I (
się naprzód ostrożnie, zatrzymując się od czasu do czasu.
O świcie 'kolumna przybyła do prefektury w Roche-Oysel*, stąd właśnie pochodził oddział gwardii narodowej, który dokonał bojowego czynu. Oczekiwała ich trwożna i podniecona ludność miejscowa. Gdy ujrzano hełm jeńca, wybuchła szalona wrzawa. Kobiety podnosiły w górę ramiona, staruszki płakały, jakiś dziadek cisnął w Prusaka swą kulą, raniąc w nos jednego z jego stróżów.
Pułkownik ryknął:
—■ Czuwajcie nad bezpieczeństwem jeńcal
Oddział stanął wreszcie przed ratuszem. Otworzono więzienie i wtrącono doń Waltera Schnaffsa, uwolnionego z więzów.
Dokoła budynku stanęło na straży dwustu uzbrojonych ludzi.
Wtedy oszalały z radości Prusak, mimo że od dobrej chwili nękały go objawy niestrawności, rozpoczął wariacki taniec, wywijając rękami i nogami; tańczył i wydawał zwycięskie okrzyki, aż wreszcie wyczerpany zwalił się na podłogę.
Dostał się do niewolił Był uratowanyI
Tak oto zamek Champignet* odebrany został nieprzyjacielowi po niespełna sześciu godzinach okupacji.
Pułkownik Ratier*, kupiec bławatny, który na czele gwardii narodowej z Roche-Oysel odniósł to zwycięstwo, został odznaczony orderem,
x
1883
Tłum. Róża Czekańska-Heymanowa
Roche-Oysel r— czyt: Rosz-Uazel.
Champignet — czyt.: Szampinie.
Ratier — czyt.: Ratie.
Pani Oreille* była kobietą .oszczędną. Znała wartość grosza i posiadała cały arsenał surowych zasad tyczących się gromadzenia pieniędzy. Służąca jej z pewnością niełatwo zdobywała koszykowe, a panu Oreille tylko z największym trudem udawało się uzyskać parę su na drobne wydatki. A tymczasem powodziło im się zupełnie dobrze, nie mieli dzieci? ale pani Oreille doświadczała prawdziwej boleści widząc, jak srebrne monety opuszczają jej dom. Doznawała wtedy uczucia wewnętrznego rozdarcia i za każdym razem, gdy musiała zdobyć się na jakiś większy wydatek, mimo że był on nieodzowny, bardzo źle spała w nocy.
Oreille stale powtarzał żonie:
— Powinna byś mieć trochę lżejszą rękę, przecież i tak nie wydajemy nigdy na życie całych naszych dochodów.
— Nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć — odpowiadała. — Lepiej mieć za dużo niż za mało.
Była to drobna czterdziestoletnia kobiecinka, żywa, pomarszczona, -czyściutka i często podenerwowana.
Mąż przy każdej okazji użalał się na jej skąpstwo, które narażało go na przykrości. Niektóre z nich były szczególnie dotkliwe, gdyż godziły w jego próżność.
Oreille — czyt.: Orej.
6 — Wybór nowel 81