skanuj0124
266 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ
Rozmowa Józefa z Doktorem Gotardcm
— Ale ojciec sam nie wie, nie domyśla się? — zapytałem szeptem. Potrząsnął głową z głębokim przekonaniem. — Niech pan będzie spokojny — rzekł przyciszonym głosem — nasi pacjenci nie domyślają się, nie mogą się domyślić...
— Cały trick polega na tym — dodał, gotów mechanizm jego demonstrować na palcach, już ku temu przygotowanych — że cofnęliśmy czas. Spóźniamy się tu z czasem o pewien interwał, którego wielkości niepodobna określić. Rzecz sprowadza się do prostego relatywizmu. Tu po prostu jeszcze śmierć ojca nie doszła do skutku, ta śmierć, która go w pańskiej ojczyźnie już dosięgła.
— W takim razie — rzekłem — ojciec jest umierający lub bliski śmierci...
— Nie rozumie mnie pan — odrzekł tonem pobłażliwego zniecierpliwienia. — Reaktywujemy tu przeszły czas z jego wszystkimi możliwościami, a zatem i z możliwością wyzdrowienia.
Patrzył na mnie z uśmiechem, trzymając się za brodę.
— Ale teraz zechce pan pewnie zobaczyć się z ojcem. Stosownie do pańskiego zlecenia, zarezerwowaliśmy dla pana drugie łóżko w pokoju ojca. Zaprowadzę pana.
Gdyśmy wyszli na ciemny korytarz, Doktór Gotard już mówił szeptem. Zauważyłem, że ma na nogach filcowe pantofle jak pokojówka.
— Dajemy naszym pacjentom długo się wysypiać, oszczędzamy ich energię życiową. Zresztą i tak nie mają tu nic lepszego do roboty.
Pod którymiś tam drzwiami zatrzymał się. Przyłożył palec do ust.
— Niech pan wejdzie cicho — ojciec śpi. Niech się pan także położy. To najlepsze, co pan może w tej chwili uczynić. Do widzenia.
— Do widzenia — szepnąłem, czując bicie serca podchodzące mi do gardła. Nacisnąłem klamkę, drzwi poddały się
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
skanuj0091 164 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ ją opiszę? Wiem tylko, że jest w sam raz cudownie zgodna zeskanuj0085 152 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ Przed kawiarnią ustawiono już stoliki na bruku. Panie siedziskanuj0083 2 148 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ jeden i ten sam uśmiech w tysiącznych powtórzeniach, któryskanuj0084 150 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ świetle magicznym. I aż dziw, że pod tym szczodrym księżycemskanuj0088 158 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄIX Miałem wiele powodów do przyjęcia, że księga ta była dla mskanuj0092 166 SANATORIUM POD KLEPSYDRA Wtedy nagle cały park staje się jak ogromna, milcząca orkiesskanuj0093 168 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ majaczliwe, bredzące i niepoczytalne. A jednak dopiero za icskanuj0095 172 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ pytaniami, jak milionami słodkich ssawck komarzych. Chciałybskanuj0096 174 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ przez żadne powtarzanie nie wyczerpana. Idzie ten mąż i tuliskanuj0098 178 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ dumie. Każdym swym ruchem wkłada się ona pełna dobrej woli iskanuj0099 180 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ Potem wstają obie, złożywszy książki. W jednym krótkim spojrskanuj0101 184 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄXXVI Zbyt wiele dzieje się w tej wiośnie. Zbyt wiele aspiracyskanuj0102 186 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ Zadrżałem do głębi na ten widok. Nie mogło być wątpliwości.skanuj0105 192 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ apoteozę1 na tle obłoków, wspartego urękawicznionymi rękamiskanuj0106 194 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ klejnotami i złotą plombą w zębach — żywy biust zesznurowanyskanuj0107 196 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ oczyma pełnymi głębokiej żałoby. Serce ścisnęło mi się boleśskanuj0108 198 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ wita i szatańska, dystansująca swą śmiałością najwyszukańszeskanuj0109 200 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ ażeby powoli wydzielić zdrowe ziarno sensu. Markownik jest mskanuj0110 202 SANATORIUM POD KLEPSYDRĄ wane rzemienie na piersiach. Jednorożec chilijski stanął dębwięcej podobnych podstron