- fl
Sowiźrzai
Kolegiaci słysząc dawno o jego przewrotnej chytrości radzili, jako by się z nim obchodzić mieli, by ich to nie potkało, co innych w Pradze; żeby w hańbie nie zostali.
I zmówili się wespół, że Sowiźrzałowi osła na naukę dać mieli; bo tam osłów starych i młodych było dosyć. Obesłali Sowiźrzała mówiąc mu: — Mistrzu! Znamienite listy przybite świadczą, że wszelkie stworzenie czytać i pisać uczyć możecie w krótkim czasie; więc chcą wam dać pp. akademicy osła młodego na naukę; chcecie li go uczyć? — Rzekł Sowiźrzał: — Dobrze, tylko że mi czasu długiego na to trzeba z tej przyczyny, że niewymowne i nierozumne zwierzę jest. — I dali mu czas do dwudziestu lat.
Sowiźrzał pomyślił sobie: — Nas w to wchodzi troje Umrze li rektor, tom wolen; umrę li ja, kto mi się będzie upominał? zdechnie li mój dyscypuł, tedy prace pozbędę. I na tym przestał, bo szło o pięćset kop starych groszy, a w przód mu na to nieco pieniędzy zadali.
Wziął tedy onego osła Sowiźrzał na swoje staranie. Starał się potem o gospodę. Trafił na gospodarza dziwnego i najął sobie u niego stajnią, aby tam jego żak stał. I dostał starego psałterza, który mu do żłobu włożył; a między karty owsa nasuł. Osieł szukając owsa przewracał karty tam i sam, aż wszystek owies wyjadł. A gdy już nie miał co jeść, zawołał: — Ja, ja!
Obaczywszy to Sowiźrzał po ośle. szedł do rektora mówiąc tak: —Panie mistrzu, pódźcie a obaczcie, co mój żak czyni! — Rektor go spytał: — Miły mistrzu! ma li się co do nauki? — Rzekł Sowiźrzał: — Jest bardzo nie-dowcipnego zmysłu i złej pamięci; trudno go bardzo uczyć; jednak-em go z wielką pilnością i pracą do tego przywiódł, że już niektóre słowa, a zwłaszcza vocales„
Sowiźrzał
zna i wymawia. Chcecie li doświadczyć, pódźcież ze mną, a doznacie tego sami.
Tak tedy ubogi żak przez ten czas pościć musiał aż do trzeciego dnia. Przyszedszy Sowiźrzał z rektorem i niektórymi mistrzami do stajnie położył przed żaka swego nowe księgi. Obaczywszy je w żłobie przewracał karty tam i sam szukając owsa, którego nie było; tu glosom okrutnym ryknął: — Ja, ja! — Wnet Sowiźrzał rzeki: Widzicie, mili panowie, jako to dwie słowie
umie wymawiać: ja! Spodziewam się, iż jeszcze więcej będzie umiał.
1'dtem niedługo był żyw rektor, a Sowiźrzał swego ucznia wypuściwszy opuścił. Potem sam poszedł w drożą; z onymi pieniędzmi i pomyślił sobie: — Mam li ja osły rozumu uczyć, bardzo to trudno na mnie ani uczynię temu dosyć, tedy jednak mogę bez tego żyw być.
.lako Sowiźrzał do Rzymu przyszedł, aby papieża oglądał, który go za kacerza osądził
W wielkim fałszu i frantostwie ćwiczony będąc Sowiź-r/.nl, zuku.si.wszy niemało dziwnych niecnot, wspomniał na ono stare przysłowie: Idź do Rzymu 23, człowiecze dobry, a przyjdziesz zasię z niego tymże osłem. I przyszedł do Rzymu, aby tam swojej złości naszczepił.
Udał się do jednej wdowy na gospodę. Ta widząc, że Sowiźrzał piękny i ładny mąż był, pytała go, skąd by był. Powiedział, że jest z saskiej ziemie i z Rakuz 24; a dlatego do Rzymu przyszedł, aby papieża widział i żeby z nim mówił. Gospodyni mu rzekła: — Przyjacielu! I apieża możesz widzieć, ale abyś z nim mógł mówić, nie zda mi się. Jam się tu urodziła i wychowała, jestem szlachcianka, a nigdyrn do tego przyjść nie mogła, abym
207