62 II. Zasady obserwacji faktów społecznych
i wyjaśniania. Nasze idee na ich temat są sercu bliskie tak samo jak ich przedmioty, toteż sprawują władzę nie znoszącą sprzeciwu; każda sprzeczna z nimi opinia uchodzi za wrogą. Jeżeli jakieś zdanie jest niezgodne np. z przyjętą ideą patriotyzmu czy godności osobistej, odrzuca się je, nie patrząc na przemawiające za nim argumenty. Nie można przyznać, że jest prawdziwe: przeciwstawia się mu zaprzeczenie, a namiętność z łatwością znajduje na swoją obronę przekonywające dla siebie racje. Owe pojęcia miewają nawet taką wagę, że nie znoszą naukowego badania. Sam fakt poddawania ich, a także zjawisk, jakie wyrażają, chłodnej i suchej analizie wzburza niektóre umysły. Ktokolwiek podejmie badanie moralności od zewnątrz i jako rzeczywistości zewnętrznej, wydaje się tym drażliwcom wyzbyty zmysłu moralnego, tak samo jak medyk przeprowadzający sekcję zwłok uchodzi potocznie za człowieka pozbawionego normalnej wrażliwości. Nie tylko nie uznaje się, iż owe sentymenty same winny być poddane naukowemu badaniu, lecz wierzy się, że nauka o rzeczach, których dotyczą, musi się do nich odwoływać. „Biada - pisze wymowny historyk religii - biada uczonemu, który zajmuje się rzeczami Boga, nie mając w głębi sumienia, w niezniszczalnym pokładzie swego jestestwa, tam, gdzie śpią dusze jego przodków, w nieznanej świątyni, skąd wznosi się chwilami zapach kadzidła, wiersz psalmu, bolesny lub triumfalny okrzyk, który jak dziecko rzuca on ku niebu razem ze swymi braćmi i który łączy go w nagłym zjednoczeniu z prorokami dawnych czasów”1.
Nie znajdziemy stów zbyt mocnych, by zaprotestować przeciw tej mistycznej doktrynie, która - jak zresztą wszelki mistycyzm - jest, w gruncie rzeczy, nie czym innym jak przebranym empiryzmem, negacją wszelkiej nauki. Uczucia, których przedmiotem są rzeczy społeczne, nie mają żadnych przywilejów, ponieważ ich pochodzenie jest takie samo jak wszystkich innych uczuć. One także powstały historycznie; są wytworem ludzkiego doświadczenia, ale doświadczenia dezorganizowanego i niejasnego. Nie zawdzięczają one swego istnienia jakiejś transcendentalnej antycypacji rzeczywistości, lecz są wynikiem rozmaitego rodzaju wrażeń i emocji, gromadzonych bezładnie, od przypadku do przypadku, bez metodycznej interpretacji. Nie dają nam one światła jaśniejszego od światła rozumu; są mocne, ale zamglone. Przyznać im podobną przewagę, to dać niższym instancjom inteligencji władzę nad wyższymi, to skazać samego siebie na bardziej lub mniej krasomówczą walkę z rozumem. Uprawiana w ten sposób nauka może zadowolić jedynie umysły, które wolą myśleć za pomocą uczucia niż za pomocą rozumienia i które nad cierpliwe i jasne analizy rozumu przedkładają natychmiastowe i mętne syntezy uczucia. Uczucie jest przedmiotem nauki, nie zaś kryterium prawdy naukowej. Nie ma zresztą nauki, która u swych początków nie napotkałaby podobnych przeszkód. Były czasy, kiedy uczucia odnoszące się do rzeczy świata fizycznego, mając same religijny lub moralny charakter, przeciwstawiały się z nie mniejszą siłą tworzeniu nauk fizycznych. Można więc wierzyć, iż wypędzany kolejno z różnych nauk, przesąd ów zniknie na koniec także z socjologii, swego ostatniego schronienia, pozostawiając pole działania uczonemu.
James Darmesteter, Les pmphetes d' Israel, 1892, s. 9.