Natura uzależnienia 177
maczyć tak różne reakcje na to samo wydarzenie? Pierws uczeń myśli, że nie zdał, bo jest głupi. Atrybucję taką mo na określić jako „wewnętrzną", stałą (będzie również głupi; następnego dnia i w przyszłym roku) i ogólną (wykracza ona poza granice bieżącego wydarzenia). Nic więc dziwnego, ż uczeń jest nieszczęśliwy. Drugi uczeń wini egzaminatora za źle sformułowane pytania (atrybucja „zewnętrzna"); fakt nie^ rozwiązania testu ma niewielki związek z jego zdolnościai czy przyszłością. Trzeci uczeń uważa, że jego przeznaczenie jest kariera wielkiego malarza (atrybucja „wewnętrzna", sta la, ogólna) i że uczenie się matematyki jest kompletną stratą czasu; ten wynik wreszcie przekona jego rodziców, że kari ra inżyniera, choć pewniejsza, nie jest dla niego. Większo „normalnie" funkcjonujących ludzi automatycznie przysw ja sobie przychylne nastawienie do własnej osoby, przypis jąc sobie zasługi, gdy coś pójdzie dobrze, a winiąc siły zewn trzne (szczęście, rząd, wola Boska), gdy stanie się odwrotni Atakowanie samego siebie poprzez interpretację wydarzę może być przyczyną bezradności tak charakterystycznej dl.i wielu uzależnionych ludzi. Powtarzanie sobie: „Jestem chory, to nie moja wina, nie mogę nic z tym zrobić" - na pewno w końcu okaże się zgodne z prawdą, ponieważ usprawiedliwia bezczynne siedzenie i czekanie, aż ktoś przyniesie magiczną pigułkę. Mało wyraźne, niezbyt jawne zalety zachowani tego typu często bywają pomijane w obliczu wad, które wydają się przerażające w oczach postronnego obserwatora. Żadne uwagi nie mają jednak autentycznego wpływu na obciążonego takim myśleniem człowieka. Nie jest łatwo ani pacjentowi, ani terapeucie stwierdzić, czy „uzależniony" pragnie osiągnąć jakieś rezultaty, np. abstynencję, a z pewnoś jego postawa będzie miała wpływ na prawdopodobieństwo osiągnięcia tych rezultatów (co jest bardziej atrakcyjne dla terapeuty, pracodawcy czy małżonka osoby „uzależnionej"). Słowo „uzależniony" występuje tu w cudzysłowie, ponieważ nil którzy teoretycy zajmujący się „interpretacjami" postrzegaj całą koncepcję uzależnienia jako mit albo jako formę zachowania, którą można wyjaśnić „interpretacjami", posiłkując się wiedzą i obserwując uzależnionego na tle stosunków międzyludzkich. Przykładem może być pewien dziennikarz, który z powodu swojego uzależnienia stracił pracę i rodzinę. Przychodził na oddział narkotykowy z wielkim wrzodem na nodze od zanieczyszczonych strzykawek i błagał o przyjęcie go na detoksykację i rehabilitację, przekonując wszystkich, że leraz już na pewno przyszedł czas, żeby zmienić swoje życie. Piątego dnia, kiedy przeszedł już najgorsze, nagle oświadczył, że dłużej juz leczenia nie wytrzyma i wypisuje się na własne żądanie. W pół godziny po opuszczeniu oddziału zdobył gram heroiny i przysnął w toalecie zajezdni autobusowej. A lekarze, żona i pracodawca nadal rozmyślają nad tajemnicą uzależnienia.
Pewną trudność stanowi fakt, że ludzie „uzależnieni" patrzą na problem uzależnienia z zupełnie innego punktu widzenia. Myślą wprawdzie o bólu i strachu przed chorobą, o samotności i marności życia w kawalerce, z dala od domu rodzinnego, o zmarnowaniu dobrze zapowiadającej się kariery Wiedzą jednak, że heroina zabije ból i pozwoli zapomnieć
0 chorobie. Niepokój o odległe skutki zawsze można zastąpić natychmiastową nagrodą. Na życie rodzinne składa się odpowiedzialność i frustracja, nagroda i satysfakcja, konieczność codziennej pracy, dotrzymania terminu, cały ten kierat. Nikt nie oczekuje, że narkoman będzie czysty i grzeczny, pewny siebie i radosny w obliczu trudności czy nudy, rozważny
1 bezinteresowny. Jakże łatwo jednak wszystkie przeszkody, troski i niepokoje zastąpić jednym pytaniem: skąd wezmę następną działkę? Dopiero gdy ten ostani dylemat pozostanie bez odpowiedzi, gdy energia, zmysł organizacji i przebiegłość osłabną, gdy chęć chowania głowy w piasek się wyczerpie, uzależniony zdaje się czasowo - na łaskę lekarzy.
Dwie dalsze koncepcje kognitywne wydają się być ważne w próbach wyjaśnienia istoty uzależnienia: bycie skutecznym bez niczyjej pomocy i pozytywna samoocena. Pierwsza / nich polega na ustaleniu, jak dalece dana osoba wierzy we własne siły i możliwość osiągnięcia pożądanego rezultatu. Na przykład wielu uzależnionych od heroiny uważa, że dobrze byłoby rzucić narkotyki, ale jednocześnie nie wierzą, że mogliby przejść przez detoksykację, poradzić sobie z emocjami bez pomocy „kokonu" z opium, lub oprzeć się pokusie, by znowu spróbować, jeśli jakimś cudem udałoby im się wyrwać /. nałogu. Udana walka z taką niewiarą w trakcie leczenia «na wpływ na ostateczne rezultaty.
12*