20
w szczególny sposób pragną owego pobudzenia energetycznego, czekają na tę chwilę, czekają na „znak", który pochodzi jakby spoza przestrzeni ich codziennych interesów i daje im miejsce w innym wy-miarze, w wielkiej historii na przykład. Odegra taką rolę niedługo później — w świetnej wizji Jana Lechonia — Józef Piłsudski. Do czego leszcze wrócimy.
Tymczasem spróbujmy wyznaczyć granicę, za którą literatura jakby przestaje się wahać i pytać o sensy owego pubudzenia energetycznego, przestaje się o nie niepokoić. Kiedy owa energia staje się w jej oczach wszechobecna i literatura nabiera spontanicznej ufności w jej wyzwalaiące działanie, w jej niewyczerpane rezerwy. Może tę granicę zarysować seria wydarzeń historii politycznej, u której początku stawia się rewolucję 1905 r., jak to ujął Żeromski w Róży (1907), a zwłaszcza Berent w Oziminie (1911), obok nich zaś Stanisław Brzozowski w swojej twórczości krytycznej. Kolejną serią wydarzeń przynoszących poczucie rozbudzenia uśpionej energii staje się militarna działalność Józefa Piłsudskiego, skupiająca się w „czynie" Legionów, interpretowanym chętnie jako wyrwanie zbiorowości polskie) ze stanu gnuśności i niewiary — charyzmatyczną mocą przywódcy, przymusem łamiącego opory charakteru1. Wreszcie wybuch Wielkiej Wojny i wiążące się z jej przebiegiem i zakończeniem wyłanianie się nowych ośrodków aktywności, nowych organizmów państwowych. w szczególności powstanie niepodległej Polski — rozwi-iaią tę serię, dającą uzasadnienie kształtującym się postawom.
Na płaszczyźnie doświadczeń cywilizacyjnych odpowiada temu przyspieszony (także przez interesy wojenne) rozwój przemysłu i techniki. Odczucie obudzonej energii, która wyładowuje się w okrucieństwach rzezi frontowych, w masowo zadawanej śmierci (co umożliwiają nowe środki techniczne: motoryzacja, broń automatycz-nai — rodzi się także poprzez nowe, a raczej nowo postrzegane powiązania energetycznych mechanizmów życia i materii. Energia na-pędzaiąca organizmy żywe może być doznawana jako ta sama energia która napędza maszyny, ludzkie pasje są przejawem tej samej siły. która uruchamia urządzenia elektryczne. Marinetti zestawił obie formy energii na iednej płaszczyźnie, zrównał je niejako, kiedy napisał w punkcie 11 Manifestu:
Będziemy opiewać tłumy wstrząsane pracą, rozkoszą lub buntem; będziemy opiewać różnobarwne i polifoniczne przypływy rewolucji w nowoczesnych stolicach; wibrującą gorączkę nocną arsenałów i stoczni podpalanych przez gwałtowne księżyce elektryczne; nienasycone dworce kolejowe, pożeracze dymiących wężów...
Jeśli jednak ludzka namiętność zostaje utożsamiona z wyładowaniem elektrycznym, to znaczy że maszyna może być wyobrażona jako podmiot doznania poetyckiego, ale równocześnie ludzkie ciało i ludzką podmiotowość można ująć jako instrumenty przekazu czysto energetycznego. Poprzez ten związek ujawnia się dramatyczna dwoistość egzystencji człowieka: jego ruchliwa niegotowość, jego połowiczne zanurzenie w ruchu materii, jego bolesne niespełnienie się.
W poezji polskiej najsilniej zareagował na te energetyczne związki Tytus Czyżewski. Urodzony w r. 1880, był artystą ukształtowanym przez formację modernistyczną i w całym jego dorobku literackim (uprawiał także malarstwo) dostrzec można charakterystyczną dwoistość inspiracji: w zgodzie z upodobaniami Młodej Polski poezja dotrzeć ma do irracjonalnej podszewki świata, do obszaru pogranicznego, gdzie istnienie nie ma jeszcze ciężaru materialnego, gdzie rodzi się poczucie jakby zawieszenia w istnieniu zaledwie spełniającym się albo poczucie udziału w stawaniu się rzeczy, gdzie — słowem — poznanie rozumowe nie może sprostać doznaniom innego rodzaju: zmysłowym, instynktownym, metafizycznym. Poeta rozpoznaje inne wymiary istnienia, bo uruchamia inne posiadane dyspozycje, inne władze, inne jakości swego człowieczeństwa. Mistrzem w tych penetracjach w głąb bytu był od pierwszych swoich utworów Bolesław Leśmian. Przypomnę taki fragment Zielonej godziny (ze zbioru Sad rozstajny, 1912):
Czylim światów tajemnych zjawionym przedmurzem,
Na które drzewa cień swój kładą nieprzytomnie?
Ciało moje — na brzegu, reszta — w mroku den.
Jam jest miejsce spotkania łez ze złotym kurzem Słońca, ptakom widnego!... Oto bór śni o mnie Sen, liśćmi zaprószony, gałęzisty sen!
Np. w powieści J. Kadena-Bandrowskiego General Barcz (1923). Por. też W. Wójcik Nadzieje i złudzenia. Legenda Piłsudskiego w polskiej literaturze międzywojenną, Katowice 1978.