każdorazowo musi zdefiniować. Postawa ta jest według L. Witkowskiego oparta na czterech „estetykach sytuaqi edukacyjnych". Przy dużym uproszczeniu i streszczeniu można powiedzieć, iż obejmują one „bycie" nauczyciela w rolach:
• rzecznika jakichś ważnych treści i strażnika jakiegoś kanonu czy prawodawcy;
• partnera znaczącego życiodajnie, emocjonalnie i intelektualnie;
• tłumacza i mediatora;
• empatycznego pomocnika i promotora rozmaitych sprawności i kompetencji ucznia1.
Jak podkreśla Witkowski, każda z tych estetyk zawiera charakterystyczne dla niej pułapki oraz wymaga mądrości i etyczności nauczyciela w rozpoznawaniu ich i omijaniu, zyskuje zaś walor dopiero w kontekście pozostałych.
Rozwijając podobny wątek, choć za pomocą innej retoryki, Jacqu-es Schepens pisze:
„Wiarygodne relacje autorytetu powinny [...] uwzględniać sytuację własną oraz psychiczny rozwój każdego wychowanka. Oznacza to, że postawa wychowawcy waha się między biegunami protekcji i partnerstwa. Powinien on przyznać wychowankowi najwyższy stopień auto-determi-nacji. W ten sposób popiera bowiem wzrost autentycznej autonomii u osób-stawających-się"2.
Schepens w zakończeniu swego tekstu konkluduje:
„[Nauczyciele] Powinni być zdolni do prowadzenia życia z uczuciami ambiwalentnymi wobec samych siebie oraz do inicjowania stylu współpracy, szanującego role różnych członków.
Żądanie, którego nie da się traktować nazbyt lekko!3"
Wszystko wskazuje na to, że uczenie się przez nauczyciela „współżycia z ambiwalencją" i uzyskiwania odpowiednich ku temu kompetencji stwarza mu większe szanse stawania się autorytetem rzeczywistym, i to o emancypacyjnym charakterze. Oscylując między rozmaitymi relacjami z wychowankiem, w których asymetria jest tylko jedną (a nie jedyną) z nich i zyskując dystans wobec swojej formalnej „omnipotencj i", stwarza mu emancypacyjne szanse, a więc na „świadome i trwające w czasie rozpoznawanie własnych ograniczeń i źródeł opresji, podejmowanie działań na ich odrzucenie, świadome osiąganie nowych pól wolności i nowych praw oraz odpowiedzialne i konsekwentne korzystanie z nich"4.
Tworzenie takich szans jest poza zasięgiem zarówno liberalnych koncepq‘i edukacyjnych, jak i konserwatywnych. Odrzucenie przez nie emancypacji jako procesu rozwoju osoby i zmiany społecznej, oprócz innych powodów, ma swoje źródło w tym, iż obie koncepcje łączy wspólna cecha, a mianowicie - jak już nadmieniałam - założenie dotyczące zasadniczo zdeterminowanej, niezmiennej ludzkiej natury. Jest ona bądź określana jako przyrodzona jednostce, co zakładają skrajni liberałowie, bądź - jak chcą tego konserwatyści -wykształcona w kulturowej tradycji, która winna być przekazywana w możliwie nienaruszonej postaci5. A trzeba tu podkreślić, że założenie o naturze ludzkiej jest jedną z podstawowych kwestii dla projektów edukacyjnych, które w zależności od treści tych założeń mogą lub nie widzieć szkołę jako demokratyczną sferę publiczną, a nauczycieli jako transformatywnych intelektualistów, uprawomocniających swe role przez formy emancypacyjnego autorytetu, o którym będzie jeszcze mowa pod koniec tego eseju. Toteż przyjęcie założeń o zdeterminowaniu natury ludzkiej uniemożliwia budowanie takiej właśnie wizji edukaqi, która byłaby równocześnie i w służbie rozwoju jednostki, i zmiany społecznej. W przypadku bowiem pierwszej determinaq'i, wiara we „wrodzoność" natury ludzkiej zakłada postulat niewtrącania się w naturalny rozwój dziecka i nie tylko
Są to pojęcia, które wyłoniłam jako kluczowe zgodnie ze swoim odczytaniem sensu „czterech estetyk" opisanych przez L. Witkowskiego i nazwanych przez niego „Bycie [wobec ucznia] tym pierwszym..., drugim..., trzecim...". L. Witkowski, Cztery estetyki sytuacji edukacyjnych. W stronę pedagogiki ambiwalencji, w: idem, Edukacja wobec sporów..., op. cit., s. 216-231.
J. Schepens, Autorytet wychowawców, „Communio" 1993, nr 3.
Ibidem.
M. Czerepaniak-Walczak, Między dostosowaniem a zmiany. Elementy emancypacyjnej teorii edukacji, Szczecin: Wyd. US 1994, s. 183; patrz także: M. Dudzikowa, W stronę emancypacyjnego autorytetu, „Polonistyka" 2002, nr 3, na którym się opieram, snując ten wywód.
T. Szkudlarek, op. cii., s. 238.