IV WRAŻENIA DZIECIŃSTWA
Mickiewicz natomiast z wdzięcznością jakoby wspominał jednego K twych guwernerów, Jankowskiego: .Jemu winienem zasmakowanie w uczeniu się i czytaniu książek*’3. Nie tylko z lektury zresztą nabywał młody chłopak wiadomości o świccie; wiele wyjaśniały mu zapewne kontakty z najbliższym otoczeniem, nielicznym wszakże i niewysokim społecznie w małym prowincjonalnym miasteczku. Gdy później, w Paryżu, zetknął się ze zbiorami pieśni ludowych, miał jakoby po* wiedzieć:
Downa rata, te wszystkie, z bardzo małymi wyjątkami, te pieśni iły* siałrm i wyuayfcm aę ich dzieckiem w Nowogródku, w rodzicielskim domu. Skrfąca nasza, Gąwewtka, umiała je wszystkie i śpiewąła z dziewczętami, praycfaodzącymi prząść4.
W ówczesnej rzeczywistości nowogródzkiej były to zapewne kontakty ze społeczeństwem małego miasteczka, niewiele chyba odmiennym od tego, z jakim mógł się młody uczeń dominikański zetknąć na wsi, m sąsiedzkich zaściankach szlacheckich. Do Wilna przyjeżdżał więc Mickiewicz jako chłopak z ówczesnej prowincji, obeznany ze zwyczajami i przesądami miejscowego ludu, mając dobrze utrwalony w oku i w pamięci rodzimy krajobraz „pagórków leśnych” i „łąk zielonych, szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych”.
Przywoził też ze sobą pierwsze intensywniejsze przeżycia z owej wiosny napoleońskiej, z „pamiętnej wiosny wojny, wiosny urodzaju", która po latach jeszcze w dalekim Paryżu jawiła mu się jak „piękni mara senna”, „kwitnąca zbożami i trawami, a ludźmi błyszcząca, obfita we zdarzenia, nadzieją brzemienna”. Odtąd blask sławy Na* pofcona będzie mu rozjaśniał — czy zaciemniał może? — spojrzenie na sprawy narodu, świata i wielkości człowieka.
Przybywał do Wilna, by tu zetknąć się z perspektywami i z atmosferą nauld. Zapewne, w skali europejskiej nie było U> ognisko najświetniejsze, twórczym wkładem w nowoczesne badania słynące.
5 Zrdagi Aleksandra Chodźki, cyt. w opracowaniu S. Pigonia wto-
I JMfrm. XVI219.
■ —i*■ i tiłfwrm Mickiewiczem, wyd. sejm., XVI220.
■w surowym przestrzeganiu przyjętych nakazów etycznych. W atmosferze pokongresowęj doby, w Europie buntu i burzliwych protestów nowego wstępującego pokolenia, w narastaniu tajemnych sprzysiężeń, konspiracyj i zamachów — Towarzystwo Filomatów wiłeńriuch było przejawem nie tylko rozsądku, powagi i odważnej roztropności działania. ale także dowodem dużej świadomości połjtycznospotanej. iwezesnej dojrzałości młodzieńców, podejmujących próbę przekształcenia wpierw samych siebie, później otaczającej ich rzeczywistości odzinnego kraju.
Wszelako miało w gronie wykładowców uniwersyteckich ludzi kompetentnych, w osiągnięciach ówczesnej myśli dobrze zorientowanych. Co przedniejsi z nich mogli być ozdobą każdego uniwersytetu. Grodek, śniadcccy, Borowski, Jundziił, a przede wszystkim Lelewel... Owo czteroletnie zetknięcie się młodego chłopca z prowincji ze środowiskiem naukowym, odnowionym w blaskach Oświecenia i wtedy właśnie 1 prężnie się rozwijającym, ukształtowało umysłowo# przyszłego pro-Ifesora w Lozannie i w Paryżu.
A osobowość i charakter jego nabierały mocy w promieniach przy-I jaźni koleżeńskiej: filomatyzm formowa! mu postawę wobec najważniejszych spraw społecznego i narodowego współżycia, uczył go I pojmowania własnych obowiązków wobec siebie samego i innych,
Stowarzyszenie, pomyślane początkowo jako Ujne kółko samokształcenia naukowego i literackiego, rychło przemienione w organizację, która podjęła także cek wychowa woo^tycn*. przeistoC się niebawem w zakonspirowaną grapę przywódców młodzieży, świa-Jnmych całej szerokości swych dążeń. Także narodowofolitycznycb. luź w 1819 r. pisał Mickiewicz: •>
Naprzód co do odo zgadzam się. i? len powinien być, ik ibnerarnuy. W szczególności przedsiębierze Towarzystwo r ak tylko można, gron łowne oświecenie: