S o w i ź r z a t
Przyszedłszy Sowiźrzał przed boży grób z swymi chłopy ubranymi, kucharka rzecze: — Quem ąueritis? Kogo szukacie? — Chłop rzekł pierwszej Maryjej9 (tak jako go był Sowiźrzał nauczył): — Szukamy starej, jednookiej czarownice. — Słysząc, że się z niej naśmiewano, rozjadła się na Sowiźrzała i wyskoczyła z grobu chcąc go porazić a pomścić się tej hańby, i uderzyła oślep chłopa jednego, że mu oko nabiegło. Ujrzawszy to drugi chłop, że się bitwa zaczęła, uderzył między nie chcąc swego towarzysza ratować i trafił kucharkę w głowę, aż jej czepiec zleciał. Pleban, obaczywszy że źle, puścił z rąk chorągiewkę, pomógł swej kucharce i dopadł chłopa jednego za łeb, ciągnąc się z nim koło grobu. Ujźrzawszy ten hałas postronni chłopi przyskoczyli z wielkim krzykiem; a oni się szarpają, a na sobie leżą, jeden na wierzchu, a drugi na spodzie, bijąc się. Aż chłopi potem musieli je rozerwać, rozwadzić.
Sowiźrzał na stronie stojąc widział, że złego piwa nawarzył; by go co nie potkało, w czas umknął i potajemnie z kościoła wyszedł. Najmniej się o to nie troskał, gdzieby innego kościelnego nabyć mieli.
Jako Sowi żrza łowi w Księstwie Lumburskim przez książę ziemia była wypowiedziana a jako on, będąc w ziemi jego, koniowi swemu brzuch przerżnął
W ziemi ‘ lumberskiej 10, we wsi jednej, Sowiźrzał złość niesłychaną byl wyrządził; a dlatego książę jemu swoję ziemię wypowiedziało, tak aby się żadnemu na oczy nie pokazował; bo jeśliby był uchwycon, aby natychmiast był pojman i obieszon. Sowiźrzał na takową odpowiedź nic nie dbał, najmniej się nie chronił, a gdzie jedno mu potrzeba było, tam szedł albo jechał.
Trafiło się czasu jednego, że Sowiźrzał przez ziemię lumberską jechał, a książę będąc w drodze o nim się dowiedział. Ujźrzawszy go Sowiźrzał myślił sobie: — Pocznę li uciekać, tedy mnie będą gonić; a tak mnie mogą zabić albo książę każe mnie obiesić. — Tak tedy to myśląc zaraz skoczył z konia swego, dobywszy noża brzuch jego rozpruł a wnątrza z niego dobył, a tak w brzuch jego skrył się mówiąc sobie: — Lepiej konia pozbyć niźli zdrowia.
Przyjechawszy książę do tego miejsca, widzieli n, że
Sowiźrzał w końskim kałdonie był. Dworzanie rzekli
do książęcia: — Miłościwe książę! Przypatrzcie się
temu, jako nie zawadzi, [co] Sowiźrzał wymyśla z swoim
koniem. — Książę przyjechawszy tam rzecze: — So-
wiźrzale, jesteś tu? Co w tym trupie czynisz? Jeżeli
nie wiesz, żem ja tobie zakazał, abyś w mojej ziemi
nie bywał? A ponieważ ja tu ciebie najduję, dam cię
na drzewie obiesić. — Sowiźrzał rzekł: — Miłościwy
%/
książę! Wierzę waszej miłościwej łasce, że się nade mną, ubogim człowiekiem, raczycie zmiłować. Wszakem tak bardzo nie wykroczył, abym obieszenia był godzien. — Książę go do siebie zawołał mówiąc tak: — Ukaż mi tę niewinność i jako to mam rozumieć, że w końskim kałdonie zostajesz? — Sowiźrzał wyszedłszy odpowiedział: — Miłościwy panie! Frasuję się bardzo, żem u waszej miłości łaskę utracił, dlatego się bardzo boję; lecz słyszałem dawno, że każdy w swych czterech węgłach 12 ma mieć pokój. — Książę się rozgniewało mówiąc: — ('hcesz w mej ziemi bywać? — Sowiźrzał odpowiedział: — Miłościwy panie! Jako mi w. m. każe. • — Książę chcąc mu łaskę pokazać rzecze: — Już tak trwaj, jakoś począł!
Sowiźrzał polem od wielkiej radości z konia jednym skokiem wyskoczył mówiąc do konia zdechłego: —
197