Przede wszystkim trzeba stwierdzić, iż postawa partnerstwa w kontaktach socjalnych nie może mieć charakteru sztywnego czy bezwzględnego. W praktyce oznacza to, iż podopieczny musi być przeze mnie traktowany jako potencjalny partner (z założenia). To na ile jednak kontakty takie będą miały charakter w pełni symetryczny, zależeć będzie od szeregu uwarunkowań, głównie natury psychopcdagogiczncj. Poziom mojej dominacji nad podopiecznym - nawet przy najlepszej intencji jej nie stosowania - musi wynikać z wielu różnorodnych, uzasadnionych uwarunkowań, np. zakresu dojrzałości podopiecznego, jego samodzielności radzenia sobie w trudnych, sytuacjach, posiadania określonego zasobu wiedzy, pomocnej w kierunkowaniu jego aktywnością, posiadania określonych umiejętności „bycia z ludźmi** czy organizacyjno-technicznych, dzięki którym zdolny on będzie rozwiązywać takie czy inne problemy, poziomu zdrowia psychofizycznego, zakresu oraz charakteru zaspokajanych potrzeb - umożliwiających jemu np. utrzyma-nie odpowiedniej równowagi psychospołecznej, zdolności rozumienia otaczającej go rzeczywistości, czy nawet sposobu reagowania na docierające do niego bodźce. W tym kontekście pełne partnerstwo byłoby możliwe przy względnie optymalnym poziomie rozwoju podopiecznego. Sytuacje takie jednak rzadko mają miejsce w procesie pracy socjalno-opiekuńczej. Tutaj, bardziej naturalnym stanem kontaktów interpersonalnych - z natury rzeczy - jest zawsze jakiś poziom nadrzędności - podrzędności oraz wynikający z niego określony stan asymetrii. Tak zatem partnerstwo w pracy socjalnej nie może opierać się na równorzędności norm, zachowań czy umiejętności obu stron (bo takie przecież z istoty rzeczy w pełni nie istnieje); lecz praktyczny sens tej zasady raczej musi być oparty na świadomości intencji oraz prób traktowania drugiej strony jako osoby potencjalnie dojrzałej, samodzielnej, kreatywnej, odpowiedzialnej, rozumnej, niezależnej, ufnej czy pragnącej się optymalnie rozwinąć. Piszę „potencjalnie w pełni ukształtowanej", ponieważ zawsze w stosunku opiekuńczym czy wychowawczym trzeba być przygotowanym na to, iż nasz podopieczny jako osoba znajdująca się na określonym etapie rozwoju lub nie potrafiąca poradzić sobie ze swoimi problemami, może popełniać błędy lub intemalizować nieakceptowany system wartości: w efekcie czego jej rozwój oraz zachowania mogą wejść w konflikt z założonymi i celami pracy socjalno-wychowawczej jako takiej. W praktyce tego rodzaju pracy można sobie zatem wyobrazić partnerstwo, jednak tylko do momentu, gdy niezbędna jest jakaś ingerencja o charakterze chroniącym, korygującym bądź ukierunkowującym zachowania podopiecznego, zgodnie z przyjętym systemem norm teleologiczno-aksjologicznym.
W tym - jak sądzę - również kontekście można mówić o różnych poziomach współuczestnictwa podopiecznego w rozwiązywaniu własnych proble-
& mów. lego zaangażowanie we własny rozwój wydaje się być tym większe, P im w większym stopniu będzie on dojrzały do podejmowania samodzielnych oraz odpowiedzialnych zadań lub{i) w większym stopniu ze swoim opieku-£ nem odczuje on postawę partnerskiego traktowania jego osoby, tudzież jego | problemów. Partnerstwo zatem, w tym kontekście, polegałoby na stopniowym „wciąganiu*' podopiecznego w rozwiązywanie własnych zadań, [V z uwzględnieniem zasady wzbogacania jego doświadczeń oraz wskazy-. tronie na odniesione w tym zakresie nawet nąjdrobniejsze sukcesy, wery-fikowane przez praktykę. W tym kontekście partnerstwo byłoby również f. procesem stopniowego oraz świadomego uwalniania się od problemów oraz v zdobywania coraz większej niezależności od opiekuna i życiowej samodziel-? ności.
Oczywiście, zupełnie odrębnym zagadnieniem symetrii w pracy socjalno-opiekuńczej - wynikającym zresztą z zasygnalizowanego powyżej problemu h świadomości tego rodzaju postawy w stosunkach wychowawczych - jest K kwestia partnerstwa w kontekście stosowanych przez opiekuna określonych | metod pracy socjalno-opiekuńczej. Problem ten jednak nie mieści się już w ramach niniejszego opracowania.
5.6. Zarys autorskiej koncepcji aktywizacji środowiska wychowawczego w oparciu o jego siły
Sądzić należy, że dalsze refleksje nad problematyką sił społecznych - w procesach wychowania powinno się w głównej mierze koncentrować wo-| kół zagadnień odnoszących się zarówno do kryteriów, na podstawie których J można by wyłonić istotne wychowawczo czynniki z całości struktury £ społeczno-kulturowej środowiska, jak i mechanizmów przeobrażających siły !: słabe w silne, ukryte w jawne, bierne w aktywne itd.
Poniżej dokonujemy właśnie tego rodzaju wstępnej próby, która nieco szerzej omówiona została w innym miejscu [Olubiński 1996]. Punktem wyj-i. ścia jest tutaj założenie, iż zasadnicze, istotne dla wszelkiego rodzaju zmian ' składniki usytuowane są w tzw. komponentach wychowawczych środowi-i ska. Są to najczęściej naturalne bądź formalne systemy społeczno-ekono-h miczne, których istnienie oraz funkcjonowanie związane jest z zaspokaja-r niem potrzeb jednostek oraz grup w kolejnych fazach ich zmian i rozwoju. £ Pedagogowie do komponentów tych najczęściej zaliczają: a) instytucje wy-J chowania naturalnego (np. rodzinę, grupę rówieśniczą, społeczność lokalną), b) bezpośredniego (np. szkołę, klub, świetlicę) oraz c) pośredniego (np. | zakład pracy, kino, TV, książki). Sądzić należy, iż właśnie w tego rodzaju | naturalnych obszarach życia, w takim lub innym zakresie tkwiących w śro-- Ł.
153