o czym już wiemy. Nie jesteśmy na razie w stanie uczynić nic dla biednej pani Miny, póki nie przyjdzie do siebie, trzeba więc obudzić jego.
Umoczywszy róg ręcznika w zimnej wodzie, począł nim ostrożnie dotykać twarzy śpiącego, tymczasem pani Harker, nie odsłaniając twarzy, szlochała, rozdzierając nam serca. Odchyliwszy storę, wyjrzałem przez okno. W jasnym blasku księżyca ujrzałem Quinceya Morrisa, przebiegającego przez trawnik i kryjącego się w cieniu olbrzymiego cisu. Zdumiało mnie, dlaczego to czyni, w tej samej jednak chwili usłyszałem urwany krzyk Harkera, który odzyskawszy częściowo przytomność, obrócił się w stronę łóżka. Na jego twarzy, czemu trudno się dziwić, odbił się wyraz szalonego zaskoczenia. Przez chwilę leżał niczym ogłuszony, a gdy wróciła mu pełnia świadomości, poderwał się z łóżka. Zaalarmowana tym gwałtownym ruchem żona obróciła się ku niemu z wyciągniętymi rękami, jakby go chciała objąć, w następnej jednak chwili cofnęła ramiona, a potem, zsunąwszy łokcie, zakryła dłońmi twarz i zaczęła dygotać, aż łóżko się pod nią zatrzęsło.
- Na Boga, cóż to ma znaczyć? - wykrzyknął Harker. - Doktorze Seward, doktorze Van Helsing, co tu się dzieje? Co się stało? Czyżby coś złego? Mino, kochanie, co tobie? Co znaczy ta krew? Ach, mój Boże, mój Boże, więc do tego przyszło? -Podniósłszy się na kolana, uderzył z mocą w dłonie. - Miej nas w opiece, dobry Boże! Pomóż jej! Ach, pomóż jej!
Zeskoczył nagle z łóżka i począł się szybko ubierać - zbudził się w nim mężczyzna naglony potrzebą niezwłocznego czynu.
- Co się stało? Mówcie! - wykrzyknął porywczo. - Profesorze Van Helsing, pan kocha Minę, wiem, och, niechże pan coś zrobi, żeby ją ratować. Jeszcze nie wszystko stracone. Proszę jej strzec, a ja poszukam jego!
Mina Harker, mimo przerażenia, grozy i rozpaczy, dostrzegła niechybne niebezpieczeństwo, na jakie się wystawiał: zapomniawszy w jednej chwili o własnej boleści, uczepiła się męża i krzyknęła:
- Nie! Nie! Nie opuszczaj mnie, Jonathanie! Dość się już nacierpiałam tej nocy, Bóg widzi, że nie zniosę myśli, iż ten potwór mógłby cię skrzywdzić. Zostań przy mnie, wśród przyjaciół, którzy otoczą cię opieką!