Temat II: Scharakteryzuj Jagnę, wykorzystując analizę podanych fragmentów oraz wnioski
z tomu I Chłopów YV. S. Reymonta.
Władysław S. Reymont, Chłopi (fragment)
A stara, że to już jego nie stało, wsiadła na Jagnę i hajże jazgotać, a wypominać wszystko, co miała na wątpiach... Jaguś siedziała cicho, aż zmartwiała zc strachu, ale kiedy słowa matki dojęły ją do żywego... przecknęła, schowała głowę w pierzynę i buchnęła płaczem, i wyrzekaniami... rozżalona była srodze... bo przecież nic temu niewinna... nie zwoływała go do chałupy... sam przyszedł... a na zwiesnę, co matka wypominają... to... spotkał ją przy przełazie... mogła się to wyrwać takiemu smokowi?... kiej ją tak ozebrało, że... a potem mogła się to ognać przed nim?... Zawsze się z nią tak
dzieje, że niech kto a ostro spojrzy na nią albo i śeiśnie mocno... to się w niej wszystko trzęsie, moc ją odchodzi i tak mdli w dołku, że już o niczym nic wic... co ona winowata? |...|
A żadnej radości w sobie nic czuła, żadnej. Myślała jeno. że się wytańcujc a muzyki nasłucha i śpiewów, na co łakoma była. Była jak len dzień jasny, roziskrzony, a martwy jesieni;) i ogłuchły. Zęby jej wszystko nic przypominało, że to wesele dzisiaj, nic baczyłaby o tym. Boryna wczoraj, na rozplećmy, dał jej osiem sznurków korali, wszystkie, jakie mu ostały po nieboszczkach... Leżały na dnie skrzynki, nawet icłi nie przymierzyła... Nie stała o nic, nic stała dzisiaj o nic... Leciałaby tylko gdzieś przed się, choćby w cały świat... ale gdzie? Abo to wiedziała! Mierziło się jej wszystko, a do głowy wciąż wracało powiedzenie matczyne o Antku... - Jakże, on by wygadywał, on?... Nic mogła wierzyć, nic chciała... bo aż się jej na płacz zbierało!... A może?... (...)
(...) Nie, nie poredziła tego, mierziło się jej życie coraz barzej i jakaś nieopowiedziana lęskność rozrastała się w duszy, wiedziała to za czym?
i •
Za zło płaciła złem, prawda, ale w sobie była zestrachana cięgiem, pokrzywdzona wielce i tak rozżalona, że nieraz przepłakała całe długie noce, aż poduszka była mokra, a nieraz te dnie swarów, kłótni tak się jej przykrzyły, iż była gotową uciekać choćby w cały świat!
Ale gdzie to pójdzie, dokąd?
Dookoła stał świat otwarty, ale tak straszny, tak nieprzenikniony, tak obcy i głuchy, że zamierała z bojaźni jako ten ptaszek, kiej go chłopaki przychwycą i pod garnczek wsadzą.
W. S. Reymont. Chłopi, Wrocław 1999
1