Krystyna Sztramska
Kuba człapał po schodach, ciągnąc za so- aż wszystkie prezenty wysypały się bą pusty worek po prezentach. Pod czer- na podłogę. Zabałaganiło się w pokoju, woną mikołajową czapą włosy kleiły mu się Sznurki, papiery, kartoniki fruwały po po-od potu. Radość, jaką miał w sobie nie- koju, jakby targał nimi huragan, dawno, wyparowała nagle jak kałuża - A wóz strażacki? - mały zbliżył się do Ku-
w upalny dzień. Jeszcze godzinę temu by z groźnym marsem na czole. - Ja chcę prośba Taty wydawała mu się fantastyczna, wóz strażacki! - zawołał histerycznie.
- Kuba - Tata wyrwał się na kilka mi- - Franusiu - pani Jurkiewiczowa zapiszcza-^ ^ nut z naradV’ by zadzwon«ć te' słodkim głosem - przecież dostałeś tyle
do domu - obiecałem Jurkiewi- prezentów od Mikołaja. A ta wywrotka jest
I’ czom, ze wpadnę dziś do nich taka śliczna i taka droga.
I # przebrany za Mikołaja, ale nie - Nie lubię wywrotek - nie dawał się uspo-
mogę. Musisz mnie zastąpić. koić Franus - idź po wóz strażacki! - krzyk-jŁ;-- ^^fural!! Kuba podskoczył z ra- nął, rzucając samochodzikiem
dości. - To będzie prawdziwa frajda, w Mikołaja-Kubę. Kuba poczuł bót w nosili - Strój i prezenty są w szafie. Tylko dze. Zaczął wycofywać się do przedpokoju.
Hf • się pospiesz, bo oni za godzinę - Wybacz, chłopcze - pan Jurkiewicz wsu-
dr s wyjeżdżają w góry. nął mu do kieszeni banknot - może rzeczy-
|H Zaraz więc Magda pomogła mu wiście powinniśmy mu kupić ten wóz
iii f%się przebrać, przykleiła mu wą- strażacki.
ip; I 'jPmSy 2 waty i umocowała brodę. Człapał więc teraz Kuba po schodach jak
|| | | - O! Święty Mikołaj do nas wygnany Anioł. Pieniądze w kieszeni pa
ll ii I li zawitał - pan Jurkie- rzyły go, jakby były kradzione.
Ml | . V-;. wicz powitał Kubę - A co to za smutna mina? - pani Zawadz-
/ | \ % w drzwiach. ka uśmiechnęła się do Kuby, przerywając
1\ WjjHf Dwójka jego mycie korytarza. Przez uchylone drzwi wy-
dzieci zaraz stawały ciekawskie buzie jej najmłodszych
W JUS na Kubę jak - To do nas? Do nas? - dziewczynce z kitką JŁ na długo na głowie zaokrągliły się oczy. Pani Za-
'W* ^ oczekiwaną wadzka posmutniała nagle.
ąg zdobycz. ~ Nie do nas - powiedziała - do nas Mikołaj
|*f\ Chłopiec przyjdzie na drugi rok. Dziś na pewno przy-
Itf pociągnął niesie lekarstwa dla taty. One są ważniej-
I j^za worek» sze ~ dodała, zagarniając swoją gromadkę
% /I fi V, Kubę nagle olśniło. Przecież to cud, że on