Ilustracja: Artur Nowicki
akurat tu, z tymi pieniędzmi, pod tymi drzwiami. Musi coś zrobić, coś postanowić Może zapuka i da im te swoje zarobione pieniądze! E! Pani Zawadzka może ich nie przyjąć. Ale prezentów od Mikołaja na pewno nie odmówi. Więc Kuba tak jak stał w tym mikołajowym stroju, z przyklejoną brodą i wąsami, rzucił się znów w dół po schodach. Czerwony długi płaszcz plątał mu się między nogami, ale on nie zważał na nic. Myślał tylko o tym, jaką niespodziankę sprawi tym małym.
Po godzince znów pojawił się pod znajomy mi drzwiami.
- To ty? - zdziwiła się pani Zawadzka. -Nie zamawialiśmy Mikołaja.
- On się sam zamówił - oczy Kuby -iskrzyły jak gwiazdy. - Czy są tu jakieś dzieci? - zagrzmiał gru-
bym głosem, wpychając się delikatnie do środka.
Maluchy obstąpiły go
kołem. A on zaczął wyj-
mować z worka prezenty. ** 'fk 1 jjfHHi
- Jaki śliczny - najstarsza
dziewczynka przytuliła nowy 1,
piórnik do policzka. ^ ii
- O takim marzyłam - śliczny go-
lasek wpadł w ramiona Pyzy. Ili
- Grzybobranie? - chłopczyk ze ||j?|§l sterczącą grzywką już rozkładał
grę, ustawiał pionki. 1% J
- Kto tam przyszedł? - głos z drugie- % go pokoju był cichy, słaby.
- To święty Mikołaj - pani Zawadzka pociągnęła Kubę za rękaw - chyba przyprowadził gojąkiś Anioł.
Pan Zawadzki leżał w łóżku. Skinął Ku-głową na powitanie. A później po obu stronach jego oczu zalśniły łzy jak małe brylanciki^
- Niech ci Bóg błogosławi - szepnął i Kuba poczuł, jak do jego serca wlewa się dziwna słodycz. I zaraz potem ta mała z kitką wspięła się na palce i objęła go mocno swymi pulchnymi paluszkami.
Kuba westchnął rozanielony. Jego Anioł pewnie też. No bo kto by się nie rozanielił, widząc takie małe, przeogromne szczęście...