własne. Tylko wychodząc od zainteresowań dzieci i wczuwając się w nie, możemy to osiągnąć.
Wielo o tych zainteresowaniach możemy dowiedzieć się przyglądając się lekturze, którą dobiera sobie samo dziecko. To najlepiej nam powie, jakie książki mu odpowiadaj.} i jakie lematy je ciekawią. Czasem wyborem swym zadziwi nas, czasem zaniepokoi.
Prócz książek dla dorosłych, któro budzą często niepokój rodziców (o czym była mowa w jednym z poprzednich rozdziałów), zobaczyć można nieraz w rękach dziecka lekturę bezwartościowa, jakieś dawne książki sen saeyjnc, cowlmyskie lub pensjmrarskie, których ogólne nastawienie sprzeczne jest / poglądami rodziców. Jeśli książka taka znajdzie się przypadkowo w rękach dzieci, których rodzice maja jasno określona postawę ideologiczna i rozmawiaj.') / nimi o książkach i innych sprawach, to możemy być pewni, ze nic wywrze ona złego wpływu. Odpowiednio naświetlona treść książki może nawet czasem wzmocnić wewnętrzna postawę dziecka. Z książkami jest tak, jak z innymi wpływami środowiska, które zewsząd oddziałują nu dziecko. „Nie sadźcie mówi Makarenko że należy tchórzliwie odgradzać dziecko od wpływów ujemnych, nawet wrogich. Wszak i tak w życiu napotyka ono przeróżne pokusy, złych ludzi i wrogie okoliczności. Powił) nlście wyrobić w dziecku umiejętność orientowania się w tych wpływach, walczenia z nimi. poznawania ich w porę; w cieplarnianym wychowaniu, odosobnionej pielęgnacji wyrobić tego niepodobna0. Dzieciom trzeba przyjść z pomocą, skorygować ich sądy o książce, pomagać w wytworzeniu właściwych kryteriów takie potraktowanie ksi.jżki bezwartościowej da na pewno lepsze rezultaty wychowawcze niż zabranianie lektury, które pociągnąć może za sob.j potajemne czytanie oraz zdanie dziecka na laskę jego własnego, nieraz fałszywego sądu.
Jak jednak maj.) się zachować rodzice, gdy widz.'), że lektura bezwartościowych książek przyjmuje zbyt wielkie rozmiary i naprawdę szkoda na uh) czasu?
Niewątpliwie, można i należy porozmawiać o tym z dzieckiem, jednak rozmowa, zwrócenie uwagi na ujemne strony książki, to jeszcze nie wszystko. Ważne będzie przyjrzenie się tym książkom i zastanowienie się nad tym, czego dziecko w nich szuka. Jeżeli to są bezwartościowe „romanse", możemy przypuszczać, że dziewczynka szuka w nich zaspokojenia swych potrzeb uczuciowych. Trzeba wtedy poszukać książek na lepszym poziomic artyi* tycznym, które jednak dadzą jej te same przeżycia emocjonalne.
Drawie zawsze można liczyć na powodzenie doradzonej przez nas książki, gdy pod uwagę weźmiemy zainteresowaniu dziecka. Często przyczyną bezwartościowej lektury jest to, źc dziecko samo nic może trafić do dobrych książek. któro jednocześnie zaspokajałyby jego zainteresowania i potrzeby. Ody dziecko ma dostęp do dobrej a zarazem atrakcyjnej lektury, okres czytania marnych książek jest zazwyczaj krótkotrwały.
Ważne jest nic tylko to, jakie książki dziecko czyta, ale jak jo przeżywa, o* / nich wynosi. Czy książka Jest przeżyciom zastępczym, czy też podsyca pragnienia i skłonności i w jakim kierunku? Jak wpływa na poglądy? Czy nie wywołuje przygnębienia I pesymizmu? W tych właśnie sprawach powinniśmy się orientować, pamiętając, że nieraz książka budząca nasze zastrzeżenia może dawać wartościowe przeżycia, a ta, którą bardzo cenimy, wpływać w sposób niepożądany, /.wrócenie na lo uwagi pozwoli nam lepiej zrozumieć, Jak przebiega rozwój psychiczny dziecka, odsłoni nam czasem jego ukryło pragnienia i niepokoje, pozwoli lepiej poznać dziecko, a w następstwie lepiej kierować lekturą i nim samym.
Musimy również zwracać uwagę na to, w jaki sposób dzieci czytają. Wiele z nich czyta powierzchownie, goni tylko za akcją; powinniśmy starać v|ę o to, aby czytały hardziej wnikliwie. Starajmy się np. wyrobić w nich potrzebę, by książki podróżnicze czytały z mapą w ręku. Gdy dziecko czyta k iążkę historyczną, porozmawiajmy z. nim o epoce, którą odtwarza książka. Zobaczymy, że nieraz będziemy mieli okazję sprostowania iście fantastycznych pomyłek.
Niektórzy znawcy czytelnictwa uważają, że najlepszą metodą nauczenia wnikliwego czytania jest prowadzenie przez dziecko „dziennika lektury".
Podobnie Jednak jak w wypadku*,.listy książek", rada taka jest niebezpieczna. „Dziennik lektury" musi dziecko prowadzić dla szkoły, nie powtarzajmy go dla lektury dowolnej, jeśli nie chcemy zabić przyjemności, którą czerpie z niej dziecko. Możemy podsunąć dziecku taką myśl i znajdą się czytelnicy, którzy z. zapaleni ją podchwycą. Będą swój zeszyt prowadzić skrupulatnie, pieścić, ozdabiać. Nie wymagajmy tego jednak od wszystkich dzieci. Większość wolałaby raczej zaprzestać czytania niż prowadzić systematyczne notatki z lektury.
Wpływ książki wzmocniony będzie naszym do niej stosunkiem. Nasze komentarze, uwagi, nasza aprobata lub dezaprobata odbiją się na sądach dziecka i jego postawie uczuciowej, stając się podwaliną jego światopoglądu.
Jednakże trzeba jeszcze raz jak najsilniej podkreślić, że lektura nie może nigdy zamienić się w lekcję, w serię pouczeń moralnych, nieuchronnie nacechowanych mulą. Lektura powinna przede wszystkim wpływać na przeżycia dziecka, na rozbudzenie jego zainteresowań i uczuć, odbywać się więc może jedynie w atmosferze pełnej swobody. Je li doznania płynące z lektury będą silne, a ogólny kierunek wychowawczy właściwy, to ów nieco kapryśny sposób przeżywania książki, charakterystyczny dla dziecka, da dobre rezultaty.
Rozmowy o książkach są konieczne, lecz niech to będą naprawdę rozmowy, swobodna wymiana zdań, a nic pouczanie i moialłzowanic. Dzieci tego nie znoszą. Gdy pewna bibliotekarka dala chłopcu książkę, o którą prosił, i opatrzyła ją odpowiednim komentarzem, chłopiec wahał się jakiś czas, wreszcie powiedział nieśmiało: „Pani tak dużo powiedziała mi o tej książce... może ja wezmę inną?"