At# 1*1'
1
, .... * •» H.K.M iti>i /.aatiiui etyczną w grupie, to jednak mieli trudności /. kontynuowaniem l.oj pracy. Byli ewidentnie zaszokowani i czuli obrzydzenie, wlysziir Imitorię Mitchella, mimo to starali się być możliwie neutralni i próbowali nie oHttdzać go w swoich komentarzach.
I orapouta był również zaszokowany Chociaż wiedział, źe Mitchell nie widuje swojego hrntn, jednak dyskusja / nim koncentrowała się zawsze wokół negatywnych uc/iu wobnc nlogo oruz poczucia osamotnienia, ponieważ brat od osiemnastu miesięcy nlu życzył sobie żadnego kontaktu z Mitchellem. Jednakże gdy grupa zaangażowało się bardziej w poznanie tej historii, a Mitchell nie cofał się przed podawaniem dalszych szczegółów, o które pytali różni uczestnicy, terapeuta poczuł się uspokojony i nie zrobił niczego, aby zahamować ten proces.
Kiedy Mitchell przyszedł na następną sesję terapii indywidualnej, oświadczył, że nie wróci do grupy, mimo że zobowiązał się do udziału w minimum czterech sesjach. Doktor R. chciał odwołać się do tej umowy i użyć czegokolwiek, co odwiodłoby pacjenta od jego postanowienia, ałe jednak nie zrobił tego. Mitchell opowiedział mu, że nie może uwierzyć, iż tak dużo powiedział grupie i to w bardzo dosadny sposób. Obwiniał doktora R. za to, że go nie powstrzymał. Doktor R. badał postanowienie Mitchella na wiele sposobów i doszedł do wniosku, że jest ono nieodwracalne. Stwierdził, że nie ma innego wyboru, jak tylko przedstawić grupie decyzję Mitchella i poradzić sobie z następstwami tej sytuacji (mieszaniną złości, poczucia winy i zakłopotania).
Był to wyjątkowo trudny przypadek, ponieważ terapeuta został zaskoczony, a informacje popłynęły, zanim mógł cokolwiek zrobić. Pacjenci często dyskutują w czasie indywidualnych sesji, czy i kiedy powiedzieć coś w grupie lub też zasygnalizować swój problem w taki sposób, aby terapeuta miał czas na ewentualne przewidzenie wpływu jego ujawnienia, jeśli jest to konieczne.
Dla członków grupy korzystne jest odczekanie pewnego czasu, aby poczuć się w niej dobrze, zanim zacznie się mówić o najtrudniejszych i najbardziej osobistych sprawach. Innym założeniem wartym zapamiętania jest to, że żaden pacjent nie powinien wchodzić zbyt daleko w przeżycia relacjonowane przez innych w grupie. Pacjenci często mówią, że czują się dobrze, omawiając swoje problemy w trakcie sesji, ale potem, kiedy spoglądają wstecz, przeraża ich fakt, iż inne osoby tak wiele już o nich wiedzą. Kiedy to uczucie staje się bardzo silne, mogą dojść do wniosku, że nigdy więcej nie będą w stanie spojrzeć w oczy innym uczestnikom terapii. Terapeuci mają obowiązek rozpoznać to zagrożenie i określić granice powstrzymywania pacjentów przed powiedzeniem zbyt dużo i zbyt wcześnie.
Terapeuta może interweniować zarówno bezpośrednio, jak i pośrednio. Czasami może zmienić kierunek zainteresowania grupy, komentując reakcję jakiejś innej osoby na to, co zostało powiedziane, lub interakcję innej osoby z kimś, kogo terapeuta próbuje ochronić. W innych sytuacjach terapeuta musi być całkiem bezpośredni - albo mówiąc pacjentowi, że coraz głębsze omawianie jego relacji w danym momencie nie byłoby dobre, albo dając do zrozumienia całej grupie, że ciąg dalszy dyskusji w tej chwili nie przyniesie korzyści i że możliwy będzie powrót do tego tematu, kiedy grupa lepiej się pozna. Jakiekol-wego rozwoju wydarzeń w grupie są konieczne.
Jednym z najczęstszych problemów, z jakimi zmagają się terapeuci, jest sytuacja, kiedy wydaje się, że grupa utknęła w martwym punkcie. Czasami takie utknięcie przyjmuje formę milczenia przez krótsze lub dłuższe okresy, częściej jednak przejawia się to w postaci powierzchownych dialogów. Moje doświadczenie wskazuje na to, że łatwo jest rozpoznać ten problem - po prostu snucie jakichś opowieści bez większego sensu oznacza, że poziom niepokoju u pacjentów jest ewidentnie niski.
Utknięcie w martwym punkcie jest możliwe i pojawia się we wszystkich rodzajach grup terapeutycznych, ale szczególnie w grupach, które z założenia koncentrują się na pewnych zagadnieniach. Z mojego bogatego doświadczenia w prowadzeniu i hospitowaniu grup dla pacjentów z opryszczką genitalną wiem, że pacjenci początkowo wkładają ogromną energię w opowiedzenie swoich historii i wysłuchanie opowieści współuczestników. W trakcie kilku sesji pacjenci dzielą się między sobą uczuciami żywionymi wobec osoby, od której się zarazili, doświadczeniami związanymi z nieprzychylnymi reakcjami innych osób, niepokojami dotyczącymi tego, kiedy i jak opowiedzieć o sobie itp. Grupa staje w obliczu dylematu, co zrobić dalej z tym wszystkim. Czy dyskusja ma ograniczać się do spraw, które bezpośrednio wiążą się z tym, co przywiodło ich do terapii, czy też grupa powinna zająć się rozpoznaniem bardziej ogólnych problemów interpersonalnych zgodnie z tym, jak ujawniają się one w interakcjach „tu i teraz”? Rozwiązanie tego dylematu zazwyczaj determinuje to, czy grupa w swojej pracy będzie dostarczała jej członkom okazji do dalszego rozwoju.
Kolejny przykład przedstawia grupę, która znalazła się w takim momencie wyboru dalszej drogi.
Grupa była ograniczona w czasie (dwanaście sesji) i składała się z pacjentów / opryszczką genitalną. Pieiwsze dwie sesje charakteryzowały się bardzo żywą dyskusją na temat doświadczeń uczestników z radzeniem sobie z problemem wirusa zarówno wewnętrznie, jak i w relacjach z innymi osobami. Terapeuta zrobił niewiele, ponieważ poczucie spójności rozwinęło się szybko i naturalnie.
Na początku trzeciej sesji atmosfera w grupie była zdecydowanie inna. Dyskusja rozpoczęła się powoli i było jasne, że uczestnicy nie wiedzą, co ma być dalej. Wkrótce Pat, najbardziej aktywna uczestniczka w czasie dwóch pieiwszych sesji, zaczęła ponownie mówić. Gorzko narzekała na mężczyznę, od którego, jak sądziła, zaraziła się opryszczką, a także na różnych mężczyzn spotkanych przed zarażeniem oraz na rodziców i „przyjaciół”, którzy odrzucili ją w ten czy inny sposób. W czasie tej sesji skarżyła się również na swojego szefa i współpracowników. Po dziesięciu minutach tych narzekań inni zaczęli kręcić się na krzesłach, ale nikt nie wyraził słowami swoich uczuć.
Dla terapeuty było jasne, że inni uczestnicy doświadczają jakichś uczuć wobec Pat (tak jak on sam) i że nie są w stanie ich wyartykułować. Zastanawiał się, czy nie poprosić ich o wypowiedzenie tego, co mają na myśli, ale zdał sobie