34
KATARZYNA.
Marcinek nie dla takiej charłacki. Teraz to ci dobrze, spis siła chces, jes co strzymas, pijes ledwie nie pęknies; a jak jesce Bartka i Marynę bisi wezmą, to ci pozwolę bez cały dzień siedzieć u Moska, a do roboty, to się najmie.
WOJCIECH (uśmiecha się).
No, juściby się to ta i zesło. Ja zawdy powiadam, ześ ty Kaśka mądra.
KATARZYNA.
Otóż nie baj próżno, ale rób, jak ci ucciwy Mosiek radzi. No, pójdze juz ciemięgo, pójdżma do karćmy dobić targu. Ja głupia baba, ale mam lepsą śpekulacyę we łbie, aniżeli ty (bierze go pod rękę). No, pójdź Wielmożny panie Koguciński, pójdź ślachcicu do żyda! (wyprowadzają się za drzwi).
SCENA DZIEWIĄTA.
SZCZEPAN
(wchodzi w mundurze kapralskim, w płaszczu żołnierskim z pałaszem przewieszonym przez ramię).
Aha, przecim się dostał do naszej chałupy' richtig tutoj; śpetne chałupsko, brzydse jak kazamaty w Peskieze. Co tes moje landsmany powiedzą, jak mię śpenetrują (ogląda się po sobie i śmieje). Bardzo mi spiłuje po kapralsku, wyglądam, jak regimentstambor, kiedy na Muśtrunk idzie. Jak mię gromada ujzry, to się dopiero będą dziwować, będą stać het z daleka z tyłu,