zmieniała mi pościel, prała i pilnowała, żebym jadł. Widocznie straciła już nadzieję.
Potem zaczęły przychodzić wezwania na przesłuchania, zawiadomienia o lerminie rozprawy. Zmusiło mnie to do pójścia na Dzielną i załatwieniu sobie ośrodka Pojechałem do Grzmiącej ]io raz pierwszy miałem wtedy kontakt z leczeniem.
W ośrodku byłem półtora roku. Myślę, że gdyby matka nie przyjechała i nic zaczęła mi pomagać i gdybym w dalszym cią-gu był zdany tylko na siebie, to musiałbym wytrwać.
Po wyjściu z ośrodka chciałem nawiązać kontakt z Iza Nic wiem właściwie po co, bo miałem dziewczynę, Dorotę, i dobrze mi z. nią było. Chodziło mi raczej o cólkę, z którą do tej pory niewiele mnie łączyło. Zona się jednak nie zgadzała na nasze spotkania. Zacząłem znowu ćpać. Miałem wtedy sporu pieniędzy. Znowu grałem na ulicach. Kiedyś na placyku kolo Prusa siedziała cala banda ćpunów. Szedł człowiek z towarom. Kto miał pieniądze, ten się zabierał. Nie robiłem jeszcze sam. bo dopiero znowu zaczynałem. Wtedy się pewnie zaraziłem. Spotkałem żonę. była bez grosza, na głodzie. I może. gdyby podeszła do umie i powiedziała: „Słuchaj, źle się czuję, pomóż mi", to pewnie bym dał jej pieniądze. Ale zachowała się lak. jakby się nic nie stało. Nie pamiętam, co jej wtedy powiedziałem, coś Isardzo złośliwego i wulgarnego.
Lata dziewięćdziesiąte. Miałem już HIV-n, byłem ze swoją dziewczyną, robiłem towar i miałem mieszkanie. Spotkałem żo nę na bajzlu. Potwornie zniszczoną, upodloną. Dawałem jej towar, żeby nie musiała nikogo prosić i dalej się upadlać. Nigdy jej nie powiedziałem, gdzie mieszkam. Nigdy jej do siebie nie zapraszałem. Obawiałem się jej.
To było już po wyjściu z ośrodka w Grzmiącej koniec IC>H8 roku. Wyszedłem z niego w czerwcu, czy gdzieś na początku lipen. Na dwumiesięczny urlop. Miesiąc miałem r.a wyremontowanie pokoju u matki, potem musiałem rozejrzeć się za pracą. Na kolejny miesiąc dostałem zaproszenie na obóz żeglarski razem z ośrodkiem. Z tego obozu chciałem skoczyć na Mazury i we wrześniu wrócić do Grzmiącej. Wtedy też ir.ia-!< "i zde< vdow.u:. czy będę dalej się leczyć, czy przechodzę na W
etap hostclowy. Nic jednak nic wyszło z moich planów. Na przepustkach dużo piłem i przypalułem trawę. Trawę paliłem nawet w ośrodku. Nic uważałem, żeby mi to szkodziło. Problemem były strzykawka i twarde narkotyki. Tak to wówczas widziałem.
'/ni /ulem remont. Z początku nieźle mi szło. Bardzo szybko I" malowałem pokój. Któregoś dnia siedziałem wieczorem w dolno Ktoś zastukał. Otworzyłem. To była Iza z. ośrodka. Dziew-
i y.yua mojego dobrego kolegi Skinęła w drzwiach I Im. lic się krygując pyta. 1.7,y może wejść. Przypuszczałem wcześniej, źe
Trawę paliłem nawet w ośrodku. Nie uważałem, żeby mi to szkodziło.
/ nim zerwała Pyta, czy może u mnie przenocować. Zawsze im się podobała, więc nie miałem oporów, żeby została. Miałem jedynie wątpliwości, czy na pewno jest wolna, ale ona potwierdziła moje przypuszczenia. Upiliśmy się. Upiliśmy się i poszliśmy do łóżka. 1 zesłaliśmy razem. Następnego dnia okazało sic. źe miała wrócić do ośrodka poprzedniego wieczora. Nic wróciła z przepustki, a to oznaczało wyrzucenie. Nie wiem dlaczego czuleni, że jestem czemuś winien. Pomyślałem, że powinienem część odpowiedzialności za to, co zrobiła, wziąć na siebie. Pij [MOSIU zakochałem się.
Dużo piliśmy. Któregoś dnia ktoś zastukał do drzwi. Otworzyła siostra, nam nie chciało się zwlec z łóżka. Jeszcze .spaliśmy. Otwarły się drzwi do pokoju i wpadł ten kumpel. Rzucił się na mnie. Zaczęliśmy się lać. Jolka wyskoczył,i z wyra i chciała nas uspokoić. W końcu przestaliśmy i ona wyszła porozmawiać z nim. Jak wyszli, to już nie wrócili.
W tym czasie pracowałem jako dekarz na dachach, wieczorami spotykałem .się z chłopakami, z któiymi grałem kiedyś w zespole. Od tego czasu zorganizowali nowy zespól z poważnymi planami i koncertowymi, i nagraniowymi. Zapowiadało się to bardzo interesująco Zacząłem grać Miałem z.byt dużą przerwę i wielu rzeczy uczyłem się od nowa. brali na to poprawkę, dali mi czas. Ale jak ta Jolka ode mnie odeszła, zacząłem znowu brać. Narkotyki i alkohol. Alkohol i narkotyki.
51